czwartek, 30 maja 2013

30.05.13

Jestem do dupy. Tak, tak. Przecież ja to wiem, i ty to wiesz, i wszyscy to wiemy, więc po kiego to pisze? Chyba po to, by się zdołować; teraz i tak na przyszłość. Przecież ktoś to musi robić, przecież ktoś musi mnie dołować, więc dlaczego to musi robić zawsze ktoś inny, ktoś z zewnątrz? Dlaczego to nie mogę być ja? Pewnie - żadna frajda doprowadzać się na własne życzenie do ruiny, ale to zawsze jakieś zajęcie. Zawsze jakoś zabija się czas. Jest fajnie... Jest fajnie... Nos piecze od środka, a głowa boli strasznie. Jest fajnie... Bolą mnie nogi, mózg się rozwala, a oczy pieką i bolą. Jest fajnie... Warga jest cała w strzępach, ciągle krwawi i piecze, jakbym wysypała na nią sól. Jest fajnie... Wiesz, że sól wżera się w me rany i wcale nie zaspokaja mego masochistycznego rytuału? Jest fajnie... Nie jestem masochistką. Nie jestem. Właściwie nie wiem kim jestem. Kim jestem? Jest fajnie... Mogłabym napisać, że jestem dziewczyną. Bo przecież jestem. Ale to, jaką mam płeć jest bardzo łatwo zgadnąć a i to nie jest najważniejsze. Jest fajnie... Całe życie przede mną, a ja już zastanawiam się jak umrzeć. Jest fajnie... Zastanawiam się również jak żyć, żeby nie umrzeć - i gdzie tu logika? Jest fajnie... Ty też się zastanawiasz? I jak ci idzie? Dostałeś odpowiedzi na swoje pytania? Muszę wiedzieć, bo może mi pomożesz dzieląc się ze mną tymi sekretami. Jest fajnie... Jeśli pod głośnie moje krzyki we wnętrzu to usłyszy je cały świat. Ale ja nie jestem pewna, czy chcę, by wszyscy słyszeli co się we mnie dzieje. Przecież to nie dobrze, jak o człowieku wie się aż tyle. To nie dobrze... A gdyby ktoś dowiedział się co mi w duszy gra, wylądował by w szpitalu psychiatrycznym na tym najostrzejszym najgroźniejszym oddziale, nie mając szansy na ratunek ale skrycie go oczekując. Jest fajnie... Nie chcę mieć na sumieniu psychiki ludzi, ale chyba już na to 'nie chcę' za późno. Co mam robić? Jest fajnie... Nie chcę nikogo przepraszać za rozwalenie mu mózgu, bo przecież nie jestem wszystkiemu winna... Czy nie? Jest fajnie... A kiedy zamykam dłoń, mocno... A kiedy zaciśniętą pięść rozprostuje... Widzę odciśnięte półksiężyce... Z których sączy się błotnista krew, zupełnie tak nie podobna do mojej, mojej, którą zapamiętałam, którą przecież codziennie pije... Jest fajnie?
Czuję do ciebie wstręt... Wstręt tak namacalny, tak rzeczywisty, że to boli. Ten wstręt wypala we mnie jakąś dziwną dziurę, która zieje pustką. Ale czy to ma jakiekolwiek znaczenie w tym szaro burym i ponurym świecie? Nie ja jedna, nie ja jedyna... Ale czuję do ciebie ten wstręt... I krzyczę do ciebie 'ty idiotko, ty wstrętny człowieku'. Nienawidzę cię. Z całego serca cię nienawidzę. Kiedyś próbowałam pokochać, ale chęci poszły na marne i nic nie uzyskałam. Nienawidzę cię. Życzę ci śmierci. Stoje przed tobą, mówisz: to nie koncert życzeń. Wiem, ale ja w duchu taki koncert właśnie prowadzę, więc może moje życzenie zostanie spełnione. To zależy tylko i wyłącznie ode mnie, bo to mój koncert. Widzę, że zbladłaś. Widzę strach w twych oczach. I dobrze. To dobrze. Giń. Giń szmato. Giń i zgnij wreszcie!!! Ups... Przepraszam... Mówię, przepraszam, gładząc taflę lustra. Czy naprawdę wykrzyczałam te wszystkie słowa do swojego odbicia? Przepraszam... Ale giń. Rzucony kamień w lustro powoduje, że ono rozpryskuje się na wszystko strony. I rani mnie w rękę, a kawałek wbija mi się w oko. Zraniłaś mnie... Zraniłam się... Zraniliście mnie.

***

Dzisiaj było...dobrze. W sumie dzień zmarnowany na pewną osobę, która jak się okazała jest tępa jak dzida. Dobrze, że byłam cały czas z P. bo chybabym padła, leżała, i nie wstawała. Tylko ja się pytam, no pytam się do cholery - jak można chodzić z kimś, z kim pisało się ledwie dwa razy, spotkało się raz i rozmawiało w cztery oczy zaledwie 4 godziny i w tym samym dniu z nim chodzić? J a k m o ż n a ? ! Przecież to kpina a nie miłość. Jesteście siebie warci, ale ciebie droga 'przyjaciółko' miałam za kogoś mądrzejszego. A tu się okazało, że jesteś debil a nie człowiek rozumny. Żałosne, tak bardzo żałosne...
Jutro domowy odpoczynek. Czekam na poniedziałek z P., by kupić wreszcie mnóstwo książek. Mnóstwo.

Smutno.

poniedziałek, 13 maja 2013

13.05.13. (WŁAM)

Cześć kochanie, robię Ci taki mały włamik haha, mam nadzieję, że się nie przerazisz jak tutaj zajrzysz :) Siedzę sobie teraz i piję kawusię, myślę o Tobie a w głowie wciąż siedzi mi nasza wczorajsza wieczorna rozmową którą nakręciłaś mnie do tego, żeby tam do Ciebie jechać i Cię zjeść. Wyobrażam sobie różne sytuacje, w których jesteś obok mnie, w których jesteś przy mnie blisko i wiesz? Może jakąś tutaj opiszę bo w sumie czemu nie, jak włam to włam <333

Czekasz na mnie na peronie, jesteś strasznie zdenerwowana, czuję to już w pociągu. Ja również się denerwuję. Pociąg podjeżdża na stację, wysiadam i rozglądam się w poszukiwaniu Ciebie. Nagle Cię zauważam, Ty również mnie zauważasz. Idziesz wolnym i nie pewnym krokiem, ja również. Nagle nasze oczy spotykają się i nie liczy się nic więcej. Łapię Cię w objęcia, i przytulam do siebie tak mocno, że zaczynam bać się o to, że Cię za chwilę uduszę. Gładzę dłonią Twój policzek i mam okazję ujrzeć uśmiech na Twojej twarzy, tak piękny, promieniejący. Spoglądam w Twoje oczy i widzę jak odbijają się w nich promienie słońca, dzięki czemu są bardziej wyraziste, ich kolor podkreśla Twoje kości policzkowe. Mam ochotę Cię pocałować, ale trochę się krępuję, widzę, że Ty również. W końcu zdobywam się na odwagę, obejmuję Cię i zbliżam swoje wargi do Twoich warg i stajemy się jednością. W jednej krótkiej chwili czuję, jak stajemy się jednością i to jest piękne. Niechętnie odrywamy się od swoich ust. Mówisz, że pójdziemy do Ciebie, bo nikogo nie ma w domu, więc będziemy mogły spędzić trochę czasu razem. Zgadzam się bez wahania, prowadzisz mnie w kierunku swojego mieszkania, trzymam kurczowo Twoją dłoń, by czuć, że jesteś obok mnie, by czuć, że jesteś tu naprawdę, że to nie jest sen, że to prawda i że to dzieje się naprawdę. Docieramy na miejsce, nerwowo szukasz kluczy w Torbie, a ja się uśmiecham. Kiedy je odnajdujesz, otwierasz drzwi i zapraszasz mnie do środka. Robisz nam kawę i siadamy delektując się jej smakiem. Uważnie obserwuję każdy Twój ruch, udało mi się zauważyć, że pijąc kawę, jej krople osadziły się w Twoich kącikach ust. Podchodzę do Ciebie, powoli, delikatnie, kładę dłonie na Twoich policzkach i lekkim ruchem zlizuję resztki kawusi z Twoich warg. Czuję jak się uśmiechasz, więc czuję się bardziej pewnie. Moja dłoń wędruje na Twój kark. Czuję się wspaniale, czuję, że jesteś tylko moja i że ta chwila należy do nas. Chwytam Twoją dłoń i sadzam Cię na moich kolanach. Wtulam głowę w Twoją klatkę piersiową i przymykam oczy. W końcu jesteś moja. W końcu jestem przy Tobie. Pragnę by ta chwila trwała wiecznie.

Ciąg dalszy tej o to historii kochanie poznasz, kiedy już się zobaczymy, bo nie ładnie wypisywać tak zbereźne rzeczy na blogu haha ;** Kocham Cię ponad wszystko moja żabko, pamiętaj o tym ;***
Przy Tobie czuję, że oddycham. Kocham Cię.

sobota, 11 maja 2013

11.05.13

   Prawdopodobnie może jutro padać. Jestem jak najbardziej za, bo uwielbiam jeździć na rowerze kiedy pada, a z moją M. wycwaniakowałyśmy, że Ona będzie biegała a ja popierdalała na rowerze. I przestań się ze mną kłócić, bo rower lepszy! ;D:** Jak tak patrzę na te wszystkie programy jak Must Be The Music, Xfaktor, czy inne gówno, i jak widzę, jak Ci ludzie tam się ośmieszają, to mam ochotę wyrzucić telewizor przez okno. Zamiast tego przełączam program i zadowalam się jakąś inną pierdołą. Niestety nie mogę uniknąć reklam z tymi programami, więc moje oczy są narażone na tą żenadę. Doprawdy nie wiem, jak można być takim pozerem, takim idiotycznym człowiekiem. No ale człowiek przed kamerą głupieje. Nawet oglądałam dzisiaj Top Model. Zwariowałam do reszty, jednakże póki Zuza nie odpadła, to będę to oglądała. Kibicuje tej dziewczynie z zajebistym kolczykiem. Osobiście nie uważam, by modeling był czymś głupim. Chociaż można się przez coś takiego nabawić niezłych kompleksów i grobowej miny. Jak ktoś lubi takie pustaki to proszę bardzo. Zauważyłam też, że bardziej wystają mi kości policzkowe. Kochane się mocniej zarysowały. Nie wiem jakim cudem, gdyż nie odchudzam się ani nic z tych rzeczy, ale w sumie nie narzekam. Dobre i to jak nie można mieć czegoś innego.
   Mój wzrok psuje się z dnia na dzień coraz bardziej, a przynajmniej takie mam wrażenie. Przekrwione oczy, bo nie mogę spać, zamazany niekiedy obraz, bo za długo je nadwyrężam, noszone okulary całymi dniami (w domu), bo zaczynam panikować. Wzrok to bardzo dla mnie ważny narząd. Po przeczytaniu książki "W ciemności" Jana Fray, całkiem zbzikowałam przed jego utratą. Ta książka tak mocno mną wstrząsnęła, że ta panika ciągle się mnie trzyma, mimo że przeczytałam ją jakiś dobry rok temu. W każdym razie cieszę się mimo wszystko, że zgodziłam się na te okulary. Nosić je muszę tylko kiedy czytam i ewentualnie przed komputer, więc nie jest tak najgorzej.
   Zeszłam się z M. Cieszę się oczywiście i życzę nam powodzenia. Oczywiście nie dziękuję, by nie zapeszyć. Mam lekko mieszane uczucia. Cóż, będzie dobrze, przecież zwykle po całkowitym udupieniu następuje szczęście. Więc mam nadzieje, że w tym przypadku będzie dobrze. Będzie dobrze...


   Tak. Jeszcze mam napady lęku w nocy. Tak. Jeszcze budzę się z głośnym wciągnięciem powietrza, mając wrażenie, że się duszę. Tak. Jeszcze nie mogę zasnąć, a kiedy już jakimś cudem mi się uda, to nie śpię dłużej niż około dwóch godzin. Tak. Jeszcze mam złe przeczucia. Tak. Jeszcze zastanawiam się, czy mam pełną świadomość tego, co się ze mną dzieje. Tak. Jeszcze zdarzy mi się, że siedząc tak samotna jak ta łza rozmazana na szybie, zapłaczę z bezsilności. Tak. Zastanawiam się, czy jeszcze sprawuje nad tym kontrole?
   Chciałabym wyjechać nad morze. Może być nawet w Polsce, nie oczekuje zbyt wiele. Chciałabym by moje oczy nacieszyły się tym widokiem. Chciałabym patrzyć na morze, najdalej jak sięga mój wzrok i nie być wstanie zobaczyć jego końca, bo takie jest długie. Chciałabym biegać wzdłuż plaży, przebiec nawet całą na boska, czuć, jaki jest gorący, jak moje stopy zatapiają się w tym żarze. Biegłabym przed siebie, ubrana w białą cienką sukienkę do połowy uda. Pod tą sukienką prześwitywałby czarny dwu częściowy strój kąpielowy. Moje włosy unosiłyby się w biegu na wszystkie strony ciesząc się z wolności, jaką im dałam i kręcąc się niemiłosiernie, rozradowane. W prawej dłoni trzymałabym klapki. Mogą być białe. Biegłabym uśmiechnięta od ucha do ucha. Czasem nadchodząca fala zalałaby mi nogi, ale tylko wtedy, kiedy bym tego chciała. Podbiegałabym bliżej, by dotknęła mych stóp, a potem ze śmiechem uciekałabym jak najdalej na suchy piasek. I biegłabym dalej. A Ty za mną. I ja byłabym szczęśliwa. Biegniesz za mną. Zgubiłaś gdzieś klapki biegnąc, ale nie przejęłaś się tym. I Ty również się śmiejesz. I ja biegnę. Rozwaliłam zamek jakich dzieci, nadeptując na niego i posyłając wieżyczki w drobny mak. Słyszę ich jęk i płacz. Ale dobrze im tak. Rozśmieszyło Cię to. Biegnę dalej. Nie widzę końca i plaży i morza. Doganiasz mnie i łapiesz od tyłu w pasie. Wybucham śmiechem, który tak lubisz. Dobiegłyśmy do tego miejsca na plaży, gdzie nie ma ludzi. Jesteśmy tylko my. Odwracasz mnie w swoją stronę i bawisz się moimi włosami. Obniżasz ramiączko mojej sukienki i górnej części stroju. I całujesz mnie w ramię. Delikatnie. Upuszczam klapki. I w obojczyk, łapiąc go lekko zębami. I szyję. Całujesz ją. Ma lekko gorzkawy smak, bo pokropiłam się troszkę perfumami, które bardzo Ci się podobają. Spoglądam w Twoje niebieskie oczy i widzę w nich bezgraniczną miłość. Gładzę Twój policzek. Uśmiechasz się, bo moje dłonie są zimne, mimo tak wysokiej temperatury, ale wiesz też, że tak właśnie już mam. Lubisz to. Łapię Twój nosek w dwa palce i lekko ściskam śmiejąc się. Ciągle się śmieje. Przez Ciebie. Przybliżam swoje usta do Twojego ucha i mówię Ci 'kocham Cię Maleńka'. Bo jesteś moim maleństwem. I szepczę Ci to słowo wciąż i wciąż na nowo. Smakuje je za każdym razem i za każdym razem podoba mi się ono bardziej. Za każdym razem czuje coś innego. Coś ciągle rosnącego. Miłość. Przymykasz oczy, a ja składam dwa pocałunku na obu Twych powiekach. Nagle łapiesz mnie mocniej w pasie i przenosisz na wielki kamień, który jest za nami. Nie jesteś znowuż jak Pudzian, dlatego robisz to szybko i uderzam dość mocno pupą o kamień. Lekko się krzywię, ale rozśmieszyło mnie to, Ciebie również. Łapiesz moje dłonie i przyciskasz je po obu stronach moich ud. Całujesz mnie. Muskasz z początku delikatnie, ale potem czuje Twój język w mych ustach. Nie wpychasz go brutalnie, jesteś bardzo delikatna. Robię to samo, mój język pieści Twoje podniebienie. Zaplatam go o Twój i smakuje go. Pocałunek smakuje miętowo i troszkę truskawkowo. Jadłyśmy truskawki. Potem żułyśmy gumę. To dobre połączenie. Uśmiecham się. Ten pocałunek jest dla mnie czymś ważnym i wiem też, że dla Ciebie również. Oplatam Cię nogami w pasie. I przyciągam jeszcze bliżej do siebie. Bliżej. Jeszcze bliżej. Uciskasz swoimi piersiami moje piersi, ale ten dotyk sprawia tylko, że całujemy się namiętniej. I jest wspaniale. I jest tak, jak być powinno. Nawet lepiej. A kiedy przerywamy, by złapać oddech, nagle czujemy spadające krople deszczu. Patrzymy w górę, potem na siebie uśmiechając się. Nie boimy się deszczu, dlatego nie uciekamy jak inni. Słyszymy piski dzieci, wołania dorosłych, by szybko się zbierały. Ale oni nas nie obchodzą. Przesuwam się na środek kamienia, a Ty siadasz tyłem do mnie pomiędzy moimi nogami. Przytulam Cię w pasie, opierając brodę na Twym ramieniu. Patrzymy się w rozszalałe morze. To piękny widok, bo w ciągu tych kilku minut zmieniło się ono z błękitnego w ciemny niebieski. W oddali, tam gdzie 'widać' niekończące się morze, nagle rozbłysł piorun. I kolejny. I kolejny. Piękny widok. Mokniemy. Cienkie ubrania przylepiły się do naszych ciał, uwydatniając nasze krągłości. Siedzimy patrząc przed siebie, ale każda z nas myśli tylko o tym, że jesteśmy przy sobie, że jesteśmy tu razem, że kochamy się. Jest pięknie. Całuję Cię w czubek mokrej głowy. I kocham Cię. Kocham Cię całą sobą...


czwartek, 9 maja 2013

09.05.13


 Robię wszystko by tylko o tobie nie myśleć. Robię wszystko, by czuć się lepiej, coraz lepiej. Nie wychodzi mi to - fakt, ale wciąż próbuje. Próbuje wmówić sobie, że wszystko jest okej. Nie udaje się, ale chyba jestem bliska celu. Przecież oddycham, jem, czasem nawet się uśmiechnę, przecież nawet wychodzę do ludzi. Ledwo. Zmuszam się do tego, ale jednak wychodzę.
   Gdybyśmy były swoje, Ty moja a ja Twoja nadal, to było by tak właśnie: czekam na ciebie, aż ukarzesz się moim oczom. Gryzę z nerwów dolną wargę, tak jak to mam w zwyczaju. Rozglądam się i poprawiam ciągle włosy, gdyż są tak nieujarzmione, że czasem mam wrażenie, jakby to były chwasty. Czekam. Wciąż czekam i nagle Cię widzę. Też się rozglądasz. Nieśmiało bawisz się paskiem swojej torby. Nie wiem, czy maz tak w zwyczaju jak ja gryzienie dolnej wargi, ale tak właśnie to widzę. W końcu i Ty zauważas mnie. Ja przestaję pastwić się nad wargą a Ty nad paskiem, bo już nic nie jest dla nas ważniejsze od naszych oczu. I ja biegnę. Biegnę jak oszalała do Ciebie i Ty też. Ty też to robisz. Łapiesz mnie w ramiona i ja Ciebie również. Ja Ciebie również. I ściskam Ciebie a Ty ściskasz mnie. Czuję bicie Twojego serca tak mocno jesteśmy do siebie ściśnięte. I jestem szczęśliwa. Jestem taka szczęśliwa bo, tak bardzo nieśmiało, całujesz mnie. Z początku delikatnie, jesteś bardzo zawstydzona a jak ta zszokowana, że stoję jak słup soli. Ale wkrótce się budzę i daje ponieść doznanią pocałunku. Czuje wszystko naraz. Szczęście, podniecenie, pragnienie o więcej. Czuję Twoje miękkie wargi na moich i wiem, że będę chciała smakować ich cały czas. A kiedy odrywasz swoje usta od moich nagle czuje się osamotniona, moje wargi nadal szukają Twoich usychając z pragnienia. I Ty to widzisz. I Ty też jesteś szczęśliwa. Na ten widok ponownie przyciskasz swe usta do moich i trwamy tak w pocałunku. Wciąż trwamy.... I jesteśmy szczęśliwe. Tak bardzo szczęśliwe, bo mamy siebie. Ty masz mnie, a ja mam Ciebie.
   Tańczymy do psychodelicznych melodii. Namówiłaś mnie na obcisłą, krótką czerwoną sukienkę. Twierdzisz, że idealnie pasuje do mojej figury i do włosów. Nie podzielam Twojego zdania, ale przy Tobie czuje się piękna. Ty również ubierasz sukienkę, ale niebieską, szafirową. Twoje oczy są jaśniejsze, ale kolor tej sukienki podkreśla ich barwę. I Ty również nie jesteś przekonana do tej sukienki, ale Ty też czujesz się przy mnie najpiękniejszą dziewczyną na świecie. A ja mówię Ci, że jesteś. Dla mnie jesteś idealna. I mówię Ci to. A Ty masz łzy w oczach. Ale jesteś szczęśliwa. Kiedy tańczymy na parkiecie, nie możemy oderwać się od siebie. Nasze ciała w tym tańcu są jednością. Czuję, jaka jesteś rozpalona. Czuję, jak bije Twoje rozszalałe serce. Słyszę je nawet w tym hałasie. Bo tylko to, co dzieje się z Tobą i w Tobie interesuje mnie najbardziej. Zamykam oczy i czuje się szczęśliwa. I Ty też. I naglę przestaje tańczyć, i wpatruję się w Ciebie. Masz zarumienione policzki, błogi uśmiech na twarzy. Czujesz, że coś jest nie tak, ściskasz mnie za rękę. Ale wszystko jest dobrze. Bo mam Ciebie a Ty masz mnie. I całuję Cie. Całuje Cię tak, jakby zaraz miał się skończyć świat. Całuję Cię całą sobą, całym swym jestestwem. Jesteśmy rozpalone. Jesteśmy swoje. W pocałunku moje ręce wędrują po całym Twoim ciele. Nie mogę przestać.  Dotykam Cię i czuje, jak przechodzi Cię dreszcz. I mówisz do mnie:
-To z pożądania. Chodź, chcę uwolnić Cię od tej sukienki.
I wychodzimy, bo ja również chcę pozbyć się sukienki ale Twojej. Zazdroszcze jej, bo przylega do całego Twojego ciała i tylko ona odgradza mnie od tego, co się kryje pod nią. I wychodzimy. I jesteśmy swoje. Ja jestem Twoja, a Ty jesteś moja.



Musiałam wstawić to tutaj. Chcę mieć to też w tym miejscu.
Powróciłam już tak na dobre. Nie zamierzam więcej tego opuszczać. Już nie. Będę pisała tu nawet za parę lat, kiedy M. będzie siedziała mi na kolanach.


sobota, 4 maja 2013

04.05.13

Jednak nie. Jednak nie wracam. To wszystko nie jest już po porostu dla mnie. Kocham tego bloga, bo jest tutaj tyle wpisów, które opisują moje uczucia. Ale stało się to: zauważyłam, że pewna osoba staje się jak wszyscy. Nie jest już tą odosobnioną osobą, która pisze dla siebie, mają w nosie zdanie innych. Już nie pisze tego co chce, tylko wyszukuje coraz to nowsze wyrazy, by inni na to lecieli. By lgnęli. Tak właśnie jest. Zrozumiałam właśnie, że ja nie chcę stać się taką osobą. Od początku pisałam tu tylko i wyłącznie dla siebie, ale ta osoba uświadomiła mi, że nawet z porządnego człowieka można się stać 'jak reszta'. Czyli podążającą za innymi owieczką. Nie chcę tego i do tego nie dopuszczę. Będę pisała w swoim zeszycie, może w programie Windows. Ale już nigdy tutaj. Możesz przestać obserwować. Możesz przestać tu zaglądać.
Blog uważam za całkowicie i nieodwracalnie zamknięty.
Bardzo dziękuję.
Dziękuje Ci 'mój pamiętniczku'. Wiele mi dałeś.


czwartek, 2 maja 2013

02.05.13*

    Nie chcę, by ktoś taki jak ty był moją prawdziwą miłością. Chcę zakochać się w kimś, kto na to zasługuje, kto będzie ze mną szczery, fair. Chcę być w takim związku, gdzie ten ktoś będzie mój, a ja będę jego. Gdzie będzie panowała ta cudowna chwila, która w moim związku już od dawna nie zagościła. Prosiłam o szczerość, nie zatajanie, o bycie ze mną fair. Nie doczekałam się tego. Nawet tego nie posmakowałam. Jedynie uwierzyłam, że teraz będzie dobrze. Oczywiście jak zwykle się przeliczyłam, a ty pewnie masz z tego satysfakcje. Zerwałam dla ciebie tyle znajomości - i po co? Mogłabym mieć teraz o to do ciebie żal. Mogłabym nawet zarzucić ci ograniczanie mnie i wybieranie mi znajomych. Ale tego nie zrobię, bo nie upadłam jeszcze do tego stopnia.
    Naprawdę chcę być związku. Chcę się zakochać. I to wreszcie nastąpiło. Przez całe swoje krótkie życie chciałam zakochać się tak naprawdę. Całym swoim sercem, dojrzale, całą sobą. Chciałam przez te naście lat posmakować a może nawet zjeść tą miłość. Chciałam czuć szybkie uderzenie serca, mokre od potu ręce, kiedy będę ze swoim wybrankiem rozmawiała. Chciałam napawać się każdym przypadkowym i zamierzonym dotykiem, w którym momencie zetknięcia naszych ciał dech uwięziłby się w moich płucach. Chciałam czuć motyle w brzuchu, mocne, wręcz bezlitosne. Chciałam, by leciały mi łzy, ale żeby to były łzy szczęścia. Chciałam móc cieszyć się z tego, że mam kogoś takiego, kto daje mi bezwarunkową miłość, bezwarunkowe szczęście. Chciałam poczuć się dowartościowana przez to, że ktoś pokochał mnie taką jaka jestem, z moimi wadami, zaletami i czym tam jeszcze. Chciałam oddania, chciałam, by moje myśli krążyły tylko i wyłącznie wokół tej osoby, przy tym mając pewność, że z jej strony otrzymuje to samo. Chciałam nie doznać nigdy stanu zwątpienia, w którym dręczyłabym myśli pytaniami 'czy na pewno mnie kocha?'. Chciałam doświadczyć tego wszystkiego. Naprawdę chciałam. I doświadczyłam. Może nie wszystkiego. Ale doświadczyłam tej miłości. I wiecie co? Nie chcę już. To nie tak miało wyglądać. To nie tak miało trwać, nie to miało zaistnieć. Chcę prawdziwej miłości. Jeżeli ją znalazłam, to ja już nie chce. Nie chcę tego cierpienia. Tego zatajania. Nie chcę... UWOLNIJCIE MNIE OD TEGO!!!


02.05.13

    Wszystko mnie boli. Nie jest to ból nie do zniesienia, ale do życia. Do przeżycia. Nie boli mnie tylko psychika, ale także całe ciało. Nie wiem dlaczego, nie potrafię tego wyjaśnić. Każdy włos patrzy na mnie z wyrzutem, bo już tak o nie nie dbam. Każdy paznokieć i ręce krzywią się na każdy ich ruch, bo nie kremuje ich już kremem, pozostają suche, zaczynają się niszczyć od domowej roboty. Więcej robię, ale przy tym nie myślę już o tym, jakie mogą być tego konsekwencje. Wyniszczam organizm alkoholem i tabletkami, choć w małych ilościach. Wiem, że tego nie potrzebuje. Wiem też, że to nie rozwiąże moich problemów, ale chyba każdy człowiek dopuści się wszystkiego, by choć na chwilę mu ulżyło. To taka fajna zabawa, kiedy puszczam głośno muzykę i zaczynam podskakiwać, co też nazywam w swoim wykonaniu tańcem, jedząc przy tym moje ulubione kiśle. Dreptam po wzorach na dywanie, wiruje w rytm muzyki, wokół własnej osi. Zamykam oczy, wyłączam się ze świata realnego, przez co nie czuje już zagrożenia. I wtedy czuje się szczęśliwa. Co by było, gdyby ktoś z domowników wszedł i to zobaczył? Na pewno bym się zawstydziła, ale podobno nie należy wstydzić się czegoś, co wywołuje u ciebie takie pozytywne emocje. Więc na czym polega mój problem?

    Dość mam już kłamstw ze strony pewnej osoby. Mam wrażenie, jakby każde zatajanie, każde kombinowanie od niej wyżerało we mnie to, co pozostało najlepszego. Boli mnie, że przestaje przez to czuć tego, co czułam w ostatnim roku mojego życia. Powinnam wyjaśnić, ale nie mam już na to siły. Może nie, nie tyle co nie mam siły, ile po prostu ochoty. Żaden człowiek nie chce być karmiony kłamstwami, to też ja nie odbiegam od normy. Chcę tylko by było jak dawniej, kiedy szczerość była na porządku dziennym, a nie jedynie od własnego widzimisię. Czuje się tak, jakby wybierała sobie dni, lub momenty na prawdę. "O, dzisiaj powiem jej prawdę, w ten sposób poprawie sobie samopoczucie. Co tam ona. I tak jest zbyt naiwna, by cokolwiek wyczuć". Dziękuję...
    Zerwałam wszelkie kontakty z Panem M. dla Niej. Nie powiem, że jestem z tego powodu całkowicie zadowolona. Głównie z tego względu, że Go polubiłam. Wzbudzał we mnie niepokój, bo jest tak podobny do mnie. Jego teksty waliły mnie na kolana. Ale wiem, że będzie dobrze. Może kiedyś pożałuje swojego wyboru, że postąpiłam tak, a nie inaczej. Jednakże na tą chwile jest do zniesienia.