piątek, 5 października 2012

05.10.12

Na dobrą sprawę nie wiem co ze sobą zrobić. Robię wszystko to, co zwykle, jednakże powoli tracę siły. Śmieszne prawda? Tracę siły, choć nie robię niczego takiego znowu męczącego. Mycie zębów napawa mnie obrzydzeniem, i to nie z tego powodu, że moje zęby są łe, błe i fu, tylko dlatego, ze ta czynność jest nużąca, męcząca ha hi he. Kaszel doprowadza mnie do szału, a i tak to jeszcze nic, w porównaniu z przygotowaniami do bierzmowania. Strasznie wymęczyłam się w tym ohydnym kościele, na tej ohydnej mszy, z tymi wszystkimi ohydnymi ludźmi. No ale cóż, mus to mus, bo inaczej kicha. A przyjaciółka ostrzegała... Na jutro mam takie plany: sprzątanie, męczenie się z moją kochaną P. i wysłuchiwanie tych bzdur typu 'gdzieś ty była?'.
Aktualnie przekonuję tatę do kupienia mi glanów. Parę tygodni temu był stanowczo na nie, ale że ja mam po prostu to coś, czego nie sposób nie zauważyć (tak, tak, to się nazywa dar przekonywania moi drodzy) to powiedział, że głęboko się nad tym zastanowi. I jeżeli moje wyniki w pierwszym semestrze będą zadowalające (czyt. nie będę z niczego zagrożona) to jest to bardzo możliwe, że na gwiazdkę je dostane. No, no to więc do roboty, bo dla glanów wszystko. Żeby nie napisać glanków. Nie no rany, jak można nazwać tak te cudeńka? Także teraz czeka mnie mnóstwo nauki, i muszę poprawić już kartkówkę z geografii. Da się zrobić. No bosz kurdesz w mordesz ja je MUSZE MIEĆ!!!
W poniedziałek idziemy do muzeum. Wszyscy stwierdzili, że na dwie pierwsze lekcje nie idą, na co wychowawczynie zaczęła się z nas śmiać. Ale jest w porządku - mimo wszystko. We wtorek jedziemy na trzy dniową wycieczkę - czy nie mogę się doczekać? Nie. Jest mi w dalszym ciągu wszystko obojętne. Chociaż miło będzie nie mieć lekcji i to tych najgorszych. 110zł na trzy dni, z wyżywieniem i tego typu sprawami, to jednak zalicza się na okej. Mam nadzieje, że będzie znośnie, bo na fajnie to za duże progi na te klasowe nogi.
Zmieniłam trochę wygląd bloga. Bo tak i już. Jeszcze waham się ze zdjęciem w punkcie 'o mnie', ale to już się kogoś poradzę.

***
Ludzie wiecznie się zmieniają. Czasem nawet nie wiedzą kiedy ta zmiana nadchodzi. I chociaż jedni potrzebują radykalnej zmiany, to oczywiście nie wszyscy. Jedni popełniają taki błąd, że zmieniają się z lepszego człowieka, na takiego, którego ma się ochotę kopnąć za przeproszeniem w dupę. A ja się nie zmieniam. Nie mam po co zmieniać się na gorsze, nie mam po co robić z siebie błazna, w tym świecie, gdzie to jest na porządku dziennym. Nie mogę powiedzieć o sobie, że jestem inna, bo to nie mnie oceniać. Nie ciągnie mnie na żadne imprezy, do palenia ani ćpania również. Być może jestem nudna, ale co z tego? Dla siebie nie jestem, bo wiem co to zabawa, ale nie będę jakimś totalnym świrem, bo to już nie dla mnie... Jedni mówią, że za szybko dorosłam, ale mnie to odpowiada. Wolę być taka, niż jakąś plastikową lalą, z maratonami na gicach i jakiś odblaskowych, śliskich bluzach, których teraz wszędzie pełno. Jestem jaka jestem, i jestem nawet z tego zadowolona, że mam więcej oleju w głowie, niż połowa mojej nędznej szkoły. Przechwałki? A nawet jeśli, to mam prawo od czasu do czasu siebie samą pochwalić. Codziennie rzucam w siebie obelgami, to raz na bardzo rzadko mogę powiedzieć o sobie coś dobrego. Zgrzeszyłam?

AGRR.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz