wtorek, 26 czerwca 2012

26.06.12

No i zaczęły mi się wakacje. Cieszy mnie ten fakt, mimo, że nie dostanę po raz pierwszy świadectwa. Ale to nic. To naprawdę nic.
Nie wiem dlaczego, ale jest mi przeraźliwie smutno. Tak smutno, że spływające łzy, które więżę w swoich oczach, nie są wystarczającym rozwiązaniem i oddaniem smutku. Ale przecież łzy to nie rozwiązanie, to tylko pozbycie się w jednej czwartej toksycznych substancji sprawiających, że człowiekowi odechciewa się żyć.
Niedawno pewna dobra znajoma (Mo. <3) zapytała się, co sądzę o pewnym jej wpisie. Wpis dotyczył braku cierpienia w życiu i co się z tym wiążę. Wg niej, bez cierpienia byłoby o wiele lepiej. A wg mnie kolorowo znowusz by tak nie było - zgadzamy się oby dwie. Po prostu bez cierpienia życie nie miałoby głębszego sensu. Dopóki cierpienie istnieje, dopóty możemy zakładać, że życie, to nie tylko narodzenie się i umieranie. Podobno cierpienie czegoś nas uczy. Otóż tak właśnie jest. Możemy obwiniać każdego o nasz ciężki los, ale to przecież my mamy nad nim władzę, tylko w bardzo wielu przypadkach o tym zapominamy. Bez cierpienia nasze charaktery i psychika byłyby niczym, w porównaniu z tym, jakie są z bólem. Cierpienie umacnia naszą psychikę, buduje nasz charakter na nowo, ostrzega nas i dzięki temu jesteśmy ostrożniejsi, wiemy, co życie może nam zgotować i właśnie dzięki temu, by żyć w jak najmniejszym cierpieniu, zaczynamy inaczej poznawać życie i to, co w nim zawarte. Bez łez, bez smutku i bólu bylibyśmy istotami całkowicie nie obeznanym w prawdziwym życiu - taka jest prawda nawet, jeśli w nią nie do końca wierzymy.
M <333

Cierpienie ma głębszy sens. I jest poniekąd potrzebne. Oczywiście w nadmiernych ilościach często obwiniamy o to Boga. Zakładając, że wierzysz, możesz myśleć w ten sposób: jeżeli Bóg godzi się na moje cierpienie, to oznacza, że w życiu po śmierci będzie mi to wynagrodzone. To oznacza, że ma wobec mnie jakiś plan. Myśląc w ten sposób możemy uchronić się przed całkowitą depresją. Oczywiście takie rozumowanie nie jest łatwe, dlatego nie każdy tak potrafi. Ale to nie oznacza, że takie coś jest niemożliwe. Jeśli człowiek czegoś bardzo chce, to potrafi i tego się należy trzymać, bo to potrafi bardzo umocnić człowieka i jego psychikę. Po prostu trzeba w siebie uwierzyć, co jest chyba najtrudniejszą rzeczą na świecie, ale, jak już mówiłam, nie niemożliwe.

M. - dziękuje Ci za ten piękny związek, który rozkwita dzień po dniu, w którym kocham cię z każdą chwilą coraz bardziej. Dziękuję, że wytrzymujesz ze mną, chociaż ja ze sobą wgl nie potrafię. Dziękuje, że jesteś taka wyrozumiała. Dziękuje, że rozumiesz mnie a przynajmniej się starasz. Dziękuję, że nie zostawiłaś mnie, chociaż z milion razy miałaś do tego powód i możliwość. Dziękuję, że starasz się mnie rozśmieszyć i dziękuję, że mnie kochasz. Dziękuję Ci, za Twoją miłość, która jest najlepszym co mnie w życiu spotkało. Kocham Cię Maleńka <333


Dzisiaj planuje odwiedzić jedną bibliotekę. W sumie szczerze mówiąc nie chcę mi się, ale jednak pójdę, bo nie wiem, co ze sobą zrobić. Chciałam iść do oby dwóch bibliotek, ale E. dzisiaj ma lekcje, więc wybiorę się do tej bliżej. Też fajnie... Chyba że nagle natchnie mnie ochota na odwiedzenie oby dwóch, ale coś powątpiewam w swe możliwości dzisiaj.
Mam mokra skarpetkę, bo ktoś rozlał wodę w łazience. Mam nadzieje, że to była woda.


dusze się w swoim ciele. W tej skórze, która oplata moje kości, która więzi moją duszę. Która więzi prawdziwą mnie, tą, która chce się uwolnić w ostatnich chwilach coraz bardziej. Przepraszam Cię ciało, przepraszam Cię duszo, przepraszam Was, kości, przepraszam całą siebie, bo nie potrafię się ze sobą pogodzić.

Normalnie.
Nie wyrabiam.
Czasami budzę się w trumnie, z własnymi zwłokami obok.
Wyszłam ze swojego ciała, i obserwuje je, jak rozkłada się dzień po dniu coraz bardziej.
Nie odstrasza mnie ten smród. Smród śmierci. 
Nie obchodzi mnie, że gniję, że już nigdy nie będę w tym ciele.
Ja się uśmiecham, bo nareszcie je porzuciłam.
Ja się uśmiecham...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz