niedziela, 8 lutego 2015

08.02.15

Mnóstwo rzeczy zaprząta moją głowę, jednak jeszcze znalazłeś w niej miejsce i Ty. Już bardzo dawno obiecałam sobie, że odwiedzę Twój grób i nic mnie przed tym nie powstrzyma, niestety to jeszcze nie ten czas, ale czuję, że już niedługo. W ciągu dnia staram się nie patrzeć w niebo, tak bardzo boję się spotkania z Twoimi dobrymi oczami. Zastanawiam się jaki smak ma Twe spojrzenie, ale wydaje mi się, że nadal jest to smak kojący.

Tęsknię za Tobą. Od kilku dni już nie zaprzeczam samej sobie. Niektórzy myślą, że tęsknie za kimś innym, ale powoli uświadamiam sobie, że tęsknota jaką żywię do Ciebie, znacznie przewyższa tą drugą. I nie wiem, doprawdy nie wiem, czy to za sprawą piosenki (pozwolę sobie w tym miejscu nazwać ją naszą piosenką [mam nadzieję, że nie masz mi tego za złe]), która od długiego czasu wciąż rozbrzmiewa, uparcie wtedy, gdy jestem najbardziej bezbronna. Kiedy najwięcej potrafię do siebie dopuścić, przebija się - mocna, świeża, jakbyś dopiero co podzielił się z nią ze mną. W dniu, w którym umarłeś.

Kiedy siedzę przy oknie i obserwuje ptaszki, naglę widzę wśród nich także i Ciebie. Albo gdy duszą jestem na wsi. Wtedy biegnę boso po śniegu, między świerkami, w lesie (bliziutko domu E.). Nagle dołączasz do mnie, strzepujesz śnieg z gałęzi, wprost na moje włosy i śmiejesz się. Próbuję wyobrazić sobie Twój śmiech i to, jak wygląda Twoja twarz szczęśliwa, odprężona. A potem - już po naszej zabawie - na strychu gram na fortepianie dla Ciebie pewną ukochaną mi melodię. I wtedy jesteś już poważny, milcząco doniosły, odzywasz i wsłuchujesz się. Wybaczasz (błagam). Gdy siedzę w kawiarni, piję ulubioną kawę lub wino, wsłuchuję się w wiersze ludzi-nigdy-mi-nie-poznanych, czuję wtedy Twoją obecność. Czasami jesteś sobą, siedzącym na przeciwko, a czasem tym płomykiem, palącym się na wysokości mojego serca.

To od Ciebie zaczęła się moja psychoza, ale myślę, że to nie Ty spowodowałeś moją Chorobę. Ona była już we mnie od bardzo dawna, Ty dałeś Jej jedynie rozpęd, ale nie winię Ciebie. Jakże bym mogła? Dałeś mi rozpoznanie.

Tęsknię za Tobą. Nawet nie zdążyłam Cię przeprosić, ani utulić, kiedy tak bardzo się bałeś.





1 komentarz: