czwartek, 17 stycznia 2013

17.01.13

Muszę zdecydowanie zacząć pisać tutaj częściej. Niestety nie było to możliwe przez minione dni, także wracam do ciebie mój kochany blogu dopiero dzisiaj. Nie miej mi proszę tego za złe, gdyż cały czas o tobie myślałam, ale albo nie miałam siły na pisanie, albo po prostu ochoty. Przepraszam.
W ostatnich dniach nic wielkiego się nie wydarzyło. Zaczęły mi się ferie, a już mija ich połowa co jest wielce nieprawdopodobne! Przecież dopiero co był poniedziałek... Wczoraj miałam księdza. A że mam takiego farta, to przyszedł akurat ten sam, którzy przygotowywał mnie do bierzmowania. Jego pierwsze słowa, nim jak cymbał śpiewając kolende wlazł nam do mieszkania, były 'znajoma twarz' i wgapiające się we mnie ślepia. Wbrew wszystkiemu to nie było miłe uczucie a już zwłaszcza, kiedy robił tak przy całej mojej pokręconej rodzince. Jeśli chodzi o dalszy przebieg moich urodzin, to było równie miło co wcześniej. Od E. dostałam Pierścień Atlantów. Wielu ludzi twierdzi, że przyciąga złe moce, a osoby opętane często miały go na palcu. Wszystko fajnie i te pe i te de, wygylygy omomo - ale:
1. Ja nie dlatego poprosiłam E. o kupno tego pierścienia,
ponieważ wierze w jego rzekomą 'moc' uzdrawiania
przynoszenia szczęścia i innych pierdół
2. Wszystkie te informacje o 'złym działaniu owego pierścienia' 
napisały osoby tak zajebiściekurwa wierzące w boga,
że to jasne, że PA jest tylko kolejny narzędziem, pretekstem,
by przeciągnąć człowieka w stronę wiary.
A JA WAM MÓWIE SPIERDALAĆ ODE MNIE.
BĘDĘ NOSIŁA SOBIE CO MI SIĘ ŻYWNIE PODOBA, I NIKOMU
NIC DO TEGO, A JUŻ ZWŁASZCZA NIE KATOLOM. AMEN.

Takie małe wygylygy, ale niestety musiałam to napisać, gdyż nie chcę niepotrzebnych komentarzy typu 'wyrzuć to cholerstwo, bo to narzędzie szatana', 'jesteś głupia, wierząc w szczęśliwe talizmany'. To nie narzędzie szatana. I nie wierze. A co do wyglądu owego pierścienia - wielu się nie podoba, a mnie tak bardzo, że to aż dziwne... Tak czy tak, jestem E. ogromnie wdzięczna.
Czytam aktualnie Atlas chmur, i z przykrością muszę stwierdzić, że póki co to mam ochotę cisnąć tą książkę pod łóżko. Pierwszą część czytało mi się tak topornie, tak niezwykle źle, nieciekawie, że go po prostu ominęłam. Kolejna część nie zapowiada się lepiej, ale postaram się dojść do końca. Ciesze się natomiast, że tejże książki nie kupiłam, a tylko pożyczyłam od E. Jutro być może idę na to (póki co) badziewie z C.A. ale nic nie jest pewne a i ja nie wiem, czy chce.

&&&

Zauważyłam, że KFC, do którego regularnie chodzę, by poczytać, popisać itd. zamieniło się ostatnio w coś na wzór kąciku dla wagarowiczów. Wszystko fajnie, tylko niestety owi wagarowicze zajmują najlepsze miejsca. I, cóż, zauważyłam, że wszystkie ekspresy do kawy psują się przy mnie. No, może nie konkretnie przy mnie, ale zawsze te, do których regularnie chodzę po kawę i gdzie tą kawę robią najlepszą. Mam nadzieje, że naprawili już przynajmniej ten w KFC. 

Nie wiem dlaczego, ale zaczęłam troszczyć się o innych. Na razie to dziwactwo postępuje stopniowo, jak choroba, która wżera się powoli, aczkolwiek skutecznie doprowadzając człowieka do obłędu. Od niedawna smakuje na nowo ten smak prawdziwej przyjaźni. To niesamowite, jakie szczęście może przynieść druga osoba. A wracając do troszczenia się o inne osoby, to robię to powoli, delektując się każdym uśmiechem, którym autorem jestem ja. Zawsze lubiłam uszczęśliwiać innych, ale nie robiłam tego głównie dlatego, że ludzie, a przynajmniej nie wszyscy, nie zasługują po prostu na starania się innych. A już zwłaszcza takie starania, które mają doprowadzić ich do uśmiechu. Wiem, na każdym kroku daje do zrozumienia, że ludzie nienawidzę. Trudno. Ale staram się przekonać chociaż trochę do najbliższych.

Madziu, przepraszam za wczoraj i za dzisiaj. Będzie dobrze. Staramy się obie i to jest najważniejsze. Czekam tylko na nasze spotkanie a potem to już będzie z górki. O ile w ogóle odważę się przyjść na owe spotkanie, bo już na samą myśl skręcają mi się jelita :D

***

Jeszcze tydzień i trzy dni ferii. Przez ten czas mam w planach czytanie na gwałt książek i spotykania się z E. i P. Och, i co ciekawe - zauważyłam, że jedząc normalnie a czasami nienormalnie dużo jedzenia, jak i słodyczy ja i tak nie przybieram na wadze. Co więcej - wszyscy na około mówią mi, że schudłam, co nie jest prawdą, ale dziękuję bardzo, to miłe.

HOMOSEKSUALNE TRUPY ŻADNE KRWI. TO MY.
OCH, JAKAŻ SZCZEROŚĆ. MRRU, MRRU.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz