sobota, 15 grudnia 2012

15.12.12

Dzisiaj sobota. Dzień znienawidzony przeze mnie, choć nie bardziej, niż niedziela. Dzisiaj w planach mam sprzątanie, bo przecież trzeba coś zrobić, gdyż zbliżają się święta. Ciocia w Holandii, ojciec nie pomoże, bo to leń. Więc wszystko zlatuje na mnie, ale może to i lepiej. Z całą pewnością posprzątam wszystko lepiej od niego. Nie wiem, czy ciesze się, na te całe święta. Nigdy ich jakość szczególnie nie lubiłam, a ta cała świąteczna atmosfera przesycona jest fałszem, obłudą i tandetą. Świąteczne ozdoby w sklepach wywołują u mnie odruchy wymiotne, gadki szmatki kto co dostanie, od kogo i za ile w ogóle mnie nie interesują, ale przecież każdy musi się pochwalić, bo inaczej jaki to miałoby sens? Klasowa wigilia, która z całą pewnością będzie jedną wielką niezręczną chwilą w chwili łamania się opłatkiem, plus minus kompot z suszonych śliwek, którego prawdopodobnie nie zabraknie, gdyż rodzice lubią nam robić na złość. Oczywiście nie wybieram się na to chore przedstawienie. Wystarczy mi, że muszę te wszystkie twarze oglądać codziennie w szkole, więc z wielką radością odpuszczę sobie oglądanie ich, a co najważniejsze życzenie im czegokolwiek w ten pięęknyy okrees w rookuu <ironia>. Ale nie żałuje, że tak postanowiłam - z wielką chęcią odpuszczę sobie ten cały cyrk i w klasie, i na sali gimnastycznej, bo przecież dyrektor coś będzie gadał, a jak on zaczyna, to trudno mu skończyć. Wszyscy nauczyciele już teraz zachowują się tak, jakby gardzili nami, uczniami, że muszę tracić ten sam tlen w naszej obecności. Cóż, nigdy ich jakoś szczególnie nie lubiłam, więc perspektywa nie widzenia wszystkich osób uczęszczających do mojej szkoły jest, cóż... bardzo kusząca. A po świętach i nowym roku ferie, więc... czego chcieć więcej?


Śnieg. Wszędzie śnieg. Eweryłer. Zapowiadają odwilż, więc mam nadzieje, że śnieg nie stopni tuż przed świętami, tak jak w tamtym roku, bo to by było strasznie chamskie.
Czytam właśnie książkę Zapomniane. Nie wiem, czy ta książka jest godna polecenia. Dlaczego? Otóż cały temat jest bardzo dobry, to całe zapominanie o danej godzinie i tak co noc. Ale to wszystko niszczy wątek miłosny, który akurat tutaj jest zupełnie niepotrzebny i niszczący wszystko - czyli całą książkę.

***

Przyłapałam się na tym, że obgryzam coraz częściej dolną wargę. Mimo bólu, ja rwę ją przednimi ząbkami cały czas, coraz bardziej. Krwawi i to mocno, a ja ssę ją razem w krwią, i zastanawiam się, czy tak samo jest z moim wnętrzem? Czy to przeze mnie całe moje jestestwo krwawi, a ja, w ramach rekompensaty, tą krew zlizuje, by nikt tego nie zauważył, by świat się tym nie poplamił. Ciężko mi siebie zrozumieć, i innych wokoło - ale innych już nie staram się zrozumieć, bo nie warto, a na samą siebie szkoda słów, bo przecież kiedyś będzie lepiej. Mam nadzieje, że kiedyś wszystko wróci do normy.
Ostatnio tkwię jakby w próżni. Cieszą mnie tylko dwa fakty: mam M., mam moje psiaka zasmarkańca kochanego. I to tyle, bo reszta się nie liczy.
Tak trochę marudzę na swoje życie, ale muszę podziękować, tak po prostu, życiu, bo jednak mam za co, mimo, że życiu nie należą się żadne podziękowania:
Dziękuję za to, że mam gdzie spać, co jeść i że mam rodzinę. Jako taką, i najchętniej bym ją zmieniła na lepsza, ale są przy mnie i kochają mnie a to się liczy chyba najbardziej. Dziękuję za to, że mam wody pod dostatkiem, tyle książek, tyle swoich rzeczy i że komuś na mnie zależy. Dziękuję Ci, życie, za to wszystko, ale czy mogło byś być trochę bardziej sprawiedliwe i nie tak okrutne? Byłoby fajnie.

Mam ochotę obejrzeć jakiś horror, ale póki co nie wiem jaki. Najsampierw sprzątanie, dokończenie książki, a potem film. Mam ochotę na kanapkę z serem żółtym... Mm... Chyba są nawet świeże bułeczki. Trudno, muszę je zjeść, bo ssie mnie.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz