poniedziałek, 12 marca 2012

11.03.12

Przeczytałam właśnie bardzo absurdalny tytuł pewnego filmu. "Za jakie grzechy?". A otóż za nasze grzechy. Za nasze. Niczyje inne, tylko właśnie nasze. Sami na siebie pracujemy, sami stwarzamy tą iluzję 'dobrego i porządnego człowieka', podczas gdy to wszystko odbiega od prawdy. Rażącą różnicą jest to, czy robimy coś dobrego czy złego - to oczywiste. Ale jeśli zrobiliśmy coś złego, obojętnie czy dla samego siebie, czy dla kogoś innego, to musimy wiedzieć, że... I tu nie dokończę,  ponieważ mój umysł spowiła pustka. Cóż, zdarza się.
Ten dzień był dziwny. Nie tyle ze względu na to, że mój upierdliwy ojciec dał mi jako tako spokój od siebie, ile z tego względu, że jednak udało mi się przeczytać książkę, i zabrałam się za kolejną. Pojechałam dzisiaj również na cmentarz, do dziadziusia. Zimno jak cholera, a w dodatku sparzyłam się zapałką, do tego... zgaszoną. Ale ważne jest dla mnie to, że byłam. Odwiedziłam go, i zapaliłam trzy znicze. Miałam wielką chcicę dzisiejszego dnia na oglądanie... Harrego Pottera. Kompletnie dziwne, ponieważ filmy z tej serii, jak i sam Potter mnie jakoś dogłębnie nie zachwycają, ale jednak obejrzałam - jedną i pół części. Boli mnie brzucha, a raczej żołądek od wczorajszego chlania. Jeżeli kiedykolwiek najdzie cię ochota, na napicie się grzańca (wino, nie piwo do cholery!), to zrezygnuj, póki jeszcze masz jasność umysłu i nie masz tego cholernie niedobrego smaku w ustach.
Pijaństwo. Ten błogi stan, choć nie tak 'dobry' jak po jakimkolwiek narkotyku, a jednak mi wystarczył. Odcięłam się od rzeczywistości, a kiedy już runęłam na łóżko, ni stąd ni zowąd zaczęłam nucić jakąś dziwną melodie. Bawiłam się moim ukochanym misiem, od ukochanej osoby, i próbowałam opanować swój brzuch, by nie zwrócić cudownego (ohydnego) napoju. Nie zwróciłam - a rano jeszcze kręciło mi się w głowie. Co więcej, - spałam jak zabita. Opróżniłam praktycznie całą butelkę, więc po czymś takim, spodziewałam się zwalenia z nóg, jednakże... nic takiego się nie stało. Niestety. Może następnym razem.
Lubię pleść trzy po trzy, bo wtedy wszystko ze mnie uchodzi, choć na małą chwilkę. To jednak coś. Kiedy tłumię w sobie te wszystko wyrazy, zdania, i te wszystkie dziwne myśli, to robi mi się wręcz niedobrze. Chęć wypisania się, jest tak ogromna, że zdarzały się i takie chwile, gdzie pisałam nawet na środku chodnika. Bo po prostu nie mogłam wytrzymać tej ogromnej fali swojej własnej... 'poezji', choć tak tego nie mogę nazwać, to jednak jest to jedyne określenie, jakie mi teraz przychodzi do głowy.
Piekielnie.
Kiedyś w końcu pochłonie mnie to piekło.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz