sobota, 14 września 2013

14.09.13

Miło byłoby pocałować każdy swój oddech delikatnym muśnięciem warg. Ładnie byłoby uchwycić oczami całe piękno zawarte w sobie samym. Cudownie byłoby zaprzestać ciągłej kłótni toczącej się w własnym wnętrzu. Okropnie jest mieć tą pewność, że to tylko złudzenie. Trzeba być mądrym człowiekiem, bo inaczej nie zrozumie się siebie. Choć chyba to bzdura, bo nawet ludzie mądrzy siebie do końca nie rozumieją, ale są przynajmniej na lepszej drodze ku temu. A my? Ludzie prości, pospolici, szare myszki syczące na każdego w obawie o swój zdrowy rozsądek, ale mimo to poszukujące miłości, co my możemy o sobie powiedzieć? O tej drodze, która robi się coraz trudniejsza, coraz bardziej zawiła, coraz bardziej nie do przejścia? Piszcząc zamykamy się w sobie, boimy się rzeczywistości, tego co jest na zewnątrz, ale przechodzimy w ataki histerii, kiedy z kolei dają nam wybór zamknięcia się wewnątrz siebie. Bo w głębi wiemy, że to właśnie tego co jest w nas należy się obawiać, nie jedynie świata i tego, co nam może zaoferować.
Maksymalny wymiar kary dla człowieka to chyba nie móc być z osobą, którą kocha całą swoją częścią. A może się mylę? Powinniśmy uważać na to, co dzieje się w naszych głowach. Idą dni zimowe, straszne, czarne i krótkie dni pomieszane z jeszcze czarniejszymi, długimi bez końca nocami. Dzień staje się krótszy, bo noc przychodzi coraz szybciej, wpycha się swoimi butami w granice światła i unosi dumnie głowę, mówiąc w ten sposób, że teraz to ona panować będzie dłużej i osłabiać ludzi bardziej. Nie śpię. Zbyt długo nie śpię. I widzę, że jaśniej robi się dużo później, niż się do tego przyzwyczaiłam. I coraz dłużej boję się, że coś dzieje się nie tak, jak powinno. Pozwólmy sobie umrzeć, by w następnej kolejności krzyczeć o niesprawiedliwość. Jeszcze tylko jeden kubek kawy, jeszcze tylko pierwszy i ostatni kubek gorącej czekolady. Potem mogę zamknąć oczy i uśmiechnąć się leciutko, może nawet cichutko zaśmiać się na głos, może... Może spróbuję nie mrugać powiekami, nie dać oczom nawilżenia i doprowadzić do ich całkowitego wyschnięcia? Może zedrę wszystkie paznokcie, wszystkie i całe, ot tak by coś się działo? A może zwyczajnie nastawię budzik, tak na wszelki wypadek, położę się spać i będę śniła o czymś najwspanialszym? Gdyby to ode mnie zależało zjadłabym jeszcze tabliczkę czekolady i wtuliła się w czyjeś ramiona. Dostała całusa w czubek głowy. I namiętny pocałunek prosto w me spękane usta. Nie warto wbijać sobie długopisu prosto w oko. To będzie bolało. Kap, kap, kap...
Nie potrafimy już ze sobą rozmawiać. To, co teraz jest między nami jest żałosne. Wygląda jak kwiat, któremu odpadają jego płatki. Już prawie ich nie ma, a te, które jeszcze jakimś cudem się trzymają, są wyschnięte, zaczynają tracić swój blask. Tego chcieliście?
Zimno. Potwornie, zimno. Mam wrażenie, że nawet moje kości są pełne zamarzniętej wody, a sople okalają moje serce. Naprawdę jestem tym wszystkim cholernie zmęczona, a monotonia i stres jaki mi ciągle towarzyszy doprowadza mnie do szału. I twój głos również. Przestań gadać proszę, przestań. Chcę wejść do twojej sypialni w nocy i wyciąć ci język. Zamilcz proszę. Masz taki przepity głos, gówniane myśli. Jesteś głupcem. Zamilcz.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz