niedziela, 12 stycznia 2014

12.01.14

To naprawdę dziwne, nie mieć od Ciebie nic. Być może cisza w naszym przypadku jest najlepszą drogą wyjścia, jednak wierze, że mogło się to skończyć dużo lepiej. Przyjemniej, o ile koniec może taki być. Niestety wyszło jak wyszło, a ja ze zdziwieniem stwierdzam, że mimo strachu - jest mi smutno. I tak przez większość mojego czasu, którego ostatnio nie mam zbyt wiele. Jest mi smutno. Dużo intensywniej niż zazwyczaj, bo ten smutek, jaki jest codziennie, teraz chowa się nieśmiało przed siłą tego smutku, który przyszedł przed kilkoma dniami. Nawet kiedy zamykam oczy, czuję pod powiekami brokat. Złoty, ale niezwykle mocno drażniący moje gałki oczne. Niezwykle...
Nadal jestem igiełką, która została porzucona na plantach w Krakowie. Patrzę na ludzi, którzy najczęściej spieszą się, być może nawet do kogoś. Być może mają do kogo się tak spieszyć, i spieszyć się, się. Widzę na ich twarzach wyżłobione bruzdy zdenerwowania, stresu, życia, albo po prostu starości. Najczęściej zmartwienia? Tylko nieliczni spoglądają szybkim wzrokiem na taką mała igiełkę, tak mocno odznaczającą się delikatnością swojego bladego ciała. Ale żaden z nich nie podszedł. Nie zapytał, jak mi pomóc. Z jednej strony to dobrze, bo naprawdę nie wiem, jak mogłabym mu odpowiedzieć. Z drugiej jednak strony, taki przejaw lekkiej czułości, zrobiłby mała kreskę na moim oszronionym wnętrzu, na jego oszronionej szybie. Widzę mnóstwo magicznych chwil, i choć muszę je szybko wchłaniać w siebie, by przestraszone nie uciekły, to tak naprawdę nic nie szkodzi... Drapię swoje ręce, by na tej bieli powstały czerwone kreski. Bez krwi. Po prostu czerwone kreski, by coś zaczęło się dziać. To takie, fascynujące...

Dziękuję Wam, moje Delikatne Roślinne Puchy... Jesteście takie kochane.

Witaj, nieznajomy. Nawet nie wiem jak na imię masz.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz