poniedziałek, 26 marca 2012

25.03.12

Boje się. Boje się niewiarygodnie. Boje się tak, że żadna istota nie jest w stanie przeżyć takiego strachu.
Nie czuje się winna. Ani trochę. Choć to może bez sensu... moje życie również takie jest. Słabe, przeźroczyste i pozbawione sensu. Życia towarzyskiego praktycznie nie ma. Jedni rodzice skarżą się, że ich dziecka prawie wgl nie ma w domu. Że dom, traktują jak hotel. Najeść się, umyć i wyspać. A mój rodzic nie ma takiego problemu. Nie czuje się więźniem we własnym domu, naprawdę. Dobrze mi w nim, kiedy nikt się do mnie nie przyczepia. Nie wychodzę z niego, chyba że do szkoły, po coś ważnego do sklepu, kiedy nikt z domowników nie ma ochoty zrobić tego za mnie. Tak - jestem słaba. Taka też się czuje. Co zrobić, kiedy te czasy są tak chore? Chore czasy, chora społeczność, chore wiadomości, chory jest ten świat.
I to nie prawda, że człowiek jest tak chory, jak chore są jego tajemnice.
I pytanie: za co, dlaczego, po co?...

Dzika chcica na tą piosenkę.

piątek, 23 marca 2012

22.03.12

Moje własne życie wymierzyło mi soczysty policzek i krzyknęło 'Otrząśnij się dziewucho!!!'. Właściwie krzyczy tak co chwile. Każdą minutę mojego istnienia, wypełnia krzyk mojego życia, bym zaczęła ponownie trzeźwo myśleć. Otrząsnęła się z tego błota, z przeszłości. Ale przeszłość jest gorsza niż rzep. Niż wszystko. Nie jest łatwo, ale wciąż próbuję...

środa, 21 marca 2012

20.03.12

Czuje się tak strasznie zagubiona. Delikatnie skrobie siebie od wewnątrz. Pukam również w swoje wnętrze, i wytężam słuch, w nadziei, że prawdziwe 'ja', które gdzieś znikło, na nowo się odnajdzie.
Szumi mi w uszach, a w ustach jest mi niewiarygodnie sucho. Mam istną Saharę, ale to jakoś mi nie przeszkadza. Tak wiele mam jeszcze do zrobienia, a tak mało czasu... Przerażam samą siebie.
To co widzę na co dzień, ta wstrętna rutyna, którą się brzydzę... To wszystko doprowadza mnie do szału. Zastanawiam się, czy jestem bliska psychozie, czy może już zwariowałam. 'Czarne ja' gnieździ się w samiuteńkim centrum mojego serca. Za każdym razem, kiedy ono puka, to również jest to znak, że 'Czarne ja' rośnie w siłę. Ale moje serce się nie poddaje. Wysyła mi znaki, że coś jest nie tak. A ja, głupia, to ignoruje. Bo przecież tak łatwiej. Lepiej zostawić to, co jest dla mnie za ciężkie do uniesienia. Lepiej nie przeciążać swojej psychiki. Bo wszystkiego ona nie uniesie.

wtorek, 20 marca 2012

19.03.12

To nie powinno tak być. Nie powinien jeszcze rozbudzać moje serce samym widokiem. A jednak to robi. Jeszcze. Bo to się wkrótce zmieni. Choćbym miała wyszperać z zakamarków siebie, tą potrzebną cholerną odwagę, to to się zmieni. Jakim prawem jedna osoba doprowadza nas do szaleństwa? A kiedy jednym gestem rozsypuje nasz świat, to tak, jakby rozstąpiła się pod nami ziemia, a z niej powychodziły macki. Ohydne, obślizgłe macki, które zostały stworzone po to tylko, by nas zniszczyć. Raz wyszły, i nie odejdą, dopóki nas nie zabiorą. Czy się przed nimi bronie? Czasami mam ochotę się im poddać, ale czy chcę dać mu tą cholerną satysfakcję? Nie. Na pewno nie. Tak więc walczę, bo jeszcze wiem co to znaczy.
Ten dzień powinien być spokojny, a taki nie jest. Poniedziałki zazwyczaj są do dupy, ten również taki był. Ha. Ha. Ha. Z wielką chęcią oddałabym obowiązek uczenia się, komuś innemu, a sama z wielką radością na twarzy, wyjechałabym z tego kraju. Najlepiej na Hawaje.
Patrze, i nie mogę uwierzyć w to, co widzę. Moje życie do mnie macha. Stoi w kącie mojego pokoju, i bezczelnie do mnie macha. Co więcej, uśmiecha się. Uśmiech ten jest ohydnie słodki. Zbyt słodki i zbyt przebiegły. Jak u lisa. Kombinuje, jak by mi tu dowalić, bo skoro ochłonęłam, dodam, że ledwo, to teraz musi mi tą małą przestrzeń swobody zabrać. Bezczelne krówsko, które śmie nazywać się moim życiem. Nienawidzę go. Jak rany. Nienawidzę.

piątek, 16 marca 2012

16.03.12

Doprowadzam skutecznie do swojego końca. Robię wszystko, by się w końcu opanować, ale to już nie to samo. Nic nie jest już takie jak kiedyś. Jak choćby tydzień temu. Wszystko rozpadło się na maleńkie diamenciki. Rozkruszone diamenciki. Diamenciki? Cóż za ironia, nazywać tak swoje sprawy, swoje prywatne życie. Ono przecież w żadnym stopniu nie przypomina diamentu. Diament jest zbyt piękny, zbyt drogi, pragnie go zbyt wielu ludzi. Życie takie nie jest.
Zadziwiające, jak w jednej chwili, wszystko się rozpadło. Wszystko. Bez wyjątku. Nie ma wyjątku. Nie ma niczego, nawet tego pierdolonego światełka nadziei, które pełzło za mną wszędzie - jego też już nie ma. Zgubiło mnie. A może się po prostu poddało? Może powiedziało 'A tam, nie warto za nią latać. Za dużo razy ze mnie korzystała a potem odrzucała - już koniec, nie będę wyławiał ją z każdego stanu depresji' i machnęło ręką, po czym odeszło. Nie dało mi nawet szansy, bym go dogoniła. Teraz nie wiem gdzie mam iść by go odnaleźć. Nie wiem, czy przypadkiem chce być odnaleziony. Ma mnie już dość, jak większość ludzi.
Teraz pozostałam sama. Na własne życzenie. Odrzuciłam przyjaźń, parę porządnych (w miarę) osób, i ponownie, już całkowicie odizolowałam się od ludzi. Już nawet nie próbuje udawać, po prostu się od nich widocznie odsuwam. niech wiedzą, że to już się skończyło. Ja się skończyłam. Ja po prostu nie chcę dłużej udawać, że wszystko gra! Mam dość tego, że przywołuje udawany uśmiech na moją twarz tylko po to, by innym było miło, i tylko po to, by nawet nie zapytali, by nie padło z ich ust to durne pytanie - 'czy wszystko gra? Co się stało?'. Co się stało? Ciele oknem wyleciało!
Wstrzyknęłam w sobie czarną konsystencje, która opanowuje moje serce, mój mózg. Za niedługo opanuje mnie całą, a wtedy nadejdzie mój koniec.

czwartek, 15 marca 2012

14.03.12

Totalnie mi dzisiaj odbiło. Nie wiem co mi jest, ale dzisiejsza panika i tyle łez...
Brzydzę się wami, ludźmi. Jesteście ohydni, odrażający, odpychający, okrutni, źli, małostkowi, durni, ociekacie kretynizmem i cynizmem, jesteście po prostu do dupy. Nienawidze was. Każdego z osobna.

środa, 14 marca 2012

13.03.12 **

Chcę, i pocałuje się tak kiedyś z moją kochaną, najukochańszą dziewczyną, z którą jestem w nad wyraz udanym, pełnym wrażeń i, co najważniejsze, miłości związku. Będziemy się ślinić, aż wyczyścimy swoje jamy ustne do perfekcji, a na na dokładkę poobgryzam ją gdzieniegdzie. Urocze. Czy mi wolno? Wolno. Mnie wszystko wolno - jeśli to się tyczy Mojej Dziewczyny. Z Tobą wszystko mogę, prawda? Kiedyś pojedziemy sobie na koniach, żeby potem śmiać się z samych siebie, jak będziemy chodzić okrakiem, co będzie nasuwało do okrutnych skojarzeń. A potem będziemy sobie nawzajem masowały obolałe tyłki. Będziemy mogły robić wszystko. A już na pewno, bądź tego pewna, że takiego pocałunku Ci nie odpuszczę.
Moja Madelajn. Mój świecie.

13.03.12

Mogę z czystym sumieniem przylepić temu dniowi karteczkę z napisem 'pechowy dzień', a sobie 'dziewczyna tak wkurzona, że jeżeli choćby staniesz jej w tym momencie na drodze, to przysięgam - zabije cię bez wahania.' Jestem wyczerpana nawałem nauki, a ponadto odtwarzacz CD poszedł... w piguły. Prawdopodobnie to wina (brudnego?) lasera. Jednakże, że ja kompletnie się na tym nie znam (na czyszczeniu go), to tą akcje oddaje w ręce mojego drogiego, kochanego (haha) ojczulka. Niech się na coś przyda, a nie tylko siedzi i grzeje dupsko przed komputerem, nie?
Generalnie ten dzień zapowiadał się na dzień, z tych dziwnych dni. I taki też był, tylko że na deser wsunął się również w szufladę 'pechowo'.
Boli mnie głowa, co tylko pogarsza już i tak mocno z haratany humor. Wyczuwam, swoim nad wyraz wrażliwym węchem, kłótnie. Mam nadzieje, że jej nie będzie, a już zwłaszcza z pewną osobą.
Jestem skonana. Mogłam się dzisiaj w miarę wyspać. Mogłam spać do, w zasadzie, 8:45. Ale nie. Jak na złość, obudziłam się o 06:00 i mogłam tylko pomarzyć o dalszym spaniu. To naprawdę niesprawiedliwe. Oczy mi się kleją, ale wiem, że nawet jakby poszła teraz spać, to bym nie zasnęła. Bo choćbym nie wiem jak chciała, to NIE. Mam siebie serdecznie dość.

Nie zdaje sobie sprawy z wielu rzeczy. Z tego, że się niszczę również.

poniedziałek, 12 marca 2012

11.03.12

Przeczytałam właśnie bardzo absurdalny tytuł pewnego filmu. "Za jakie grzechy?". A otóż za nasze grzechy. Za nasze. Niczyje inne, tylko właśnie nasze. Sami na siebie pracujemy, sami stwarzamy tą iluzję 'dobrego i porządnego człowieka', podczas gdy to wszystko odbiega od prawdy. Rażącą różnicą jest to, czy robimy coś dobrego czy złego - to oczywiste. Ale jeśli zrobiliśmy coś złego, obojętnie czy dla samego siebie, czy dla kogoś innego, to musimy wiedzieć, że... I tu nie dokończę,  ponieważ mój umysł spowiła pustka. Cóż, zdarza się.
Ten dzień był dziwny. Nie tyle ze względu na to, że mój upierdliwy ojciec dał mi jako tako spokój od siebie, ile z tego względu, że jednak udało mi się przeczytać książkę, i zabrałam się za kolejną. Pojechałam dzisiaj również na cmentarz, do dziadziusia. Zimno jak cholera, a w dodatku sparzyłam się zapałką, do tego... zgaszoną. Ale ważne jest dla mnie to, że byłam. Odwiedziłam go, i zapaliłam trzy znicze. Miałam wielką chcicę dzisiejszego dnia na oglądanie... Harrego Pottera. Kompletnie dziwne, ponieważ filmy z tej serii, jak i sam Potter mnie jakoś dogłębnie nie zachwycają, ale jednak obejrzałam - jedną i pół części. Boli mnie brzucha, a raczej żołądek od wczorajszego chlania. Jeżeli kiedykolwiek najdzie cię ochota, na napicie się grzańca (wino, nie piwo do cholery!), to zrezygnuj, póki jeszcze masz jasność umysłu i nie masz tego cholernie niedobrego smaku w ustach.
Pijaństwo. Ten błogi stan, choć nie tak 'dobry' jak po jakimkolwiek narkotyku, a jednak mi wystarczył. Odcięłam się od rzeczywistości, a kiedy już runęłam na łóżko, ni stąd ni zowąd zaczęłam nucić jakąś dziwną melodie. Bawiłam się moim ukochanym misiem, od ukochanej osoby, i próbowałam opanować swój brzuch, by nie zwrócić cudownego (ohydnego) napoju. Nie zwróciłam - a rano jeszcze kręciło mi się w głowie. Co więcej, - spałam jak zabita. Opróżniłam praktycznie całą butelkę, więc po czymś takim, spodziewałam się zwalenia z nóg, jednakże... nic takiego się nie stało. Niestety. Może następnym razem.
Lubię pleść trzy po trzy, bo wtedy wszystko ze mnie uchodzi, choć na małą chwilkę. To jednak coś. Kiedy tłumię w sobie te wszystko wyrazy, zdania, i te wszystkie dziwne myśli, to robi mi się wręcz niedobrze. Chęć wypisania się, jest tak ogromna, że zdarzały się i takie chwile, gdzie pisałam nawet na środku chodnika. Bo po prostu nie mogłam wytrzymać tej ogromnej fali swojej własnej... 'poezji', choć tak tego nie mogę nazwać, to jednak jest to jedyne określenie, jakie mi teraz przychodzi do głowy.
Piekielnie.
Kiedyś w końcu pochłonie mnie to piekło.

niedziela, 11 marca 2012

10.03.12

Na dzisiaj mam stan wszechogarniającej obojętności. Jest mi obojętne to, czy zasnę, i to, czy się obudzę. Jest mi obojętne, czy się z kimś pokłócę, czy może kogoś zabije. Obojętne jest mi to, czy będę w stanie kogoś jeszcze cholernie mocno pokochać. Obojętne jest mi, kto z kim chodzi, kto z kim się całuje, kto się puszcza. Obojętne jest mi kto się do mnie odezwie, kto się na mnie wypnie, kto mnie zbeszta, kto mnie przytuli, kto mnie pocałuje, kto się na mnie popatrzy, kto jaką decyzje podejmie, co się z kimś stanie. Obojętne jaka będzie jutro pogoda i co jutro będę robiła. Obojętne co się stanie dzisiejszej nocy, obojętnie kto umrze, obojętnie kto będzie miał wypadek, obojętnie kto przyjdzie na ten chory świat. Obojętnie jaka muzyka gra w moich głośnikach, obojętnie co pije, co jem i czy wgl zasnę. Obojętnie o czym będę myślała przez następne godziny, dni, miesiące, lata. Obojętnie czy umrę zaraz, czy może za parę minut czy może raczej za parę dni.
Widzisz? Jest mi to wszystko obojętne.

Nie mogę patrzeć na to, co się ze mną dzieje. Dlatego nie patrzę. Już dawno wydłubałam sobie oczy.

sobota, 10 marca 2012

09.02.12 **

Nie mam pojęcia dlaczego, ale mam wielką, naprawdę ogromną ochotę się upić. Najlepiej w trupa, żeby nazajutrz nie móc otworzyć oczu, i wgl powrócić do rzeczywistości. Piękna sprawa, ale pewnie nic z tego nie wyjdzie znając mnie i moje zamiary. A co odkryłam? Coś bardzo niepokojącego. Moje myśli krążą ostatnio wokół alkoholu i środków odurzających. Są takie dni, w których o niczym innym nie myślę. Jeśli to wszystko zamieni się w czyny, kiedy wreszcie pęknę, nie jestem pewna, czy będę wstanie się powstrzymać. Boże chroń. Odwyk to ostatnie czego bym chciała. Na chwilę obecną moje myśli wirują niczym bumerang. Puszczam je wolno, z nadzieją, że trafią w jakieś rozwiązanie, ale one tylko się o to rozwiązanie ledwo ocierają, by wrócić z podwojoną siłą, i uderzyć mnie w pierś - w najgorszym wypadku w głowę, jeśli nie uda mi się w porę zareagować. Jest mi strasznie trudno przyznać się do niektórych rzeczy, ale kiedyś będę musiała. Przytłacza mnie to wszystko. Najgorszy, a zarazem najlepszy czas się w weekend... Najgorszy z tego względu, że właśnie kiedy zaczyna się weekend, mam czas i wolność myślenia, o głupich, naprawdę głupich rzeczach, bo wiem, że jeśli zajdzie taka potrzeba, to będę mogła zostać spokojnie w domu, a nie wstawać o 6:30 ledwo żywa, by zasuwać do szkoły. Oraz będę miała czas, by wykurować się do poniedziałku i odzyskać jasność umysłu. Aż mnie roznosi szczerze mówiąc. Nie mogę czytać, bo nie mogę się skupić. Butelki win, whisky, wódki wołają mnie a ja jestem na to wołanie bezradna. Bezradnie otwarta. Jeszcze chwila i zwariuje. Idę gryźć poduszkę.
Zamknąłeś mnie w tej klatę obcych mi czuć, i wymagasz, bym zapoznała się z nimi na nowo.

piątek, 9 marca 2012

09.03.12

Miałam dzisiaj tyle myśli, które wirowały w mojej głowie, ale żadnej z nich nie zapisałam, ani nawet nie zapamiętałam. Postanowiłam wysłać je w nicość. Może w kosmos. Niech wirują sobie tam ile zechcą. Ale nie muszą wracać. Puściłam je wolno, więc niech cieszą się niebytem. Może kiedyś do mnie jednak wrócą. Nie wiem czy z chęcią je przyjmę. Nie wiem, czy uciesze się z ich powrotu. Ale na pewno będzie to dla mnie zaskoczenie, kiedy ponownie do mnie wrócą.
Wróciło 'pochłanianie przeze mnie książek'. Bardzo się z tego cieszę, tym bardziej, że rozpoczął się weekend. Mam w planie przeczytanie 4 tomu Percy'ego Jackson'a. Jeżeli przeznaczę na niego całą sobotę, to powinnam go przeczytać w jeden dzień. Byłoby miło, bo dzięki temu mogłabym zacząć czytać kolejne książki z biblioteki, i w końcu może bym trafiła na ten dzień, w którym oddadzą mi zamówioną, już po raz drugi, kartę biblioteczną. Dorwałabym również dział 'nowości', który jest już od dawien dawna, a ja 'odkryłam' go dopiero tydzień temu, tym bardziej, że stoi tuż przy wejściu i wyjściu...
Na ten tydzień zamieniłam się w 'gospodynię domu'. Jeżeli będę chciała pchać się w związek małżeński, błagam, ktokolwiek - odwiedź mnie od tego pomysłu, choćbyś miał zepchnąć mnie z klifu. Będę bardzo wdzięczna.
Nie wiem dlaczego, nie wiem z jakiego powodu - może to dlatego, że kończy mi się miesiączka - ale dosłownie pół godziny temu posprzątałam kuchnie... Tak - posprzątałam. Nigdy bym się do tego nie przyznała przed samą sobą, ale zrobiłam to i to z własnej woli. Nie dobrze. Ten tydzień 'gospodyni' mi nie dłuży. Ale bardzo ciesze się z tego weekendu. Postanawiam wykorzystać go na leżenie, picie kawy, słuchanie muzyki i czytania książki. Jutro sprzątanie, a potem czas dla siebie, żeby w niedziele pouczyć się na pytanie z historii i biologii... Wychodzi na to, że mój weekend składa się jedynie z dzisiejszej połowy dnia i jutrzejszego dnia (nie licząc sprzątania), a niedziele rezerwuje na... uczenie się. Hm... Krótki ten weekend. Przykre.
Jak ktoś jeszcze mnie dzisiaj wkurzy - nie ręczę za siebie ^^

Asking Alexsandria - Someone Somewhere.

środa, 7 marca 2012

07.03.12

Dlaczego czuje się tak... Tak strasznie wypompowana ze wszelkich uczuć i emocji? W tym momencie nie czuje nic. Zupełna pustka. A przecież to nie zdarza mi się.. prawie wcale! Zaczynam powoli przerażać samą siebie, i to jest w tym wszystkim najdziwniejsze. Jeszcze dzisiejszego ranka płakałam i byłam totalnie smutna, ale potem to ustąpiło uczuciu...pustki. Kompletnej pustki. W dodatku ani trochę nie chcę mi się nic robić. Miałam zmyć poobrywany lakier z paznokci i pomalować je na nowo - nic z tego nie wyszło, chociaż przekładam to już z trzeci raz. Miałam umyć włosy - nic z tego. Nie mam siły. A to co z niej zostało przeznaczam na jako takie funkcjonowanie do, powiedzmy, 22:00.
Śmieszni są ci ludzie. Wychodząc na rynek nie spodziewałam się spokoju i nudnych ludzi. Wręcz przeciwnie. Wiedziałam, że będzie istny harmider, a ludzie będą wyglądać każdy inaczej. To nawet zabawne, jakby się tak przyglądnąć temu pod tym kątem. Usłyszałam skrawki nawet ciekawych rozmów, chociaż nie ukrywam, niektórymi byłam zniesmaczona.
Zastanawiam się... Dlaczego mężczyźni są takimi sprośnymi świniami? Przecież gdyby nie ich świńskie zachowanie i kosmate, ZBYT!, kosmate myśli, to może i by byli nawet do strawienia przy obejściu...
Pan Nieznajomy w tramwaju, który gadał przez telefon  miał naprawdę bardzo ładny głos. Dawno nie słyszałam tak pięknego głosu u mężczyzny, więc... duży plus!
Jutro czeka mnie zaliczenie połowy zagadnień z niemieckiego. Ktokolwiek - trzymaj kciuki. Albo jednego.
Głowa boli niemiłosiernie. Jak dała mi prawie dwa tygodnie odpocząć, tak teraz od tygodnia boli codziennie, a od dwóch dni daje w dupę jak nigdy. Do tego dochodzi ból miesiączkowy i voila! Wory pod oczami, opadające powieki nawet po dawce kawy, szuranie nogami bo nie ma się już siły ich podnosić, zbywanie ludzi jeszcze bardziej niż do tej pory. Co do kawy - powinnam ją sobie chyba wstrzykiwać dożylnie co godzinę, żeby to przyniosło zadowalający efekt.

"Zacisnąć powieki tak mocno, by usłyszeć trzask łamanych powiek."

sobota, 3 marca 2012

3.03.12

Jestem potwornie zmęczona. Wstawanie o tak wczesnych porach, kończy się zasypianiem na lekcji, już nie wspominając o przerwach, które są tak głośne, że dotąd nigdy na nich nie przysypiałam. Aż do teraz. Nie wystarczy weekend na odespanie. Mnie potrzeba co najmniej miesiąca, albo najlepiej dwóch. Wakacje, gdzie jesteście?
Wszystko zaczyna rozpadać się w coraz większe gówno. Bardzo przepraszam Cię Madziu. Dzisiaj wyjątkowo dużo razy źle Cię zrozumiałam, doprowadzając do rozdrażnienia i kłótni.
Jeżeli to wszystko się naprawi, będę naprawdę szczęśliwa...
Jeżeli zabiorę się w końcu za zaliczanie przedmiotów - będzie wspaniale.
Ale nic nie wskazuje na to, by było lepiej.