sobota, 11 sierpnia 2012

11.08.12

Czy chcesz, czy chcesz
Pod drzewem skryć się też?
W naszyjniku ze sznura u boku mego nie czekaj pomocy.
Dziwnie już tutaj bywało,
Nie dziwniej więc by się stało,
Gdybyśmy się spotkali pod wisielców drzewem o północy.

   Jak u mnie? Och, nic się nie zmieniło. W dalszym ciągu nic mnie to życie, i ludzie nie obchodzą. W dalszym ciągu uważam, że wybawić mnie od tej nudy tylko śmierć, ale akurat nie o tym chciałabym dzisiaj popisać. Właściwie nie wiem o czym bym chciała dzisiaj popisać. Najchętniej to o niczym, ale niestety nie mam z kim pogadać tak, jakbym tego potrzebowała - i nawet za tym nie tęsknie(!!!)
   Gdybym teraz została sama na tej planecie, gdyby wszyscy ludzie gdzieś zniknęli, gdyby nastała cisza - to nawet wtedy nie czułabym się osamotniona, jak czuje się przez całe życie, więc możecie stąd spadać, hahahaha. 
Wreszcie byłby upragniony spokój, nareszcie nikt nie zawracałby mi głowy pierdołami, jak to do tej pory było. Ale niestety wątpię, żeby kiedyś nastał taki dzień, w którym otwierając oczy, szybciej dojdzie do moich uszu ta piękna cisza, związana z brakiem ludzi. Niektórzy panicznie boją się takiego dnia, w którym to może się coś takiego zdarzyć, że budząc się, dotrze do nich fakt, iż są zupełnie sami. Boją się samotności i wszystko to, co z samotnością związane. Ale ja nie. Ja, cóż... Mogłabym być sama przez cały czas. I tak, i tak jestem, więc... Ale naprawdę. Kiedyś również należałam do tych osób, które panicznie boją się samotności. Ale to już mi przeszło. Może za sprawą tego, że zobojętniałam, a może po prostu dlatego, że nie przeszkadza mi samotność. Pragnę jej. Takie tam, pisanie, żeby coś pisać. Co poradzę na to, że wszystko we mnie aż krzyczy: nie walcz, nie warto! Samotność nie jest taka zła, zresztą sama wiesz! Wiem. Bycie samym to piękna rzecz. Nic człowieka nie ogranicza, nie musi oglądać się za siebie, czy towarzysz jest przy nim. Ma spokój, ciszę, nie zszargane nerwy. Dużo czasu dla siebie. Kiedyś w samotności widziałam wiele minusów, ale teraz ich nie dostrzegam. No dobrze, być może od czasu do czasu zapłaczę, z tego tylko powodu, iż nie będzie przy mnie nikogo w trudnych chwilach, ale na co mi akurat człowiek, do zwierzania się? Przecież równie dobrze mogę pogadać ze samą sobą, ze swoim alter ego, a nawet z książką, ścianą, z sufitem, czy nawet z księżycem! Ja nie potrzebuje tego, żeby mi ktoś udzielał rad, ja potrzebuje tylko wiernego słuchacza. A tą cechę równie dobrze mogę znaleźć w wymienionych przed chwilą rzeczach.
   Ale czego szukam w człowieku? Otóż... Może tak: szukam człowieka, który nie będzie się mnie wstydził. Zawsze chętnie mnie wysłucha, będzie przy mnie, nie będzie strzelał humorków, nie będzie się ze mną non stop kłócił, będzie mnie kochał choćby nawet po przyjacielsku. Wystarczy. Tych cech nie widzę już u nikogo. Wszystko przepadło, ale to nic. Nie jestem osobą, która mówi to zdanie, ale jednak: mam wyjebane. Jezu, trudno. Nie jestem silną kobietą, ale postaram się poradzić sobie sama. Muszę się tego nauczyć, a póki co świetnie mi idzie. Amen.
   Jest dzisiaj przeraźliwie zimno, z czego naprawdę się cieszę. Nawet nie zdawałam sobie sprawy, jak bardzo za tego typu chłodem tęskniłam, aż do dnia dzisiejszego, kiedy to owy chłód nas odwiedził. Tęsknie za tobą zimo. I, kurczę, pragnę cię, oj tak. Przyjdź już, bo kto jak kto, ale ja czekam na ciebie z otwartymi ramionami, zwarta i gotowa. Przechodzą mnie dreszcze, tak przeze mnie uwielbiane. Niesamowite. W mieszkaniu pusto, każdy gdzieś wybył, tylko ja jedna jestem wierna domatorką, i wolę spędzić każdy wieczór w mieszkaniu z książką i herbatą. Jest dobrze. Jest dobrze, jest dobrze, jest dobrze, jest bardzo dobrze. Lubię powtarzać to w myślach, a czasami na głos. Wtedy rzecz niemożliwa, staje się o milimetr teraźniejsza. 
   Na czym się znowu ostatnio przyłapałam? Na prowadzeniu rozmów ze samą sobą. W myślach oczywiście. Gadam ze sobą non stop, i idzie mi całkiem nieźle. O na przykład:
Ja: jesteś okropna, jak wgl możesz istnieć ty przebrzydła kreaturo?
Ja2: masz racje, jesteś wstrętna. Twoje miejsce nie jest tutaj, tylko tam, gdzie ludzie krzyczą z bólu, udręka i cierpienie nie odstępuje ich na krok, tam gdzie niebo jest czarne, gwiazdy nie istnieją, gdzie bóg cię opuścił. Tam gdzie wszystko spowiła czerń.
   Tak wyglądała ostatnia rozmowa, być może, która odbyła się jakąś godzinę temu. Ale mam lepsze przykłady. O wiele lepsze, w których to toczę ze sobą takie rozmowy, że nic, tylko sobie strzelić w łeb. Ale nie podzielę się nimi z nikim. Nawet z moim blogiem, po prostu z nikim. To zostanie między mną, a mną. Wiele rzeczy powinno zostać między mną a mną, ale czasami po prostu nie potrafię ugryźć się w jęzor. Mam za długi jęzor...
   Nie tęsknie. Nie płaczę za tobą. Nie chcę cię. Po stokroć nie.
Wczoraj kino, dzisiaj Rynek - jest dobrze.

Euforia.
Zatańcz ze mną ostatni taniec żywego.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz