piątek, 25 lipca 2014

25.07.14

Tej nocy malutki ptaszek wplątał się w moje pachnące miodem loki. Potem, cichutko - i tylko ledwie muskając moją skórę swoimi delikatnymi piórkami - wtulił się w moje piersi. Nie miałam odwagi objąć go zimnymi dłońmi, więc jedynie patrzyłam, jak porusza się w rytm swojego i mojego serduszka, i tylko czułam, jak jego mięciutki brzuszek wtapia się w moją bladą skórę. Tej nocy... Zdawać by się mogło, że teraz to nie ma większego znaczenia, że skoro nastał już dzień, to jednocześnie mogę odetchnąć i zapomnieć.
Tej nocy dźwięki jednak były bardziej uporczywe. Słyszałam oddech Mężczyzny, który ze świstem wypuszczał powietrze, a potem brał go jakby nieśmiało - jak skrzydła łopoczące w panice. Słyszałam cisze, która zawstydzona kładła się obok mnie, subtelnie otulając się brzoskwiniową kołdrą. Chciała mnie dotknąć, ale ja, zbyt przerażona otoczeniem, szybko odsunęłam głowę w bok i nawilżałam suche wargi jej językiem. Bolało.
Po nocy został mi jedynie lekki ból brzucha, smak lekarstw, a teraz także i kawa, która jakby niosąc wymodlone ukojenie, wpuszczała w siebie uprzednio milion świecących drobinek.

Jeszcze nieśmiało i powolutku, ale odżywam.

"Jak się tak leży godzinami w nocy, to myśleniem można
zajść bardzo daleko i w bardzo dziwne strony, wiesz..."
Stanisław Lem


czwartek, 24 lipca 2014

24.07.14

Na języku czuje lepką ciecz. Myślę, że lekki podmuch wiatru przeniósł na niego Jej zapach, Jej ciało. Bardzo bym tego chciała, by choć przez chwile poczuć bliskość Jej tak kruchej i delikatnej duszy. To mocne przeświadczenie o smutnej konieczności zamysłu. Wkradła się lekka melancholia w to przykre słoneczne lato. Czasami szepcze ciche baśnie, bardzo szybko uciszam ją, bo nie chce dla mnie dobrze. Nie pozwalam jej zaśpiewać, bo śpiew sprawia, że wszystkie klątwy w baśniach mają trzy razy większą moc. Na cóż mi łzy naznaczone wiedzą, co się z nimi zaraz stanie? Nie chcę zapełniać łzami spękanego kieliszka Kobiety - chcę wyssać każdą poranioną bliznę, by nareszcie złe sny uciekły przestraszone.

Od wczoraj bardzo pada, w powietrzu czuć zapach spalonych włosów, rzęs, myśli i wspomnień. Przykra wizja, że wspomnienia wsiąkają w mokre od łez nieba chodniki. W ich pęknięciach wyrastają małe roślinki - nie chwasty - w kolorze zdrowej zieleni i czerwieni kobiecych ust.
Kraków o tej porze roku wydaje się przeludniony wesoło skaczącymi ludźmi. Farba na ławkach bardzo się starła od ciężkości ludzkich ciał, a trawa została wydeptana - ludzie swoimi nogami i natarczywością, chcą odcisnąć w tym pięknym mieście swoje własne drogi. To przykre.


piątek, 18 lipca 2014

18.07.14

Marze o miejscach ukrytych, o pisku wychodzącym z gardła, podczas nocy bezszelestnych i - zdawać by się mogło - bezpiecznych. Zasypiam chcąc poczuć swoje anielskie rozluźnienie, jakie dawniej przychodziło po cichutku, na paluszkach i gładziło moje splątane włosy - po cichutku, na paluszkach. Tęsknie za spokojnym oddechem i równie spokojnymi snami. Od pewnego momentu - choć nie wiem do teraz, czy był on szczególny - wszystko zmienia się w koszmar. Kiedy zapada noc, nadchodzi senna agonia, podczas której skrywam się w fałdach materiału pościeli. Podstać, która przychodzi w nocy i wpatruje się we mnie, nie widzi spokojnego snu ułożonego na mym ciele. Każdy z nas ma osobiste piekło, chory świat pełny urojeń i okaleczonych myśli. W dzień staram się swoją kruchą psychozę trzymać szczelnie zamkniętą i choć przelewa się momentami przez pęknięcia, to i tak jest to zaledwie tkliwy początek wybuchu. W nocy zaś krucha psychoza wypełza ze mnie krzykiem. Jak mgła, która daje efekt jakby dusza ulatywała mglistym strumieniem z ust - krzycząc, wciąż krzycząc. A sny są chorą fantazją strzaskanego do niemożliwości umysłu.
Ciężko mi się śpi, jeszcze ciężej mi ulepić dni w pozory spokoju.
Ciężko mi zaakceptować Ją ponownie w swoim świecie.
Czekam nieśmiało na list...