niedziela, 20 stycznia 2013

20.01.13

Jest dziwnie, a może być jeszcze dziwniej, jeśli się postaram. Na zdjęciach człowiek przeważnie nie wychodzi tak, jak wygląda w rzeczywistości. Ja osobiście, nie lubię, kiedy ktoś robi mi zdjęcia. Mam wrażenie, że po prostu ktoś zamknął mnie całą w tym jednym małym zdjęciu. Czuje się, jakby zdjęcie wessało moją dusze. Wiem, że dziwne i niedorzeczne, ale nie chciałabym być zamknięta w pamięci aparatu, czy też na specjalnym papierze do drukowania zdjęć. Zdecydowanie bardziej wolałabym śmierć, wtedy przynajmniej byłabym wolna i nie musiałabym patrzeć na ten świat. A to chyba uczciwsze?
Kiedyś miałam taki sen, w którym ktoś nieoczekiwanie uwiecznił mnie w swoim aparacie. Pamiętam, że prosiłam go, by to usuną, niestety ten ktoś nic sobie z tego nie robił. Czułam czysty niepokój, który ogarnął mnie niczym kołdra w mroźną noc. W jednej chwili stałam przed jakimś obrazem, by w następnej poczuć się jak wchłaniający makaron spaghetti. Byłam w jakimś muzeum. Co więcej, nie byłam tam sama. Na ścianach były po zawieszone masę innych zdjęć, a ja musiałam odnaleźć swoje. Problem polegał na tym, że właściciele pozostałych zdjęć pałętali się po sali muzealnej tak samo niezdarnie jak ja. Wszędzie było pełno chaosu. Panikę dało się czuć nosem, a kuła ona tak nieprzyjemnie, jak utarty chrzan. Zadanie było proste: znaleźć zdjęcie, na którym się jest. Proste? To byłoby proste, gdyby nie fakt, że tych zdjęć było tysiące. Pamiętam, że biegłam poszukując owego feralnego zdjęcia. Ludzie, którzy robili to samo, prawdopodobnie przez tysiące lat, łapali mnie za ramiona, ciągnęli w dół, jak gdyby chcieli mnie wcisnąć w podłogę jak mokrą plamę. Nie, nie znalazłam swojego zdjęcia. I prawdopodobnie chwała małpie za to. Obok mnie pewien szczęściarz (a przynajmniej tak mi się zdawało), znalazł to, czego tak długo i uparcie szukał. Musiał w to zdjęcie tylko wejść, a podobno wróciłby do świata żywych, do swojego życia i koszmar by się dla niego skończył. A przynajmniej tak nam powiedziano. W momencie, kiedy zrobił to, co powinien zdjęcie go wchłonęło tak, jak obiektyw aparatu mnie. Ale to, co działo się z nim potem, wszystko wszyscy widzieliśmy. Został wchłonięty przez wstrętne, wręcz okropne, odrażające! ręce. Obdzierano go ze skóry, przecinano gałki oczne, który nie zostały wyrwane z oczodołu. Działy się z nim tak straszne rzeczy, a krzyk jego był tak straszny, że zaczęły nam wszystkim krwawić uszy. Potem jego zdjęcie po prostu zniknęło, by ustąpić miejsca innemu, nowemu nieszczęśnikowi. W tamtej chwili wszystko było dla nas jasne. Zostaliśmy skazani, a ucieczka groziła większymi katuszami, niż błąkanie się po sali. Spojrzałam do góry, by stanąć oko w oko z autorem mojego zdjęcia. Zaczęłam krzyczeć tak, jak jeszcze nigdy nie krzyczałam. W parę sekund, kiedy tak mocno krzyczałam, na moim gardle powstały pęcherze, które od razu pękały, wlewając się we mnie i wylewając się na mnie. Patrzyłam błagalnie na tego człowieka, a on odwzajemniał spojrzenie. Nieruchome, niewzruszone niczym spojrzenie.
Sen dziwny, ale skutecznie odstraszył mnie od jakichkolwiek zdjęć.

&&&

Ostatnio często mam ochotę wydłubać sobie oczy, by nie patrzeć na ten brzydki świat, i przebrzydłych ludzi. Nie mogę znieść widoku otaczających mnie debili. Jasne, pewnie - próbowałam odgrodzić się od tych tumanów, ale przecież wszystkich ludzi nie powybijam jak karaluchy. A szkoda. Oczu też tak naprawdę sobie nie wydłubie, bo akurat strata wzroku to jedyna fobia na punkcie mojego zdrowia, którą bardzo nie chciałabym stracić. Panicznie boje się utraty wzroku, a już zwłaszcza od kiedy przeczytałam pewną książkę, w której dziewczyna straciła wzrok w wypadku. To było straszne, jak to wszystko ze szczegółami opowiedziała co czuła, jak sobie radziła. Więc najchętniej zamieszkałabym w kosmosie. Chciałabym mieć takie zdolności, bym mogła przystosować się do atmosfery każdej planety i wybierać pomiędzy nimi jak w ubraniach. Tak. Wiem, że to niestety niemożliwe, ale mam tak straszną niechęć do tego świata, że aż wszystko mnie swędzi. A ludzie, o przepraszam - a politycy? To nie ludzie, to istoty o zerowym istnieniu mózgu. Straszne, jak takie tumany mogą rządzić naszym żałosnym państwem. Ale może to kiedyś się zmieni. Może narodzi się jakaś normalna, uczciwa osoba, zostanie sobie politykiem i wreszcie zacznie robić coś dobrze, a te palanty zaczną się od niego uczyć. Oczywiście szanse są niewielkie, ale chyba pozostała nam tylko i wyłącznie nadzieja na lepsze jutro, na lepszą przyszłość, na lepsze kiedyś.

***

Dostałam wreszcie okres, który spóźnił mi się tydzień. Wreszcie dostałam i zdycham, niestety ale nie jest źle. Albo jutro albo po jutrze idę na ten Atlas chmur. Może. Zresztą, dla mnie to bez różnicy. Książka jest fatalna. Tylko dwie części jako tako można było przeczytać, a i tak nie całkiem. P-o-r-a-ż-k-a. Wpierdzielam czekolady jedna za drugą. Jem sałatkę. Czytam. Piję kawę. Jutro albo we środę do biblioteki. Ciągle mam nadzieje, że z M. będzie lepiej. Nasz związek jest wart zachodu. Dlatego musi przetrwać jeszcze trochę, do póki musimy żyć tak daleko od siebie. Jutro dzień babci. Fajnie, że ktoś czyta mojego bloga i dziękuję. I przepraszam, bo niszczę wam psychikę.

TRUMNA ZAMKNĘŁA MI USTA.

Tak będzie wyglądał mój pokój w przyszłości. Bez dwóch zdań.

1 komentarz:

  1. Haha nikt mi nie niszczy psychiki prędzej ja komuś. Nie dziękuj. Nawet go obserwuję xd
    Wiesz, że mi też się kiedyś takie coś śniło.Ale to jakaś czarna postać wchłonęła mnie do aparatu. Nie wiedzieć czemu darłam ryja. xd
    Zapraszam do mnie xd

    OdpowiedzUsuń