poniedziałek, 30 kwietnia 2012

30.04.12

Ciężkie krople stukają o czarny parasol. Bębnią w ten ukrzyżowany skrawek wodoszczelnego materiału, rozbijają się o chodniki, parapety i skrzydła motyli, które naznaczone piętnem delikatności, giną od mokrych pocisków i rozpływają się w nicość wilgotnego niebytu. Deszcz pada na moje dłonie, na usta. Szarość okrywa szarość, szarość nasiąka wodą, szarość redukuje jej nadmiar wtórnie zalewając szarymi łzami. Szum nie ustaje.

Smutno mi. Bolą mnie oczy. Boli mnie głowa. Smutno mi.

"Żem często dumał, nam mogiłą ludzi,
Żem prawie nie znał rodzinnego domu,
Żem był jak pielgrzym, co się w drodze trudzi
Przy blaskach gromu.
Że nie wiem, gdzie się w mogiłę położę
Smutno mi, Boże!


Ty będziesz widział moje białe kości
W straż nie oddane kolumnowym czołom;
Ale jest jako człowiek, co zazdrości
Mogił popiołom...
Więc że mieć będę niespokojne łoże,
Smutno mi, Boże!"
Fragment hymnu Juliusza Słowackiego "Smutno mi, Boże!"

sobota, 21 kwietnia 2012

21.04.12

Czasami to wraca i choć noc nadchodzi, wraz z przebudzeniem, to w głowie majaczą pojedyńcze obrazy. Otwarte powieki o godzinie zero, to jak widmo nocy. Teraz uśpione - ale czyha. Blada świeczka nigdy nie zapłonie tak mocno, jak moje uczucia. Kurz zbiera się na zamkniętych ustach. Wszystko co nazywam i ubieram w słowa nie ma nawet kształtów moich myśli. Wszystko to w lustrze moich oczów jest przerażające, niepodobne. Pragnę tak bardzo, że nie całuję ustami, lecz od razu gardłem. Pisanie, to wystawienie siebie na głód.
Ponownie zamknęłam swoją duszę w zwykłej, drewnianej szafie. Przekręcając złoty stary klucz, w mojej głowie ktoś wołał głośno 'błąd, błąd, błąd!'. Zignorowałam to. Zignorowałam tak samo, jak świadomość tego, że prawdopodobnie owy klucz zgubię, a wtedy szafa splami się szkarłatną plamą.

sobota, 14 kwietnia 2012

13.04.12

Po zajściu, które miało miejsce około tydzień temu, stawiam przy słowie alkohol wielkie, wręcz ogromne STOP. Jeżeli kiedykolwiek najdzie mnie ochota, by sięgnąć po to cholerstwo, to, siło nieczysta, uchroń mnie od tego niechcianego czynu. Kiedy będę miała poważne zaćmienie mózgu, jak wtedy, to niechże mi ktoś mocno przyrąbie w ten poniemiecki bunkier. Będzie miło, bo przynajmniej ominie mnie zarzygane łóżko, i, na drugi dzień, niezdolność do wstania, już nie mówiąc o chodzeniu.
Co mam myśleć o tym, co dzieje się między mną ma Moją Maleńką? Owszem, nie mam pojęcia i owszem, nie wiem czy zacząć to ratować, czy może pozwolić, by 'samo się uratowało'. Tylko wybierając opcję drugą, muszę liczyć się z tym, że to może zajść po czasie. Nic nie dzieje się w mgnieniu oka. Nawet nasze życie. Nie rozwala się ot tak, w nanosekundę. Wszystko dzieje się etapami. I na każdym etapie możemy zapobiec całkowitemu zniszczeniu. Nawet na tym ostatnim, już decydującym. Wtedy czeka na nas taka maleńka nadzieja, która maleje, im dłużej wahamy się zadziałać. Ale to od nas zależy, czy pozwolimy sobie na to, by na naszych oczach rozwaliło się wszystko to, co nasze, czy może raczej ruszymy nasze owłosione tyłki i powstrzymamy ten rozpad.

Na świecie są miejsca mityczne. Istnieją, każde na swój sposób. Niektóre łączą się z naszym światem, inne trwają pod nim, niczym grunt pod obrazem. Są tam góry. Są też skały, na które docieramy, nim znajdziemy się na urwiskach, gdzie kończy się świat. W górach są zaś jaskinie, głębokie jaskinie, zasiedlone na długo przedtem, nim na Ziemi pojawił się pierwszy człowiek. I nadal ktoś w nich mieszka.

Historie są niczym pajęcze sieci, połączone ze sobą pasemkami przędzy. Możemy podążać wzdłuż nich, do środka opowieści, bo w środku znajduje się jej koniec. Każdy człowiek, to nić jakiejś historii.

Często umieram. Niemalże codziennie. Czasami nawet nie zdając sobie z tego sprawy. Czasami to boli, a czasami nie czuje nic. Zupełną obojętność. Lecz przeważnie w tej chwili czuje ogarniające cierpienie, a ból ma za małe znaczenie, by opisać to, co się wtedy dzieje. Umieram, bo jeśli od czasu do czasu nie umrzesz, ludzie zaczynają traktować twoją obecność jako coś oczywistego.

Myślisz, że możemy po prostu stąd zniknąć? Z tego świata, i z...po prostu z danego miejsca? Wiesz, ja próbuje. Mimo, że nie udaje mi się to za każdym razem, to sama świadomość prób, daje mi do myślenia. Wciąż uczę się nowego postrzegania świata, a także ludzi. Efekty są. Co z tego, że marne. Ale są. A to przecież dobrze. A może będzie lepiej. Kto wie?

piątek, 6 kwietnia 2012

05.04.12

Idę wyboistymi szlakami. Mentalnie otępiała, psychicznie ociemniała.
Czasami prowadzę ze sobą długie rozmowy, i jestem przy tym tak mądra, że czasami nie rozumiem ani jednego słowa z tego, co mówię.

wtorek, 3 kwietnia 2012

02.04.12

Już kwiecień. Jak ten czas szybko leci. Przecież dopiero co były święta Bożego Narodzenia. Dopiero co witaliśmy nowy rok, a tu już nadchodzi Wielkanoc... Nim się obejrzymy, przywitają nas wakacje.

Dzisiejsze plany na wieczór - opić się.

Zostaliśmy stworzeni z atomów i cząsteczek na niewielkiej planecie we wszechświecie. Mamy skórę, włosy i pięć albo sześć zmysłów, dzięki którym możemy przeżywać otaczający nas świat. Ale pod twardą skorupą, zbudowaną z tworzywa przypominającego gips albo wapień, mamy miękki mózg, który daje nam zdolność do spania i śnienia, do myślenia i zapamiętywania. Wszystkie atomy, z których zbudowany jest nasz mózg, zagotowały się kiedyś na jakiejś planecie. A potem w zdumiewający sposób połączyły się, tworząc to, co nazywamy 'podświadomością'. Dusza ludzka migoce w mózgu utkanych z drobniutkiego pyłu, na który rozsypał się kiedyś z gwiazd na niebie. Ludzkie myśli i uczucia grają na owym gwiezdnym pyle, w którym włókna nerwowe mogę się ze sobą łączyć na coraz to nowe sposoby.
Jakież to niezwykłe uczucie: być żywym mózgiem we wszechświecie! To jakby odrębny mały kosmos we wnętrzu wielkiego kosmosu. Bo w naszym mózgu jest tyle atomów i cząsteczek, co gwiazd i planet we wszechświecie. I być może jest tak samo daleko od moich najgłębszych myśli, jak do najodleglejszych gwiazd we wszechświecie.Różnica polega tylko na tym, że mózg jest świadomy własnego istnienia. Nieustannie ocenia własne działalności. Przestrzeń kosmiczna tego nie potrafi. Wszechświat nie może podnieść się i powiedzieć "Jestem sobą". Potrzeba mu do tego pomoc ze strony ludzi.

Dusza bardzo niechętnie opuszcza ciało. I uwierz mi, że płacz jej i boleść nie są bez przyczyny.