niedziela, 23 marca 2014

23.03.14

Dotknij mnie. Zrobiłam zdziwione spojrzenie. Czy to moje usta zdobyły się na takie wyznanie? Nie, nigdy czegoś takiego nie wypowiedziały, zbyt mocno ściskał je strach. Staram się rozprowadzić językiem smak niewypowiedzianych. Smakują gorzko, metalicznie, ale kiedy już zliże się gorszą warstwę, to pod nią odnajdzie się subtelny smak ciała... Ciepły i lekko słonawy. Słodkość przychodzi znacznie później, a wtedy język pragnie wody. Drugiego człowieka, nie z siebie. Dotknij mnie. Roztrzaskałam szklankę. Po podłodze posypało się mnóstwo maleńkich drobinek szkła. Każde z nich, wbrew pozorom, jest bardzo ostre - co więcej - skaleczy cię nawet wtedy, kiedy trzymasz swoje gołe stopy z daleka. Ja nie trzymałam, a mimo to poprzyklejały się do moich stóp, tworząc liche 'buciki'. Buciki pełne pęknięć i ostrych Iskier. Bo to Iskry, teraz już je rozpoznaje. Dotknij mnie. Policzkuje się, by zdobyć odwagę, by obudzić się, bo jestem nader pewna, że znowu wyfrunęłam z rzeczywistości. Ale nie... Naprawdę tu jestem, a te słowa naprawdę rozbrzmiały. Dotknij mnie. Jedyna różnica polega na tym, że nie wypowiedziały ich moje usta, ani nawet moja podświadomość, ani wyobraźnia... Wsłuchaj się. Bo ja już wiem, ale dostrzegam cię zbyt późno. Siedzisz, taka krucha, taka nieistniejąca, nie wołasz nawet o pomoc. Chociaż... Twoja pomoc brzmi 'Dotknij mnie'. Rozumiem, ale nie mogę, dobrze wiesz, że nie mogę cię dotknąć. Nie patrz tak na mnie, twoje błagalne spojrzenie nie robi na mnie wrażenia, nie sprawia, że pragnę się przełamać. Nie dotknę twojego ciała. Patrzysz już nie delikatnie, już nie błagająco, już nie uroczo, już nie dobrotliwie i ze łzami. Twoje spojrzenie zmieniło się diametralnie, odkąd dotarło do ciebie, że ja naprawdę nie złącze swojego ciała z twoim. Twoje oczy są teraz ciemniejsze - to z gniewu - źrenica przysłoniła całą tęczówkę, jesteś z siebie dumna? Widać w nich złość, wściekłość. Taka furia, jaka rozgrywa się we mnie - ty teraz tworzysz ją w rzeczywistości. Nie dotknę cię. Drobinki szkła nie tworzą już bucików. Przebiły się z ogromną siłą do góry, przebijając moje stopy, przebijając kości. Wirują teraz wokół moich rozwianych włosów - to piękne, niestety ty tego nie dostrzegasz. Opanował cię straszliwa wściekłość, skierowana na mnie. To boli.

~ * ~ * ~ * ~

Tak bardzo nie zdajesz sobie sprawy z tego, jak Twoja Osoba staje się dla mnie ważna. Cichuteńko, leciuteńko ciągnę Cię przez sen za włosy, by Twoja Osoba wiedziała, że się Nią interesuje i pragnę poznawać, bo jak nikt... rozumiesz mnie. Chrząkam, kiedy zdaje sobie sprawę, że jestem takim małym nic nie znaczącym pyłkiem kurzu, na Twoich rannych powiekach. To takie niebywale... Słowa się odradzają. 


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz