sobota, 18 stycznia 2014

18.01.14

Odpowiadając na pytanie: nie, nie mogłabym, nie zrobię tego. A jeśli coś nie pasuje, to paszoł won :)
To naprawdę takie zabawne, kiedy ktoś wiecznie cię do czegoś zmusza. Zmusza do pisania, rozmawiania, dzielenia się swoimi uczuciami, a w skrajnych przypadkach do tego, by z tym kimś być. I jeszcze będzie miał czelność pisać ci, że bawisz się w jakieś chore gry. Cudownie. Jednak jeśli proste słowa nie docierają, gdy prosty przekaz nie dociera, to przykro mi, ale ja mogę tylko załamywać ręce, bo na głupotę ludzi jeszcze lekarstwa nie ma. Do czego to doszło, by wmawiać mi rozdwojenie jaźni, i jak gdyby nigdy nic uprzykrzać niemalże każdą chwilę życia. Jesteście siebie warci, choć nie mnie już oceniać. Zapinając długi czarny płaszcz prychnęłam pogardliwie, machnęłam ręką i zabierając ze sobą jedynie książkę, wyszłam z tego grajdołka, najdalej. Najdalej jak to tylko możliwe, bo nie wiem jak wasza, ale moja cierpliwość się skończyła. Powinnam była przewidzieć, że tyle razy nie wchodzi się do tej samej rzeki. Limit jest na dwa, a ja już dawno temu go przekroczyłam. Więc teraz mam nauczkę, ale jakoś dotrwam. Najwyżej zamkną mnie w jakimś zakładzie dla psychicznie chorych, i w sumie też dobrze, bo świat będzie mieć ode mnie spokój. Jedynie personel szpitala nie, ale on akurat będzie musiał sobie jakoś poradzić. Najwyżej skończą jak ja i mnie podobni.
Portret duszy. Chciałabym taki mieć. Stworzyć go i stwarzać codziennie na nowo, choć z każdym jego płótnem lepiej, inaczej. To byłoby niebezpieczne - zostawiać gdzieś swoją duszę, lub jej odbicie gdzieś, gdzie ktoś mógłby je ukraść. Na straży postawię elfy. Długie siwe włosy, śmieszne ubranie lśniące rosą. Niech pilnują. Kiedyś głaszcząc twarz elfa nadziałam się na jego ostre uszko. Pozostawiłam na nim mały płat swojej skóry, a on z wdzięczności wycałował, wylśnił mi się... Potem z nadzieją w oczach dzielił się każdą łzą, każdym owocem i pomagał żyć. Zawsze był i zawsze będzie, dlatego wiem, że jakoś dam radę. Zabawne. Czekam z utęsknieniem na dwunastą żeby to wszystko wyrzygać, żeby to z siebie zrzucić i móc odetchnąć. Odetchnę. Jeszcze tylko trzy godziny, potem już zniknę. Zostawię tylko ten portret. Z zamkniętymi oczami, z których końca rzęs skapuje rosa. Widzisz? Rosa jest najczęściej obecna, któż będzie ją winił?
Uśmiech.
Ze zwinnością małego dziecka ścigam motyla. Zawsze obrywałam im skrzydła, kiedy już udało mi się je złapać. Kiedyś zrobiłam wyjątek, i od tej pory przylatują do mnie codziennie.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz