czwartek, 24 lipca 2014

24.07.14

Na języku czuje lepką ciecz. Myślę, że lekki podmuch wiatru przeniósł na niego Jej zapach, Jej ciało. Bardzo bym tego chciała, by choć przez chwile poczuć bliskość Jej tak kruchej i delikatnej duszy. To mocne przeświadczenie o smutnej konieczności zamysłu. Wkradła się lekka melancholia w to przykre słoneczne lato. Czasami szepcze ciche baśnie, bardzo szybko uciszam ją, bo nie chce dla mnie dobrze. Nie pozwalam jej zaśpiewać, bo śpiew sprawia, że wszystkie klątwy w baśniach mają trzy razy większą moc. Na cóż mi łzy naznaczone wiedzą, co się z nimi zaraz stanie? Nie chcę zapełniać łzami spękanego kieliszka Kobiety - chcę wyssać każdą poranioną bliznę, by nareszcie złe sny uciekły przestraszone.

Od wczoraj bardzo pada, w powietrzu czuć zapach spalonych włosów, rzęs, myśli i wspomnień. Przykra wizja, że wspomnienia wsiąkają w mokre od łez nieba chodniki. W ich pęknięciach wyrastają małe roślinki - nie chwasty - w kolorze zdrowej zieleni i czerwieni kobiecych ust.
Kraków o tej porze roku wydaje się przeludniony wesoło skaczącymi ludźmi. Farba na ławkach bardzo się starła od ciężkości ludzkich ciał, a trawa została wydeptana - ludzie swoimi nogami i natarczywością, chcą odcisnąć w tym pięknym mieście swoje własne drogi. To przykre.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz