piątek, 2 sierpnia 2013

02.08.13

   Jak widać, małe zmiany. Nie tylko tu, bo i w moim życiu również. Coś się zmieniło. Coś po prostu pękło. Obiecałam sobie, że więcej o Niej nie napisze. Nie napisałabym, ale każda komórka mojego ciała krzyczy wręcz na Jej temat. Mam wrażenie, że nawet pot krzyczy Jej imię, jakkolwiek obrzydliwie to brzmi. 437 dni razem. Około 437 dni razem. To sporo. Ale czymże jest te 437 dni w stosunku do długości życia, jakie jest przede mną? Mam dziwną pewność, że śmierć omija mnie szerokim łukiem. Już nie wiem, czy mam się z tego śmiać, czy zacząć histerycznie płakać, leżąc na podłodze, kopiąc i bić pięściami. 437 dni - tyle żyłam. Tyle naprawdę żyłam. Nie ważne, kiedy się urodziłam i od którego dnia jestem na tym świecie. Dla mnie życie zaczęło się 26 kwietnia 2012r. Skończyło się około dwóch tygodni temu. Teraz wegetuje zaplatając w wyobraźni warkocza. Jest śmieszny, koślawy. Można by pomyśleć, że robiło go dziecko dopiero co uczące się go pleść. A przecież ja mam w tym wprawę. Moje ręce drżą, przestały robić płynne ruchy.
Jakie słowa oddadzą w pełni to, co czuje? Chciałabym zapłakać, ale nie wiem jak to zrobić, by łzy popłynęły. One tylko stają w moich oczach, ale nigdy nie spływają. Jak gdyby bały się opuścić względnie bezpieczny oczodół. Wołam do nich 'spłyńcie proszę... uwolnijcie mnie od dręczących uczuć'. A wtedy parzą na mnie dziwnie i wysychają. Znikają. Pewnie odpływają z powrotem kanalikami. Nie chcą dać mi ulgi. Dlatego nie spływają. Chowają się. Co mam teraz zrobić... Wbijam paznokcie w swoje ręce. Chcę drapać. Drapać i niszczyć swój naskórek. Do krwi. Do kości. Przeciąż swoje nerwy, odciąć dopływ tlenu. Sprawić, by mózg przelewał mi się w czaszce z jednej strony na drugą. A potem wypływał oczami. Uśmiech proszę. Wróć proszę. Boże mój, boże mój, czemuś mnie opuścił?
   Nie poznałam swoich oczu wczoraj jak i dzisiaj. Wczoraj po raz pierwszy zobaczyłam w nich prawdziwą niczym nie zmąconą rozpacz. Dzisiaj natomiast zrezygnowanie, poddanie się. Dalej błyszczą, a może to dzieje się tylko w mojej wyobraźni? Zabierz mnie ode złego. Przeprowadź na drugą stronę rzeki, gdzie jest mnóstwo zieleni, zwierząt, ale nie ma ludzi - tylko natura. Matka Natura i ja. Tego chcę. Popatrz jak wszystko szybko się zmienia. Za niedługo odejdziemy. Za niedługo rozpocznę drogę ku dorosłości. Nie chcę tego, chcę w dalszym ciągu być dzieckiem na utrzymaniu rodziny. Nie chcę się całkowicie usamodzielnić. Nie chcę zostać sama. Teraz moje serce bije tylko połową siebie.
   Odurzona przez leki przeciwbólowe, cichutko, leciutko stąpam po drewnianych schodach. Skrzyp. Ojej, przepraszam. Skrzyp, skrzyp. Przepraszam, naprawdę nie chciałam. Skrzyp, skrzyp, skrzyp, skrzyp. Nie potrafię być już delikatna. Skrzyp. Przestańcie skrzypieć... Skrzyp, skrzyp. Niech ktoś przyjdzie, weźmie mój malutki świat, weźmie go w ręce, delikatnie, z czułością, i niech zacznie go składać powoli w całość. Niech mi pomoże, niech otuli. Chcę poczuć się bezpieczna i spełniona.

NAGLE TAK CICHO ZROBIŁO SIĘ W MOIM ŚWIECIE BEZ CIEBIE.
NAGLE TAK CICHO ZROBIŁO SIĘ W MOIM ŚWIECIE BEZ CIEBIE.
NAGLE TAK CICHO ZROBIŁO SIĘ W MOIM ŚWIECIE BEZ CIEBIE.
NAGLE TAK CICHO ZROBIŁO SIĘ W MOIM ŚWIECIE BEZ CIEBIE...

1 komentarz:

  1. ciekawy blog, ciekawe posty :33
    zapraszam do mnie
    http://metal-rock-everyday.blogspot.com/

    obserwuje i liczę na to samo :d

    OdpowiedzUsuń