poniedziałek, 16 grudnia 2013

16.12.13

Drogi Nauczycielu,

Udało się. Nadal oddycham i poruszam swoim ciałem, jak zawsze. Nic się nie zmieniło, nie na zewnątrz - tak jak mówiłeś. Muszę przyznać Ci racje. Jesteś rzeczywiście tak mądry, jak myślałam. Nadal wyglądam tak samo, nadal poruszam się tak samo, ale czuje, że w środku mnie... Mnie samej bardzo ubyło. Jeszcze rok temu na pewno nie przejęłabym się tym wcale, ale teraz to zupełnie inny czas i zupełnie inna ja. Ty wiesz.
Udałam się dzisiaj do biblioteki, zrobiłam, jak mówiłeś. I muszę przyznać Ci ponownie racje - podziałało. Cóż za ironia, że znasz mnie tak dobrze. Niestety teraz muszę Cię zmartwić. Przed chwilą rozorano mi rękę pazurami. Kto by pomyślał, że to stworzenie ma w sobie tyle siły, kiedy myśli, że zagraża jej życie. Kiedy myśli, że umiera. Zaspana, nagle w obliczu zagrożenia zaczyna się bronić. I broniła się. Podczas gdy ja tylko trzymałam dłoń na jej klatce piersiowej, licząc do sześćdziesięciu a potem do siedemdziesięciu, kiedy to nic nie pomagało. Mam czerwone ślady, które niewyobrażalnie pieką. Parzą, jakbym tą jedną częścią siebie była w piekle i demony właśnie jedzą każde ścięgno, każdą kosteczkę, całą skórę... Zdzierają ją żywcem, oddzielają od mięsa, a potem tną ją w cienkie paseczki, by następnie, zanurzając w mojej krwi, wciągać swoimi krzywymi ustami jak makaron. Czy to, co Ci opowiadam jest dziwne? Leje mi się krew. Bo widzisz, teraz moje myśli skupiają się na niczym. Nic jest piękne. Nicość to skarb dla problemów, bo mają wtedy czas, by zebrać siły.
Chłonę każde słowo, litery już mieszają mi się przed poranionymi oczami. A mimo to nadal czytam, i kiedy zamykam czy, widzę ciemne linie na jasnym tle. Ta ciemność, to litery, choć zlane w ciąg, w coś smutnego. Trudno jest odczytać choćby jedną literkę nie myląc się, a co dopiero doszukiwać się wyrazu... Dziś jest pełnia. Prawda? Potwierdź lub zaprzecz. Lepiej potwierdź, bo to będzie oznaczało, że nie zwariowałam, i że nadal jestem większą częścią siebie wśród żywych. Wpatrując się w ów księżyc miałam wrażenie, że z każdą pełnią jest coraz bliżej nas i ziemi. To straszne. Myśl, że można by było oglądać go z tak bliska, odsłaniając każdą jego tajemnice i całować każdą ranę... To straszne.
Zrobiłam jak mówiłeś. Teraz czekam na Twoją żonę, by móc usiąść z nią w wielkim ogrodzie waszego zamku, willi? Po prost waszego wielkiego, starego jak świat domu. Najpiękniejszego. Czekam, by móc wypytać ją o wszystko. Czekam... Usiądziemy na ławeczce, tuż pod drzewem, wydającym na świat małe wróżki. Będziemy zajadały się jabłkami, delikatnie przesuwając opuszkami palców po starych książkach. Weźmie je z Twojej biblioteki, boi się, że będziesz zły, gdybyś się o tym dowiedział, więc o niczym nie wiesz. Zapomnij, co przed chwilą przeczytałeś. I będzie mi śpiewała. Zawsze potrafiła przenieśc swoim głosem w inny świat. Działa inaczej niż książki, ale przenosi w równie fantastyczny świat. Wiesz o tym? Wiesz, dlatego kupujesz Jej codziennie po siedem buteleczek pewnego syropu. Dzielnie sprawuje swą rolę, chroniąc Jej gardło od wieków. Codziennie kupujesz siedem buteleczek pewnego syropu, a potem schodzisz na dół do piwnicy, i układasz każdą buteleczkę etykietką do przodu, jedną po drugiej. I pozwalasz im się zakurzyć. Kochasz każdą kropelkę. Lepką kropelkę. Oblepia każdy mój palec. Wypijam Twoje zapasy, kiedy jest mi smutno. Przepraszam.

Nie miej mi tego za złe, dobrze?

Latent


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz