wtorek, 10 lipca 2012

Setny wpis

Dzień dobry! Jestem dziewczyną z problemami, które są przy mnie na okrągło, w każdej minucie a nawet sekundzie mojego nędznego żywota. Mam nawet swoje demony, które trzymam na smyczy. Tak, tak - na smyczy. Ale spokojnie, nie wypuszczę ich na nikogo. No chyba, że puszczą mi nerwy, a to rozwiązanie będzie na chwile obecną bardzo kuszące. Demony są przywiązane do mnie niezniszczalną liną. Nazywam ją smyczą, a demony taktuje jak moje pieski. Chociaż nie, niech będzie, że to są moje kotki. Zawsze chciałam mieć kota. Bo widzisz, to jest tak, że owe demony stały się częścią mnie. Nieodłączną częścią mnie. Czasami są spokojne. Oj tak, żebyś ty je widział, jak smacznie śpią. Ich futerka są mięciutkie, ale potrafią krzywdzić nawet dotykiem, także uważaj - nigdy ich nie dotykaj. Tylko ja to mogę obić, bo to są przecież moje demony. Nie martw się, moje ręce już wiele razy były kaleczone, więc w sumie jedna ich krzywda w tę czy w tę stronę to żadna różnica. Staram się trzymać je blisko siebie i ich nie obudzić. To nie jest tak, że nie lubie ich dopieszczać. Och, kocham to, ale to nie jest znowu takie proste. Oj nie... Kiedy otwierają te swoje piękne ślepia, ogarnia mnie przerażenie. Bo jak byś się czuł, drogi czytelniku, gdybyś patrzył się w oczy demona? No raczej do śmiechu by ci nie było.
Więc postaw się w mojej sytuacji. Nie krzywdzę ich, to one krzywdzą mnie. Niesprawiedliwe? No co ty nie powiesz. Kamie je. Ale nie mlekiem. One karmią się moim cierpieniem, a akurat tego mam pod dostatkiem. Postarały się o to. Rozmawiam z nimi. To jak moje alter ego. Kiedy mruczą, to znaczy, że jest im dobrze, a wtedy wiem, że będę cierpiała jeszcze bardziej. Może nie przez nich, bo ich zaspokoiłam, ale życie, to ich przyjaciel. Czasami nawet życie im rozkazuje, jak i kiedy rzucić mi kłodę pod nogi. No ale nie mam im tego za złe. Powinnam ich kochać. Może i nawet kocham? Nie wiem. Ale dlaczego mam ich kochać? Może nie kochać, ale być im wdzięczna. A dlaczego? Och, to przecież tak proste jak 2+2. Ona są przy mnie cały czas. No właśnie - cały czas. Jeszcze nigdy mnie nie zostawiły, nie odwróciły się ode mnie i są przy mnie 24h na dobę, 7 dni w tygodniu i tak będzie przez całą wieczność. Rozumiesz o co mi chodzi? Żaden człowiek nie jest tyle przy mnie co one. Co z tego, że działają w sumie nie na korzyść mnie? Co z tego, że sprawiają, że cierpię i tego cierpienia przybywa? To wszystko staje się niczym, kiedy myślę, że mam je przez cały czas. Cóż, cierpię na samotność, więc jeżeli mam mieć towarzystwo-demony to niech i tak będzie. Prawda? A teraz przepraszam. Demony się budzą. Musze je nakarmić.

A teraz coś z życia:
Po pierwsze: setny wpis. Aż trudno mi w to uwierzyć, bo jak dla mnie to... czuje się tak, jakbym dopiero co założyła tego bloga, a tu już wpisom stuka setka. Wzruszające. Będzie co świętować.
Po drugie: czytanie nieźle mi idzie. Musze się tym pochwalić, bo mam czasem w tych sprawach zastoje, ale ciesze się bardzo, że znowu je pochłaniam.
Po trzecie: boląca żyła po wkłuciu się pani ze szpitala już nie boli, a badanie były tak fajne, że chętnie bym je powtórzyła.
Po czwarte: dzisiaj sądny dzień. Ciekawe, czy tata dostanie wypłatę, czy może znowu mu się to spóźni. Jeśli dostanie, to nareszcie zapłaci ten nieszczęsny rachunek z Orange i odblokują mi numer  (O. nie mówiłam Ci, więc napiszę tu: zablokowali mi ciule numer, bo tata nie zapłacił rachunku - tak, tak cham jeden, ale no niestety oszukali nas. Swoim płaczem i błaganiami w końcu przekonałam Go do tego, by to zasraństwo zapłacił i żeby mieć to z głowy, więc jeśli dzisiaj zapłaci, to dzień, dwa i znowu będę na stałym numerze. Póki co jestem na innym, i jeśli będziesz chciała, to Ci go podam na gadu, bo jeśli odblokują, to chcę wykorzystać smsy żeby się nie zmarnowały :))
Po piąte: nie wiem co ze sobą zrobić, aczkolwiek mam pewne plany. No cóż, chyba mi się okres zbliża.
Po szóste: tyle.

Póki co:
-ilość wypitych kaw - jak na razie jedna
-ilość przeczytanych dziś książek - one
-ilość przesłuchanych piosenek - 5
-ilość wypowiedzianych słów - 0
-ilość pozytywnych myśli - 1
-ilość szczerych uśmiechów - 0
-ilość uczucia strachu - 5 może więcej

Run!!!
Again.
Popatrz! To twoje odbicie!
Nie wierzysz? Ale spójrz... Ono ma twoje szpony. 
Jak możesz zaprzeczać? Przypatrz się uważniej.
Widzisz ten żałosny uśmieszek? Tą głupią nadzieje w oczach?
Widzisz tą pustke, w miejscu, gdzie powinno znajdować się serce?
Tak. Teraz nie masz wątpliwości, co?
To Ty. To cała Ty.

_______________________________________________________________

Coś mnie wzięło na starocie. 
Stare ale jare. 
No...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz