Oszalałe, oszalałe, oszalałe ptaki, oszalałe dłonie, my-stojąc-nad-przepaścią. Chwytam w dłonie koniec sukienki i lekko podnoszę, kręcę się, mała maleńka dziewczynka, mała malutka księżniczka. Wszystko już się rozmywa, las jako bezkształtna czarna masa, serce rozrośnięte w piersi do niebotycznych rozmiarów - uwiera, boli, bije bardzo nierówno.
Oszalałe, oszalałe, takie oszalałe. Chciałabym być Żydówką, co swojego Małego Chłopca tuli do zimnej piersi. Która chowa się po zniszczonych kamienicach, która na spotkanie z Małym Ołowianym Żołnierzykiem wkłada swoją najlepszą sukienkę. Która w nocy budzi się z krzykiem, ale wszystko dobrze, wszystko jest dobrze. Która robi lalki.
Dzisiaj nad jeziorem chcę pochwycić w dłonie to szczególne odbicie drzew. Chcę zobaczyć to ważne, tak mocno ważne światło. Zapomnieć.
potrzeba nam takich blogów...
OdpowiedzUsuńDziękuje...
To ja dziękuję za tak miłe słowo.
UsuńSmakowanie Twoich słów to coś naprawdę przyrównanego do delektowania się kawałkiem pysznej mlecznej czekolady. Trzymaj się kochana!
OdpowiedzUsuńCóż za porównanie! Bardzo dziękuję, wiele to dla mnie znaczy!
Usuń