poniedziałek, 18 czerwca 2012

18.06.12

Moim nawykiem stało się skubanie i gryzienie dolnej wargi.
Czytałam, a raczej przeglądałam dzisiaj bardzo ciekawą książkę, jak zaakceptować cierpienie. Niesamowita książka. Zamierzam ją kupić, jak tylko kupię książkę, którą wyślą z magazynu dopiero 22 czerwca, więc dobrze będzie, jak dojdzie jeszcze w tym miesiącu -.- Buraki jedne, guzik mnie obchodzi, że to przed sprzedaż! Ja ją chce już teraaaaz!!!
Wdech. Wydech. Wdech:
Czego się dzisiaj nauczyłam?
Że jeżeli się cierpi, to zawsze można pocieszać się myślą, że inni zapewne mają gorzej, no a co za tym idzie, nie jestem jedyną nieszczęśliwą. Ponadto, powinniśmy eliminować wszystkie przykazania cierpienia i bólu. Co oczywiście nie jest łatwe, ale jeżeli by się postarać, to efekty będą widoczne. Poza tym, powinniśmy zaakceptować to, że cierpimy, i wtedy podobno będzie nam łatwiej. No nie wiem. Taki masło maślane, bo z drugiej strony jak się coś zaakceptuje, to traci się ten upór i wiarę w to, że damy temu rade... Przynajmniej ja tak to widzę, ale może się mylę. Och, i bardzo częstym tematem w tej książce była poruszana wiara w Boga. Najbardziej urzekło mnie to, iż jeśli Bóg pozwala nam byśmy cierpieli, to tylko dlatego,że ma wobec nas jakiś plan. Że może być tak, że w tym świecie będziemy cierpieć, ale po śmierci będzie odwrotnie. Nie wiem sama co o tym myśleć. To głębszy temat, który wymaga długiego analizowania.

M<333

Czyli wychodzi na to:

  • akceptuj ból, całe swoje cierpienie, ale również zapobiegaj temu, by się ono rozwijało.
  • ufaj i wierz w Boga, mimo, że spadają na ciebie wszystkie kary świata
  • nie idź przykazaniami bólu i cierpienia
Poniekąd to bełkot, jak dla mnie pewne tematy z tej książki nie miały rąk ani nóg, a całość wyglądało jak rozlazła kupa, ale... Ale chyba warto wydać pieniądze na taką książkę, która wiele nas może nauczyć, i można mieć ją w domu, by w razie czego, przypomnieć sobie co nie co o nauce cierpienia. Powinnam ją przeczytać dogłębnie, analizując każde słowo, ale to dopiero wtedy, kiedy ją kupię lub wypożyczę z biblioteki, jeśli tak ową znajdę, a nie na chybcika w Empiku.

Ćwiczyłam dzisiaj godzinę. Mało jak dla mnie, ale za to intensywnie i do wyczerpania, że ledwo doszłam do łazienki, żeby się umyć, tak trzęsły mi się nogi. Przerwałam głównie dlatego, że zaczęło kręcić mi się w głowie i opuszczały mnie siły, no i jeszcze to gorąco... Planuje pojeździć sobie na rowerze, ale to dopiero, jak będę miała jasną sytuację w szkole. Jutro poprawa z niemieckiego, zobaczymy jeszcze geografię, która, nawiasem mówiąc, jest najokropniejszą sytuacją, jaką mam z przedmiotów. Ech.

Cierp ciało, boś na świat chciało przyjść.
Fuck.
Yea.
Czacha mi dymi.
Hahaha

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz