piątek, 17 sierpnia 2012

17.08.12

Życie, które znałam, nie istnieje.
   Dzień jest taki jakiś nijaki. Ani w nim dobrego, ani złego. Jest w normie. Dzisiaj imieniny mojego taty, dlatego też kupiłam Mu piękną różę i jakąś czekoladę do tego, którą pewnie i tak zjem ja. No ale liczy się gest, dzięki babci nie zapomniałam o Jego dniu, więc jestem Jej wdzięczna. Od rana świetnie idzie mi udawanie wesolutkiej mnie przed rodziną. Nawet się przy tym zbytnio nie wysilam, bo przepłakałam całą noc. Spałam ledwie godzinę lub dwie, dzisiaj żyje na kawie. Nikt nie podejrzewa nawet co dzieje się w moim wnętrzu. Jak zapaskudzone jest tam dosłownie wszystko. 
   Jak czarne i skamieniałe zrobiło się moje serce. Czasami mam wrażenie, że przestało bić. Czasami też nie zdaje sobie sprawy, że płaczę. Tak jakoś samo z siebie nagle wychodzi. Łzy cieknące ciurkiem przypominają mi to, co staram się zapomnieć. Bez skutecznie jak widać.
   Mam dość pisania ale to nic. To coś. To duże coś. Mam w dupie słowa każdego człowieka, który chce mnie ocucić z tego totalnego odrętwienia. Sama podejrzewam siebie o depresję, ale nie chcę tego wiedzieć na sto procent. Nie obchodzi mnie nic. Nie mam siły walczyć. Tej wesolutkiej i zaangażowanej mnie już nie ma. Tej nocy starałam się w dawną mnie wsłuchać, ale nawet nie odnalazłam jej cienia. Nie zostało po niej nic. To tylko kwestia czasu, nim nie pozostanie z mojej osobowości nic, zupełnie nic. Ale czy  ja wgl istnieje? Bo mam wrażenie, że już nie. Usilnie staram się nie zwariować, ale chyba już za późno. Odgradzam się od wszystkich. Nie potrafię rozmawiać z najbliższymi, a z tymi, z którymi mieszkam, staram się wmówić, że wszystko jest w porządku, ale nie jest. Oszukuje, i nie czuje się z tym źle. Przecież robię to dla siebie... Znowu myślę tylko o sobie i zaniedbuje każdego. Ale nie jestem w stanie stać się na powrót dawną sobą.
   Bardzo się zmieniłam. Sama jestem tego świadoma. A M. tylko mnie w tym utwierdziła. Powiedziała do mnie te słowa, które ja kierowałam kiedyś do Niej. Kiedyś to Ona miała dosyć życia, i miałam ciągle wrażenie, że tylko czeka na okazje, by się zabić. Mówiłam Jej rzeczy, które dzisiaj nie mają dla mnie znaczenia. Mówiłam o tym, że życie ma tylko jedno, że życie nie jest łatwe, że trzeba w nim walczyć, że jest silna, i przetrwa tą ciężką próbę, bo nie spotkałam silniejszej od niej. Teraz role się odwróciły. Kiedyś to ja doceniałam życie i cieszyłam się każdym kolejnym dniem, czekając na coś z utęsknieniem - teraz role się odwróciły. Nie boje się pisać o uczuciach, już nie. Chociaż jeszcze trochę tak, ale staram się to przezwyciężyć. Dlatego też, muszę napisać... Że dzięki Niej poczułam się jak gówno. Którą zresztą jestem.
   Czuje się sama. Osamotniona zupełnie, całkowicie i nieodwracalnie. Od boga się odwróciłam, od najbliższych również. Tylko ze łzami nawiązałam stały kontakt. Już nawet książek nie czytam. Nie jestem w stanie się nawet do tego zmusić. Wszystko przestało mieć sens. W poniedziałek do psychologa, a ja nie będę w stanie powtórzyć tam tego, co napisałam tu. Cała się trzęsę, i nawet teraz, pisząc to wszystko, płaczę. Nie mam zielonego pojęcia co się ze mną dzieje, ale mogę się domyślić, jak to się skończy. Jak ja się skończę, jeśli nic się nie zmieni na lepsze.
   Tak bardzo tęsknie za C.A.... Tak bardzo chciałabym się do Niej przytulić, bo tylko Ona zawsze zauważała, kiedy nie miałam siły, i opuszczałam maskę. To Ona naciskała i nie pozwoliła mi odejść, póki nie powiedziałam Jej co się stało, że jestem tak smutna. To Ona interesuje się mną jak nikt inny a teraz Jej nie ma. Zostałam całkiem sama. Mam wrażenie, jakby WSZYSCY się ode mnie odwracali. Bo nie mają na mnie siły. A ja ich nie zatrzymuje. Niech chociaż raz nie myślą o sobie, ja cały czas o nich myśleć nie mogę. Tak się zaangażowałam w problemy innych, zawsze to robiłam, że nawet nie prosiłam się o pomoc w swoich problemach. Nie winie ich, ale teraz to ja ich POTRZEBUJE A ICH NIE MA. Nie ma ich. Zostawili mnie. Właśnie widać, jacy z was przyjaciele. A ja was miałam za osoby, które tak jak ja rzucą swoje problemy na dalszy tor, i całym sobą mi pomogą. Jakaż ja byłam głupia! Już nigdy nigdy nigdy nigdy nikomu nie zaufam. Nie mam zamiaru zawodzić się na osobach, które są dla mnie wszystkim. Wolę zostać sama. Dajcie już sobie spokój. Wszyscy, bez wyjątku. Jestem gówno warta, ale nie potrzebuje, byście mi o tym przypominali. Nie ma was gdy moje życie spada w dół i nie ma was gdy wszystko łamie się na pół, nie ma was i nie wiem już gdzie jesteście, ale dobrze że nie wiecie co u mnie bo pękłoby wam serce.

Spadam.

__________________________



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz