niedziela, 5 kwietnia 2015

05.04.15

Słyszę mechanizmy starych zabawek. Nie dociera do mnie nic, prócz ich głośnej obecności. Te piękne arcydzieła wychylają się nieśmiało zza mebli, niczym porzucone, tak mocno niechciane wspomnienia. Ćwicząc bezruch słyszę ich każdy ruch, który wyciskają z zastałych stawów. Wiem, jakie to dla nich trudne i ważne. Z początku bardzo bałam się ich modlitwy. Ale teraz pozwoliły mi zrozumieć. Myślałam, że pokazują mi się po to, bym mogła je naprawić, ale wsłuchując się w ich melodyjne prośby, wychwyciłam cichutki protest. Nie chcą utracić tego, czym się stały, nie chcą zamilknąć w pięknie, w dźwięku przyjemnym dla ucha, który nie ma śladu bólu i przeżyć. Ich maleńkie trybiki wydawały żałosne jęki, jak gdyby klątwa powoli przeżerała je dopełniając się powolutku... Narysowałam to, wyśle Ci w liście.

Ołowiany żołnierzyku, który walczyłeś za Nasze Dobre sny.
Braciszku Duszy Dobrych Ludzi

Pamiętasz to stare łoże z baldachimem? Było bardzo duże, a te cztery filary, tak wysokie i ciężkie, przypominały mi stare drzewa, w których zamieszkały driady. Usypiając w tym miejscu zawsze miałam wrażenie, że chronią mnie, że próbują wkroczyć w moje sny, gdy robi się w nich bardzo nieprzyjemnie, wręcz makabrycznie... (driady robią mocny wdech. to, co wychodzi z ich ust - ta mgiełka szarej magii - ma w sobie drobinki, pyłki trujących kwiatów. pamiętasz, jak mi to mocno, mocno pomagało?)
Pamiętasz to stare łoże z baldachimem, kryjące w sobie burzowe niebo, a kiedy czytaliśmy Muminki - las?

Musiałam rozebrać je na maleńkie części. One mi kazały, musiałam posłuchać, bo - szczerze mówiąc - sama byłam ciekawa, co konkretnie to święte miejsce kryje w głębi. Nie bój się, nie uszkodziłam drewna, mityczne stworzenia nie ucierpiały, a ja sama nabawiłam się jedynie kilku nacięć i sińców na dłoniach i szyi.
Zobaczyłam Sny, Istnienie, pierwowzór, groteskę. Ile żył może mieć nasza świątynia koszmarów? Okazuje się, że wiele, że to tak naprawdę plątanina żył we wszystkich kolorach (wyblakłych, przybrudzonych - ukazany jest tu czas). Pełno igliwia, maleńkich zaschniętych owadów i skruszonych kości naszych przodków.

Ułożyłam to wszystko w pewien schemat, położyłam się blisko tych skarbów i smakowałam zmienionego powietrza, smakowałam każdą kropelkę ich kryształowych łez. Śpiewały, śpiewały jeszcze przez długi czas.
Złożyłam świątynię - zajęło mi to dużo czasu, podczas którego śpiewałam wraz z nimi, zaśpiewam i Tobie w odpowiednim czasie.
Położyłam się, gładząc moje ukochane driady, układałam dla nich nową modlitwę. Nie dotykaj mnie. Usłyszałam dźwięk zepsutej pozytywki i to był znak. Przykryłam się mchem, zapachem lasu.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz