czwartek, 13 marca 2014

13.03.14

Więc mówisz, że wszystko blaknie pod naporem twojego dotyku, a słońce drży na niebie i sprawia wrażenie, jakby miało zaraz wybuchnąć? I mówisz, że to przez ciebie. Cóż... masz racje. Jeśli jednak tak na to spojrzeć, to masz naprawdę wielki problem, a powieki nie są ci już potrzebne. Wyrysowałam a nich, czarnym flamastrem, urywane kreski - to szlak, tym pokazuje ci jak będę ciąć. Biorę wielkie nożyce, srebrne, miejscami lśniące - tam, gdzie nie ma rdzy z resztkami zaschniętej krwi. Podchodzę do ciebie cichutko, na paluszkach, by nie zbudzić cię z tego pozbawionego sensu snu. Naciągam powiekę i tnę dokładnie po trasie. Tnę ciało, ani na chwile nie przestając, ani na chwile nie zatrzymując się - choć twój krzyk paraliżuje mi kończyny. To śmieszna scena, podczas której ty wijesz się z bólu, machasz rękami i nogami, ale tak naprawdę wcale nie przeszkadzasz mi w rozerwaniu twoich powiek. Zupełnie. A przecież chcesz mi to wszystko utrudnić - mimo to nie ruszasz głową. Nie, ona pozostaje u ciebie nieruchoma, zimna i, wydawać by się mogło w pierwszej chwili - obojętna. Osoba stojąca na tyle blisko ciebie, twojej twarzy, może dostrzec malutkie kropelki potu, jakie powstały z wysiłku trwania w tym stanie. Podejrzewam, że w twoim wnętrzu panuje rozkład na wszystkie części, może, gdybyś mogła mówić a nie tylko krzyczeć, porównałabyś ten stan do istnego prawdziwego piekła w twojej duszy. Cóż za rozczarowanie... Lepiej nic nie mów, lepiej tylko krzycz. Ale, ale... nożyczki przestają być ostre, zaczynają rozkruszać się w moich dłoniach. Czy to ty próbujesz ją ratować? A przecież doskonale wiesz, że dla niej jest już za późno! Ty tchórzu, kryjesz się za filarem, wyglądasz jak wielki cień w gałęziach winorośli, tak mocno splątany i wyciśnięty. Ty chcesz ją uratować? Cóż, gdybym tylko mogła pozwolić sobie na takie marnotrawstwo, to z pewnością pozwoliłabym tobie dokończyć dzieła, jednak jeśli już jesteśmy na tym etapie... Rwę jej powieki. Obydwie są lekko nacięte, gdyż nie pozwoliłeś mi zranić ją bardziej. Cóż za ironia, teraz będzie cierpieć mocniej i mocniej... bardziej i bardziej... Rwę jej powieki. Rwę, rwę, rwę, rwę, rwę, rwę, rwę... Rwę, rwę, rwę, rwę, rwę, rwę, rwę, rwę, rwę, rwę, rwę, rwę, rwę, rwę, rwę, rwę, rwę... Wyrywam je z korzeniami.

~*~*~*~

Ponownie zaczęłam obserwować ludzi, w ten każdy następny dzień, podczas którego robimy tyle czynności, nad którymi nie wolno się zbytnio zastanawiać - bo co, jeśli uderzy w nas pewność, że to wszystko nie ma sensu? To bez sensu. Tak więc obserwuje ludzi - ponownie. Ponownie staram się zapisać ich historie w sobie, ich mimikę twarzy, kiedy myślą, że nikt na nich nie patrzy. Jeszcze nie mogę powiedzieć, do czego ponownie doszłam, jednak... Myślę, że jestem ku temu blisko, jednocześnie będąc dalej niż jeszcze przed sekundą. Paradoks? Śnią mi się rzeczy dziwne, rzeczy niespotykane i niepokojące. Bo jeśli to wszystko wytwarza moja psychika i moja wyobraźnia, to muszę stwierdzić, sama samiutka, że jest coraz gorzej. Ale ciekawi mnie również to, jak Ty sobie beze mnie radzisz. Ciekawa jestem, dlaczego na próbę załagodzenia całej tej okropnej sytuacji, napisałaś mi jedynie jedno marne, suche i chłodne słowo. Nie zamierzam już się starać, umywam ręce od tego całego grajdołka. Motyle zamieniają się w obślizgłe larwy, a larwy w motyle. W obu tych przypadkach otaczają mnie całą, i nie pozwalają mi zrobić bez nich chociażby jednego malutkiego kroku. Mam siniaki. Mnóstwo siniaków na swojej skórze, pod którą w żyłach płynie mleko. Mówiłam już, jak bardzo nie lubię mleka? A przed oczami mam wciąż i wciąż szklany stary kubek, w którym w mleku płyną płatki róży. Zatapiają się, by następnie wyleźć na powierzchnię, niosąc w sobie kapkę tego ohydnego białego płynu. Mówiłam już, że nie lubię róż?

"Jest mi mdło
boli mnie głowa,
Zeschły mi wargi
to żaden wiersz.
Po prostu chcę
żebyś wróciła."
~ Włodzimierz Szymanowicz


1 komentarz: