środa, 19 sierpnia 2015

19.08.15

Wizja XII

Całymi dniami patrzyła przez ciemne okno w dal, nie zatrzymując spojrzenia na niczym co ziemskie. Cała kamienica trzęsła się od jej rozbieganych myśli, od strachu, który nocą grał jej na pianinie. Twarz miała białą jak chusta, w którą na wsi owijało się butelkę ze świeżo wydojonym mlekiem. To on jej to zrobił, robił jej to ciągle. Haftował w tej bieli jej prawdziwą twarz, próbował przebić tę maskę utkaną z ociężałego, zepsutego już cierpienia. Odciskał ich nietrwałe twarze, w kamieniu rzeźbił ich postacie, z jego palców skapywało czerwone wino. Amor i Psyche, nowo narodzeni - dzisiaj ich rzeźbę owija bluszcz. Mówił, że jest aniołem.
Wkładam rękę w kieszeń swego płaszcza i wyczuwam mięciutki papier, jakby z piórek. Jej płótno na skrzydła.

Wizja XIII

Podchodzę do niej od tyłu, stopy cicho zostawiają mokre ślady na drewnianej podłodze. Biel wchodząca przez nasze oko, to duże, nienaturalnie wysokie okno, w które wpisana jest ona - ciemny kształt kobiecości, Moja Królowa. Z jej włosów wystają gałęzie, najbardziej podobają mi się te ułamane, z owocami i liśćmi w fazie rozkładu. Pierwsze melodie rzeki, która płynie w jej nabrzmiałych żyłach, w rozwiniętych piersiach - moje dwa idealne kwiaty, z których spijam fale modlitwy.

Jej biała suknia jest poszarpana u dołu przez zwierzęta lasu, kilka nitek luźno zwisa wokół nagich stóp. Jedną ręką trzyma klamkę okna - maleńka rączka w jeziorze mlecznego światła, to jego tak bardzo boję się o świcie.
Próbuję jej dotknąć, chociaż lekko posmakować linii papilarnych, jak wygłodniałe zwierzę, dzikie pragnienie, by wzięła mnie ze sobą. Ale ona mnie nie chce, a może nie pozwalają jej mnie przyjąć? Otwiera usta, lekko wysuwa język - leży na nim księżyc w pełni, jasny, żarzący się białą magią. Kratery ma głębsze, wyraźniejsze, przykrywam go mięciutkim niebem, kwili - nie uratowałam go... Gardło przebija jej krzyk. Mój Boże, jak ona krzyczy, z nieba zrzucają bomby, pioruny uderzają w nasze głowy, źli ludzie palą książki tam w dole, gdzie nie zdążyłam zapisać ani słowa... Jesteśmy tacy Maleńcy wokół ludzi, którzy wzniecają przeciw nam ogień.
Rozbieramy się - trzy Gracje, tańczące pośród dużego pokoju w kamienicy. Nagie w iluzjach nocy. 

Wizja XIV

Mój Złodziej Nieba.
Tylko ty potrafisz chodzić za rękę z moją krwią, ona przy tobie nie gubi swojego światła, które drąży Obrazy. Lewa strona mojej piersi jest ciężka od grafitu połamanego ołówka. Nie pozwalasz mi zgubić się na kolejnych zakrętach ciemnych ścieżek Krakowa. Na naszym wzgórzu rośnie mnóstwo drzew, ale jedno jest szczególne, bo rośnie na szczycie góry. Tam po raz pierwszy miałam swoją własną wizję końca świata i to tam biegłeś najszybciej w swoim życiu, by zatrzymać się przy drzewie z bliznami, z gałęziami sięgającymi do mojej maleńkiej chorej główki. Czy czekałeś na mnie? Czekałeś, cały roześmiany, Maleńki ułamany żołnierzyk, który przeżył wojnę.


5 komentarzy:

  1. Brakowało mi tu Twoich słów.

    OdpowiedzUsuń
  2. Schwyciłabym Cię za dłoń, byśmy razem spróbowały zaznać odrobinę ciepła, ale każdy atom powietrza tak drga, że aż trudno wtłoczyć je do płuc.

    (Opowiesz mi, czy ostatnio gościł u Ciebie uśmiech?)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. (przepraszam, że uciekłam od Ciebie w Słowach)

      Usuń
  3. (Zmartwiłam się, gdy tak gwałtownie zamilkłaś, jednak rozumiem to, gdyż sama ostatnio uciekam.)

    OdpowiedzUsuń