poniedziałek, 2 lutego 2015

02.02.15

Nie zamykam oczu. Nie mogę tego zrobić, bo gdy zamknę, momentalnie usypiam i znowu pojawiają się koszmary. Całe zło, jakie rozpasło się we mnie, rozbłyska, rozchodzi się i szczypie. Nie zamykam oczu, nie potrafię. Bo gdy to zrobię, natychmiast słyszę krzyki i skrobanie pazurów w drzwi, wycie, spluwanie, charczenie - ktoś się nieustannie dusi, ktoś stara się wyciągnąć coś ze swojego wnętrza - nieudolnie. Nie zamykam oczu, nie pozwalają mi.

Pootwierałam wszystkie pudełka z puklami włosów ludzi mi nieznanych. Pukle włosów są pięknie zawiązane wstążkami i nićmi. Pachną szeptem i baśnią, którą szybko spisuje na kartkach dziennika, póki historia jest taka żywa, taka świeża. Lśniące.
Przyszła, smutna i zimna, z opowieścią na rozgrzanych rozchylonych ustach.
Pozwoliłam jej mówić, pozwoliłam jej wziąć moje włosy i zaplatać je delikatnie w czarną koronkową wstążkę. To ją uspokaja, to daje jej czas między którym sama zanika, i gdy skończy już robić żywe skręcone gniazdo na mojej głowie, pustka.
Kawałek wstążki opada na ramiona, łaskocze szyje. Skręca się tak, jak moje włosy, tworząc żywe skrzydło kruka. Boleść i skrzek.
A potem pamiętamy tylko dotyk rozpalonych pazurów i to, jak całowała mój kark, jak zamieniała się w ptaka i mnie kazała zrobić to samo. Czarne skrzydła z naszych nagich pleców. Wielki kufer, do którego w pośpiechu wrzucamy swoje ubrania, odsłaniamy nagie miejsca do pocałunków. Pozwalam jej zrobić na moim ciele nową bliznę, pozwalam jej na to.

Czasami nawet splatamy się w każdym miejscu ciała.

Głosy. Wszędzie głosy. Nie pomaga gryzienie swoich dłoni. Wszędzie głosy.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz