sobota, 9 listopada 2013

09.11.13

Ile bym dała, by ten dzień wrócił. Bo był magiczny. Dzień Wszystkich Świętych, kiedy wszyscy wyglądają na obłudników, bo pędzą na groby tylko po to, bo tak trzeba, bo dawno ich tam nie było. Jednak ten dzień był magiczny, pełen moich wewnętrznych ochów i achów. Wewnętrznych, bo dziwnym by było, gdybym tak wprost zachwycała się w tym dniu. Mimo wszystko wczesnym rankiem już jechałam na pierwszy z cmentarzy. I dzięki temu widziałam po raz pierwszy, od tak dawna, wschód Słońca. Pomarańczowy, rudy, czerwony, czarny... Połowa słoneczka, druga zaś odbijała się jak w morzu, i to chyba było morze, bo Słońce nie wyłaniało się z horyzontu, tylko tak, jakby wisiało już na niebie. Zrozpaczone, tak właśnie wyglądało. Na zrozpaczone. Piękne domy i kilkoro dziwnych ludzi. Drewniany kościół, który liczy sobie sporo lat, a ja za każdym razem, kiedy tam jestem, zastanawiam się kiedy zastanę po nim jedynie zgliszcza. Do tej pory jeszcze stoi i być może stać będzie aż do mojej śmierci. Las i jego ogołocone drzewa - już nie tak piękny bo łysy. Gdyby coś tam było - byłoby to widać, bo już nie zasłaniałyby go liście, krzaki czy cienie... Nie ma się za czym schować, już nie jest tak magicznie jak jeszcze chwilę temu, kiedy jesień była w sile. Teraz jest po prostu smutno, za smutno niestety. Szkielety szklarni, pani pozwalająca starcu jeść swoje wnętrzności i jeden najważniejszy moment..... Koło lasu, na łące była dziewczyna z kręconymi włosami. Ubrana w białą suknie, cienką, delikatną, długą bardzo długą. Tańczyła, a ludzie, którzy mieli kończyny i połowę twarzy czyjegoś leśnego zwierzęcia, patrzyli urzeczeni, zakochani w melodii, jaką grał chłopiec stojący tuż obok. Długie do pasa blond włosy spiął liśćmi, a ubrał się jakby żył w średniowieczu. Grał na skrzypcach. Słońce i Księżyc patrzyli razem na to na niebie. Naprawdę było pięknie...
Nie jem. Nie potrafię wmusić w siebie nic, bo nic mi nie smakuje. Zupełnie nic. Jestem napchana całą tą rzeczywistością, że nie starcza miejsca na przyjemności. Ptasie Mleczko ukryte, zakurzone, pianka staje się zielona - spleśniała. Patrze sobie na to i śmieje się. Nie, to nie jest radosny śmiech. Zażenowana, zrozpaczenia, zrezygnowania. Boli mnie głowa. I znowu mam dziwne sny. Spałam prawie 12 godzin, a mimo to jestem cholernie zmęczona. Jakbym nie spała tydzień, może nawet więcej choć to absurdalne. Irytujący, wstrętni, ludzie.

"Postanowiłem zostać w łóżku do południa.
Może do tego czasu szlag trafi połowę świata i życie będzie o połowę lżejsze."
~ Charles Bukowski

Nie trafił. Nie jest.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz