poniedziałek, 28 września 2015

28.09.15

Krwawy Księżyc, ciało porastają Jego malutcy bliźniacy - 27 IX 2015 rok

Wszędzie porozrzucane wstążki, wyglądają jak pukle włosów albo wydarte materiały z sukni Złej, jest ich tak dużo, patrzenie sprawia ból. Odbijają się w nich twoje drewniane oczy, w każdej zaplątany mój pojedynczy złoty włos.

Po jesiennym spacerze z D. - podczas którego bawiłam się łupinkami po kasztanach i szeleszczącymi liśćmi wplątanymi we włosach - wróciło Oczekiwanie na otwarcie barier, przecięcie pojedynczych niteczek, odstąpienie od mgły na ciele i w oczach - wszystko było klarowne, naznaczone Przymierzem - nasze dłonie całe w złotych obrączkach, na jednym palcu syczący pierścionek z czerwonym oczkiem, w zębach zatrzymany średniej wielkości krzyż. Pisałam list do Mojego Drżącego Ptaszka, Malutkiej Dziewczynki, z którą połączyło mnie nieme zrozumienie, więź utkana z burzowych chmur. 

Nocą... Karłowate cienie na ścianach, poruszające się jak te złe postacie w bajkach. Myśli ukryte pod opadłymi liśćmi, a potem krzyk, potem tylko ten krzyk, którego nie można było znieść. Białą sukienkę podwinąć tak, by uda móc bez trudu nadstawić czarnemu psu do pogryzienia.
Nocą paliło się w nas malutkie światło, zimne światło jak blask Księżyca. Zabrakło mi Jej. Zabrakło mi Jej tak bardzo, mojej Byłej Kobiety o najpiękniejszych niebieskich oczach. Kiedyś wyobrażałam sobie, jak ubieram Ją w suknie w kolorze szafiru... Uklękłam przed kufrem, wyjęłam tę-rzecz. A potem jakby ciemność, po której przychodzą podstępem zastępy umarłych, miliony ptaków z ostrymi dziobami, z kawałkami mięsa, mięso modlitwy. Pamiętam tylko jak ściągam z siebie każdą rzecz, otrzepuję się z każdego ostatniego dotyku, robię miejsce dla-rzeczy-od-niej. Naga, bezbronna jak nigdy wcześniej i nigdy później, na ciele jedynie tylko ta-rzecz, nic więcej... Ostatni łyk wina, a potem ten czerwony płyn zaschnięty na opuszkach palców, a może to była krew? Skulona w pomiętej zimnej pościeli, ostatnim co zobaczyłam, było światło Księżyca odbite od budynków i wysokich drzew. To niezwykłe światło noszące w sobie umarłych, dusze zagubione, a tej jednej nocy zaciekawione i poruszone do głębi swojego szklanego jestestwa.

Sen.
Śnił mi się Księżyc, pełny Księżyc - na moich oczach pokrywał się krwią , na moich oczach powstawały w nim kratery, odprysk jak gdyby tysiące gwiazd wylatywało z jego ran, wprost do mojego ciała. W tym śnie pokrywał się czerwienią, chmury próbowały pochwycić jego ból.
A potem powrót - miałam go także na jawie i to było najcudowniejsze uczucie, bo nie utraciłam Przyjaciela i Jego mocy. Miałam Go tu także... Najpierw jako Biała kulę z czarną dziurą, a potem jako skrwawionego, po własnej drodze krzyżowej.
A potem, a potem... Na skraju łóżka położył się lis. Pomógł mi zasnąć. Pomógł mi przejść przez następne sny. Na piersiach leżały porozrzucane Jej pocałunki. Całe ciało w małych księżycach.

3 komentarze:

  1. jestem pod ogromnym wrażeniem Twoich słów, bardzo się rozwijasz w przenoszeniu nas do innych miejsc
    bardzo lubię gdy piszesz o kobietach, swoich kobietach i o tych które ukrywasz w sobie a sposób w jaki opisujesz cmentarz Rakowicki - mogłabym czytać tak całe życie, nigdy nie znikaj prosze

    najserdeczniejsze pozdrowienia

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. dziękuję, bardzo dziękuję, to ważne słowa dla mnie. (nie zniknę, mam tu dla kogo pisać)

      *
      "Stoimy w twym ogrodzie rok po roku
      jak drzewa słodkiej śmierci, nią ciężarni,
      lecz czasu zbioru ze starości czarni
      i jak niewiasta z twojego wyroku
      zamknięci, próżni, bezowocni, marni."

      [R. M. Rilke]

      Usuń
  2. Idealne.. Pachnące magią.

    OdpowiedzUsuń