środa, 24 czerwca 2015

24.06.15

Pewna Kobieta tej wiosny straciła rozum i jej czarne jak smoła włosy powoli zaczynały robić się popielate. Skronie pulsowały, na rzęsach zaczęły osiadać resztki piękna. Nigdy nie ścinała włosów, całe życie rosły dla mężczyzny, któremu wyrósł olbrzymi garb. Na dnie jasnobrązowej szafy trzymała wykrochmalone obrusy. Zawsze powoli składała je przy zachodzącym słońcu i przy śpiewie bardzo już starych ptaków.

*

Mieszkamy na Księżycu. Trzymałam Twoje trzęsące się dłonie i podprowadziłam na świeżo wyrośnięty kwiat. Usiadłeś na nim, taki przestraszony i zmęczony. I to wtedy przetarłam Ci oczy bawełnianą chusteczką w kolorze skóry po kąpieli w jeziorze. I nagle zobaczyłeś. Zobaczyliśmy. Kratery nosiły w sobie tajemnice widoku tworzącej się apokalipsy, a my mieliśmy odkrywać ją przez wiele tysięcy lat. Pozwoliłeś. Pachniało solą, świeżo stworzonym morzem, spalonym i nowo narodzonym lasem, narodzinami roślin i czegoś, przed czy musielibyśmy ukrywać się, ale już nie musimy, nie musimy...
...bo nauczyłam się zaplatać na włosach Kobiety dwa grube warkocze, a potem owijać je wokół Jej głowy, tworząc potężne gniazdo węży. Kuszące i niebezpieczne. Tak stworzyłam ułamaną istotkę, co nosiła w sobie szczep Meduzy i pięknie śpiewała Nam w nocy.

Wszystko jest tu w kolorze duchów, zjaw - błękity woskowych kości, strzępki spiłowanych kłów - dlaczego tak bardzo boisz się swojej prawdziwej natury? Siadam na skraju jednego z kraterów i obserwuje kosmos, te wszystkie gwiazdy, które tak mi opowiadały baśnie i dopieszczały moje zmysły. Mleczną Drogę mam na wyciągnięcie ręki, więc biorę kawałek na opuszek palca i smakuje jej. Taka pyszna, lodowata dłoń wyobraźni. I płacze, bo przypominam sobie widok Starego Pana, który opuszczał trumny, starą dorożką pełną trumien przemierzał lasy i kazał mi, bym towarzyszyła w tej odrażającej wędrówce. I mnie się to podobało, jak mnie usprawiedliwisz?
Staram się rozruszać Twoje zastałe kości, udaje że nie słyszę, gdy strzela Ci w biodrze.

Żyjemy na Księżycu mój Starcze.

Kiedy zasypiamy, przenosimy się do lasu, do momentu naszej przemiany. Wychodzimy z naszych kruchych ciał. Dwie zjawy. Czym się staliśmy? Odpowiadamy na ludzkie próby sprowadzenia na ziemie duchów i demonów. Odpowiadamy na ich modlitwy i przyzywanie, patrzymy jak siedzą w kręgu, albo bawią się tablicą ouija. Zatem czym jesteśmy?


4 komentarze:

  1. te wszystkie Słowa tak brzmią, jakbyś układała je w modlitwy...dziękuję Ci, Leire Latent, za każdy fragment, zdanie

    OdpowiedzUsuń
  2. Tęsknimy. Nie traktuj tego jako próbę wywarcia na Tobie presji. Poprostu tęsknimy.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dłonie pozwalają mi pisać już tylko w swoim dzienniku.
      Intymnie.

      Usuń