piątek, 28 września 2012

28.09.12

Wczoraj chciałam napisać piękne wyznanie, a dzisiaj chcę już odejść z tego świata. Ale zmiana, no nie? Po cholerę jest ta zesrana miłość? Po co ona ma nas tak ranić do żywego, skoro świat i życie robi to dobrze i bez niej? Jakby nam było mało... Nie chcę kochać, jeśli to ma tak wyglądać, jeśli to ma tak boleć. Chciałabym, żeby wszystko było tak, jak kiedyś. Zanim wyznałam prawdę. A teraz czuje jakiś chłód. Paranoja? Możliwe, ale to jest zbyt silne, i trwa zbyt długo, by to było takie sobie mylne uczucie. Co ja mam robić...
Tak bardzo chcę z Nią być, ale chyba to co między nami było, ta więź, bez ochłodzenia, przed wyznaniem, to chyba nie wróci... I dlaczego? Dlaczego tak ma być, teraz, kiedy nie mam już napięcia, że będę musiała bez Niej żyć? Jeszcze wczoraj widziałam przyszłość... Rozumiesz? Od tak dawna, kiedy dla mnie moja przyszłość nie istniała, kiedy wiedziałam, że nie dożyje dwudziestu lat, bo się zabiję - po raz pierwszy dzięki Niej swoją przyszłość zobaczyłam. Dałam radę na nią spojrzeć, i ujrzałam ją z Nią - razem. Teraz ponownie jej nie widzę, i jedynym wyjściem jest śmierć.


***

Leżysz.
Woda unosi cię na swej powierzchni.
Słyszysz swój oddech, brzmiący jak posapywanie sadysty,
znęcającego się nad swoją ofiarą.
Oddech i nic poza tym.
Zmiana otoczenia.
Podchodzę do siebie, bo to ja jestem tą ofiarą.
Wypadłam ze swojego ciała, a teraz mu się przyglądam.
Nie mogę nic mówić, ponieważ mam rurkę w gardle, leżę na łóżku, przywiązana do niego pasami.
Ironia losu?
Brakuje mi jeszcze kaftana bezpieczeństwa, ale i on na mnie czeka w rogu pokoju.
Tuż nad oknem z kratami, owiniętymi w pajęczyny.

***

Pitolenie. Jestem zła na siebie, na Nią, na wszystkich i wszystko. No bo żeby was wszystkich posrało! Ja jestem zwyczajnym człowiekiem! Są gorsi ode mnie, więc dlaczego mam wrażenie, jakbym to ja przejmowała wszystkie kary najgorszych zwyrodnialców na świecie?!
Dopadło mnie przeziębienie. Czuje się chujowo. Chce mi się siu siu, ale jestem zbyt wielkim leniem, żeby ruszyć swój tyłek do kibla. Oj... Nie ładnie tak mówić, ale kible, klop, sedes, sracz - jedno i to samo.

Moje usta dawno nie dotykały innych ust, i to jest kurde najlepsze. Moje ciało dawno nie było dotykane w sposób czuły. I to też jest najlepsze. Ale moje usta wczoraj uśmiechały się, jak jeszcze nigdy przedtem. I to jest najgorsze.

Kuurwaaaaa, dlaczego ja jestem... no właśnie taka?! Nawet nie mam odwagi palnąć sobie w łeb, ale jeśli dalej będzie się zmieniało na minusy, to znajdę odwagę, by rzucić się pod pociąg.

Wiedzieliście, że w Warszawie jest metro?! No bo ja właśnie nie. Ech.

Yep, yep.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz