niedziela, 30 września 2012

30.09.12


Leżysz zabity, i jam też zabity,
Ty - strzałą śmierci, ja - strzałą miłości,
Ty krwie, ja w sobie nie mam rumianości,
Ty jawne świece, ja mam płomień skryty,

Tyś na twarz suknem żałobnym nakryty,
Jam zawarł zmysły w okropnej ciemności,
Ty masz związane ręce, ja wolności
Zdobywszy mam rozum łańcuchem powity.

Ty jednak milczysz, a mój język kwili,
Ty nic nie czujesz, ja cierpię ból srodze,
Tyś jak lód, a jam w piekielnej śreżodze.

Ty się rozsypiesz prochem w małej chwili,
Ja się nie mogę, stawszy się żywiołem
Wiecznych mych ogniów, rozsypać popiołem.



***

   Ale już dość tego użalania się nad nieszczęśliwą miłością. Nadal jest źle, wręcz tragicznie, ale widocznie tak musiało być. Widocznie to nie było tak silne, jak mówiłyśmy, i się rozsypało. Nie wiem, co teraz się ze mną stanie, i choć łzy same spływają, nie potrafię ich powstrzymać, to chyba czas się z tym wszystkim pogodzić...
   Jestem totalnie przeziębiona. Smarki same lecą, głowa sama boli, a ja kurde mam dzisiaj jakiś pieprzonych gości. Oczywiście uciekam od nich jak najwcześniej, nie ma opcji, że będę siedziała i wysłuchiwała jakiś pierdół babć. Na dzisiaj nic wielkiego nie planuje. Tyle tylko, że odrobię zadania, posprzątam, wyjdę gdzieś z E. no i w sumie... W sumie tyle, takie mam nudne życie, że ysz. 
   Coś nie mam ostatnio ochoty tu pisać, i chyba usuwam bloga, coś mi się tak wydaje.

***

Wczoraj, kiedy siedziałam z P. w kfc, na przeciwko nas, siedziały dzieci, no takie dzieciaki. To, że były głośno, to jedno, to, że wkurzałyśmy się na nie, to drugie, ale to w sumie wszystko bledło przy tym, jak one się śmiały. One się śmiały... Żyły chwilą, były tak szczęśliwe. Tak cholernie szczęśliwe, a ja się zastanawiałam, jak mogą być tak szczęśliwe, kiedy osobie obok wali się życie? To niewiarygodne... Miałam wrażenie, że te śmiechy są szydercze, że są wycelowane we mnie, bym zobaczyła, że one się tym nie przejmują, że szczęście dalej istnieje, choć to oczywiście dla mnie teraz jest nie do pojęcia. Życie po raz kolejny rzuciło mnie na głęboką wodę, a ja właśnie sobie teraz uświadomiłam, że nie umiem pływać*.
Nie potrafię już żyć chwilą. Ja naprawdę nie chcę żyć... Żadna nowość, ale kiedy tak myślę, to naprawdę dzień, w którym się zabije, przybliżył się szaleńczo. Nie zdziwię się, jeśli to zdarzy się i dzisiaj.

*Umiem pływać, ale mam wrażenie, że właśnie przestałam.


Rym tym tym, sra ta ta. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz