środa, 4 lipca 2012

04.07.12

Czasami życie daje mi w kość. Czasami ja daje w kość życiu.

Potwornie chce mi się spać i to chyba przez te tabletki. Miałam gdzieś wyjść - nie wyszłam. Ale za to byłam na rowerze. Krótko bo krótko ale zawsze. Jestem osłabiona sama nie wiem dlaczego, ledwie trzymam się na nogach, nie mówiąc już o tym, żebym szła. Skończyłam książkę Po tamtej stronie ciebie i mnie bardzo, naprawdę bardzo fajna. Czegoś mi w niej niestety brakuje no i jest happy end... Ale warto było wydać na nią pieniądze, warto było poświęcić jej trzy dni, warto było.
Moczyłam wczoraj paznokcie w lekko podgrzanej oliwie, i jak na razie nie widzę efektów, ale będę tak robiła codziennie, więc może coś się poprawi. Moja pomadka z oliwy Nivea sprawdza się bardzo dobrze, ach no i ten zapach... Kupiłam również bardzo fajny pilniczek. Nareszcie.

Burza to dla mnie coś niezwykłego. Pozwala mi się wyciszyć i może to zabawne, ale tak właśnie jest. Nigdy nie potrafię się bardziej wyciszyć, jak gdy za oknem szaleje burza. Wczoraj to było coś pięknego. Kręcąc się w deszczu poczułam się wolna. Mimo, że krople były zimne i wpadały mi za bluzkę powodując dreszcze - było wspaniale. Moje oczy cieszyły się błyskawicami, a uszy grzmotami. Wreszcie poczułam, że żyje. W nocy błyskało się raz za razem, więc miałam wrażenie, jakby miliony ludzi z aparatami robiło zdjęcia światu. Gdzieś w tym wszystkim byłam ja. Zdezorientowana, ale ucieszona. Błyskawice były nie tylko jak błysk fleszy, ale również jak błyski rozżarzonych oczu wilka i jego zębów. Grzmoty były myślami ludzi. Te wszystkie zgrzyty, całe te emocje, ulatywały z nich, powodują burze... I czyż to nie piękne zjawisko? Jak dla mnie owszem. Mogłabym tak stać przy oknie i wpatrywać się w to widowisko do usranej śmierci, ale zmęczenie przejęło nade mną kontrole. Mhm... Teraz wszystko będzie inaczej. Coś się kiedyś musi zmienić, i jeśli bardzo tego chcemy, to to zmienimy, bo samo z siebie się nie zmieni - nie. Trzeba nas popchnąć do działania, bo jesteśmy takimi stworzeniami, że sami z siebie nic nie zrobimy, choćby skały srały, niebo spadało nam na głowy i przytapiały nas morza. Stwierdzić, że człowiek to gówno to jedno. Być tego pewnym, to drugie. Jest nas zaledwie garstka na świecie i my śmiemy nazywać się panami tego świata? Dobre sobie. To świat nami rządzi, a my jesteśmy jego podwładnymi. Laleczkami na sznurkach, a sznurki pociąga świat. Los czasem mu pomaga, ale ból i cierpienie wżarły się w naszą skórę i już nie puszczą. Nie z własnej woli. Wiec co nam pozostanie? Trwać w tej niesamowitej, aczkolwiek niebezpiecznej burzy, czy wynieść się na powierzchnie, gdzie w końcu staniemy o własnych siłach, z własnymi zamierzaniami, myślami, marzeniami, radością...? Jeżeli my tego nie wiemy, to kto to ma to wiedzieć? Czas leci na przód bez względu na to, czy chcemy, czy coś robimy, czy też stoimy i zbijamy przysłowiowe bąki. Ale przecież człowiek nic nie zrobi, bo mu się nie chcę. Tak się rozleniwiliśmy, że to przechodzi ludzkie pojęcie. Nie wiemy co robić, więc próbujemy odciąć sznurki, ale one są dla nas zbyt dobre. No właśnie - nawet sznurki są lepsze od nas. A to przecież nas przyroda obdarowała mózgami. Ale my oczywiście nie potrafimy tego wykorzystać. Nigdy nie potrafiliśmy i nie potrafimy do teraz.

Pamiętnik: ta część życia,
którą możemy opowiedzieć nie rumieniąc się.
Czesław Miłosz

Czy ja wiem, czy to prawda... Przecież skąd mamy pewność, że się nie rumienimy? Mamy pisać go przy lustrze, by sprawdzać co jakiś czas, czy rzeczywiście nie? Ja chyba czasami się rumienię. Nie jestem pewna, ale przecież jeśli jakaś sytuacja jest żenująca dla mnie samej, a której, ja głupia, uległam, to chyba jasne jest, że będę czerwona jak burak, mimo, że nie mówię tego komuś wprost. Z drugiej strony, są tacy ludzie, którzy przy pisaniu pamiętnika nie rumienią się, a wręcz przeciwnie - mimo tego, co głupiego zrobili, są wdzięczni pamiętnikowi, że 'zawsze ich wysłucha'. Tylko kto w dzisiejszych czasach pisze pamiętnik? Nie takich internetowych, tylko takich w zeszycie. Odręcznie. Własnym pismem. Niewiele. Bo przecież to już nie modne. Boże, widzisz a nie grzmisz.

Czasami mam wrażenie, że dla swoich bliskich jestem taką kulą u nogi. Że to wszystko, ich niepowodzenia, są przeze mnie, z mojej winy, dzięki mnie. Czasem mam ochotę rzucić się pod pierwszy lepszy samochód, albo po prostu przepraszać ich w nieskończoność, by wybaczyli mi tego, czego, może, nie zrobiłam. Słońce wschodzi i zachodzi codziennie, a co się stanie, jeśli pewnego dnia nie wzejdzie? Co zrobimy my, ludzie? Czy wgl to zauważymy? Taki mały detalik...

Smutne to.
Ale prawdziwe.
Życie wcale nie jest normalne.
A już na pewno nie my - ludzie.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz