sobota, 16 czerwca 2012

16.06.12

Tak bardzo boje stracić tak wiele. Dlatego staram się nie ryzykować. Nie chcę niepotrzebnie siać paniki, ani specjalnie nadeptywać komuś na odcisk. To nie leży tak naprawdę w mojej naturze. Nie chcę, by ktoś źle o mnie myślał. Pokazywał palcem mówiąc to ta nienormalna, to ta aspołeczna. Nie chcę, by ludzie brali mnie za dziwadło, bo nie idę za resztą jak stado owieczek. Nie chcę, by uważali, że jestem nienormalna. I co z tego, że wszystko, co teraz napisałam, jest prawdą? Brzydzę się sobą, a już w szczególności prawdą o samej sobie. To okrutne, jak wiele ludzi patrzy na innych i ich ocenia, ale kiedy przychodzi co do czego, i muszą ocenić siebie samych, to wtedy nie potrafią wykrzesać z siebie nic. Ograniczenie? To słowo jest mi dobrze znane. Ograniczam siebie a co za tym idzie i swoje uczucia. Nie jest wylewna, nie jestem tego typu osoba, która lubi co drugie słowo, jak bardzo ktoś jest dla mnie ważny, czy jak bardzo tego kogoś kocham. Dla jednych robię wyjątki, dla drugich nie. Ale kochać trzeba. Bo co się dzieje z człowiekiem, który nie-kocha? Nie wiem. Prawdopodobnie usycha. Nie ma wody - łez przyjaciół również, bo ich nie ma. Więc pewnie na początku jest mu tylko źle, a z czasem to uczucie się pogłębia, doprowadzając człowieka do wiecznej depresji. Za późno chce zmienić sobie i swoje życie, więc się poddaje. Psychika przypomina kwiatek, który staje się nijaki, potem wyblakły. Liście przeżerają robaki, są suche, sparzone, podziurawione. Płatki więdną, odpadają. Aż w końcu, już na samym końcu pozostaje z niego tylko chwast, z którego nic już nigdy nie wyrośnie, ani pięknego, ani dobrego. Będzie tylko zawadzał, więc doprowadzi się do samobójstwa.
Takie tam moje wizje...

Po tamtej stronie Ciebie i mnie...

M<333


Chciałabym uciec od tej dennej codzienności. Na tapczanie, na łóżku, na morzu, na tratwie, na statku, na pontonie, na czymkolwiek, byle by na morzu... Nie chcę już chodzić, bo robię to codziennie, niezmiennie od tylu już lat. Chcę pływać. Chcę pływać na statku, czy na czymkolwiek. Chcę zmiany. Chcę zmiany w otoczeniu, a takie coś dostanę tylko na morzu. Popłynęłabym jak najdalej od lądu. Niekoniecznie sama, mogłabym z M.. Pływałybyśmy, karmiłybyśmy się nawzajem, pijąc razem, śmiejąc się razem, robiąc wszystko razem, czego dotąd nie robiłyśmy, i mówiąc sobie rzeczy, które jeszcze nigdy z naszych ust nie padły. Było by dobrze. Nareszcie coś innego, od tej cholernej codzienności, która tak mi przeszkadza, którą tak rzygam, której tak nienawidzę...

Suicide.
Tak.

Papa.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz