środa, 11 lipca 2012

11.07.12

To tylko deszcz.
Nie żadne łzy.
Jest mi najzwyczajniej w świecie nijak. Ni to smutek, ni to zadowolenie. Po prostu takie jedno wielkie nic i beznadzieja. Skąd wiem, że jest w tym beznadzieja? Ja po prostu swoje wiem. Zaczynam powolutku bać się swoich snów. Czy one są w stanie opanować człowieka? Czy dadzą radę tak zawrócić w głowie, że o niczym innym nie będę w stanie myślała? Kamuflują się znakomicie, ciągle tylko oczekują ode mnie interpretowania na różne sposoby. Ja naprawdę lubię śnić. Ja to nawet kocham. Nawet wtedy, kiedy śnią mi sie koszmary, to wtedy moje zaciekawienie wzrasta. Może to dziwne, ale wolę, gdy śnią mi się koszmary nocne a nie jakieś słodkie przy głupawe, pozbawione sensu sny. W koszmarach jest coś wyjątkowego, i nie sądzę, że jest to strach, bo to akurat czuję na co dzień w rzeczywistości. Ja chyba tak kocham sny, dlatego, że to inny świat. Dlatego tak je kocham i książki również - bo odrywam się od tej codzienności, od tego cholernego świata, który już mnie nie zaskakuje. Chcę śnić, i gdyby się dało, to na jawie również.
Jedno mnie tylko denerwuje. Że nie potrafię kontrolować moich snów. Nie potrafię kontrolować w nich nawet siebie, a wiem, że niektórzy to potrafią. Dowodem jest choćby na przykład taka moja E.. Zazdroszczę Jej, bo ja się tego chyba nigdy nie nauczę. Sny brną w zastraszającym tempie w tej historii i w ogóle mnie nie słuchają. Robią co chcą, nie zważając na to, co czuje. Przecież nikt nie powiedział, że będzie łatwo, ale, na litość Boską, przecież to moje sny! Rozgrywają się w mojej głowie, w moim mózgu, w niczyim innym, tylko w moim! A ja nie potrafię nawet stawić im czoła, przez co to wszystko wychodzi na... To jest zniewolenie. 


Przypatruję się czasami obcym ludziom, kiedy spaceruje sobie kompletnie bez celu po mieście. Jedni są zdenerwowani i biegną co sił w nogach. Spieszą się, nie zważając na nadjeżdżające samochody i tramwaje. Śpieszno im do śmierci. Widzę staruszki, które mimo, że nie mają siły, to wychodzą na zewnątrz i idą po zakupy. Po zakupy! Takie stare, schorowane, co ledwo się poruszają, zgięte w pół... Chętnie bym wszystkim takim paniom pomogła, jednakże nie mam odwagi podejść i zaproponować pomoc. Nigdy nie wiadomo co takiej strzeli do głowy, być może weźmie mnie za oszustkę, złodziejkę... Odstawiła by niezłą szopkę na środku ulicy. Moje oko spotyka również osoby ze szczerym uśmiechem, jak i te ze sztuczną wesołością. Widzę dużo par, które cieszą się sobą na wzajem i nie potrafią oderwać się od siebie choćby na sekundę. Spotykam również panów w garniturach i z teczką w ręce. Ich spojrzenia mówią jedno - jestem ważny, pracuje na wyższym stanowisku od ciebie, więc zejdź mi z drogi szczurze. Ludzie tak naprawdę dzielą się na pięknych, ładnych, brzydkich, okropnych, szczęśliwych, nieszczęśliwych, udających, będących szczerym, dużo płaczących, nie znających słowa smutek, nienawidzących swoich łez, wymuszających uśmiech, na takich, którzy wkładają codziennie rano maskę, pracoholików, alkoholików, zakupoholików, narkomanów, bezdomnych, bezrobotnych, schorowanych, tryskających zdrowiem, napuszonych, poważnych, dowcipnych, umiejących dostrzec krzywdę człowieka, skupiających się tylko na sobie, samolubnych, dręczycieli, złośliwców, starych, młodych, zgorzkniałych, pisarzy, malarzy, budowlańców, bankierów, elektryków, pielęgniarki, lekarzy, muzyków, na umiejących grać w teatrze - aktorów, filmowców, reżyserów.... Ludzie dzielą się na tak wiele kategorii, że nie sposób ich tutaj wszystkie napisać. Pewne kategorie jeszcze nie znamy, bo nie poznaliśmy taką osobę, która taka jest, to potrafi, tego nie... Tak naprawdę nigdy nikogo nie poznamy w 100%. Nigdy. Człowiek zawsze może nas zaskoczyć, w najmniej spodziewanym przez nas momencie. Nigdy nie możemy mieć pewności, że wiemy o tej osobie wszystko. Owszem. Możemy opisać ją tak, jak tylko my to potrafimy, ale ta osoba zawsze będzie miała jedną cząstkę, której pewnie ona sama nie zna. Jeszcze nie zna. To może być zła cząstka, ale niekoniecznie. Trzeba się wczuć. Nie każdy potrafi wsłuchać się w siebie, dlatego to takie niezwykłe i trudne zarazem.

Z życia wzięte:
Milczący spór między mną a C.A. wciąż trwa. Unikamy siebie już... 5 dzień i jak na razie dobrze nam idzie. Wczoraj mnie zadziwiła. Kiedy byłam w łazience dała mi na blat stołu w pokoju leki. Wykupiła je, choć wcale nie musiała. Mogła dać przecież receptę tacie, a jednak sama za swoje pieniądze mi je zakupiła. Nie podziękowałam Jej, ponieważ ja nie potrafię się do Niej słowem odezwać. Czy się wstydzę? To też. Druga połowa leży w tym, że mnie to po prostu zabolało, to, co powiedziała w piątek.
Dzisiaj idę do KFC z P.. Jutro planuje jechać do M1 kupić jakąś książkę, ale nic na siłę, jeśli nie zakupię książki, to kupię może jakiś ciuch, a jeśli i tego nie, to po prostu odłożę pieniądze na coś innego. Odblokowali mi nr więc wszystko wróciło do normy. Poza tym... Cóż, poza tym czuje się nijak.

-ilość wypitych kaw - 1
-ilość zażytych leków - na razie 1
-ilość przeczytanych książek - 1
-ilość zaczętych książek - 1
-ilość wyprasowanych rzeczy - dużo
-ilość szczerych uśmiechów - 0
-ilość uśmiechów oczami - 0
-ilość odetchnięć z ulgą - 1

Sensuality.
Robaki w moim wnętrzu nie dają za wygraną.
Wyżerają ze mnie wszystko, co jest mi wartościowe.
Kwestią czasu jest, kiedy zostanę pustką skorupą.
Cieniem samej siebie.

______________________________________________________


Tytułowa Chelsea Smile.
Moja moja - mrru, mrrru.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz