Wciąż uciekam na poddasze. W jakiś niewytłumaczalny sposób to właśnie tam znajduję największe ukojenie i spokojne, ciche światło. Wbijam gwóźdź pod paznokieć, zmieniam barwę swojej krwi, ale to dopiero smutny początek, malutki strach. Przestałam wchodzić na ulubione strony, nie oglądam ich, nie czytam, nie tęsknie. Idę dalej i żyję, broniąc to co mam.
Ostatnio najpiękniejsze co jest w Krakowie, to wystawy. Coraz częściej odwiedzam muzea, nieśmiało wchodzę do teatrów, czując się jak w swojej wyśnionej baśni, kiedy siedzę na wielkiej sali, wśród pięknie ubranych ludzi. Odpowiadam ukłonem na pozdrowienia nieznanych mi ludzi - wtedy wszyscy jesteśmy groteskową rodziną, układamy te same puzzle. Każdy tu nosi niewidoczne maski, ale nikt się do tego nie przyzna, nie wtedy - zresztą nie ma także na to czasu. Trwamy w tańcu, nasze oczy tańczą na scenie, podczas gdy rozgrzane ciała wtapiają się w aksamitne fotele. Żyjemy, ale gdybyś chciał dotknąć naszych serc - pustka. Nie wyczujesz pulsu, serca zamarzły z początkiem pierwszego aktu. Chłoną.
Marzą mi się góry. Bardzo chciałabym ich dotknąć. Tęsknie.
(wciąż w głowie, wciąż w snach)
Chciałbym pójść kiedyś z Tobą do teatru. Kobieta, która pisze tak wspaniale, musi być naprawdę wyjątkowym rozmówcą, człowiekiem.
OdpowiedzUsuńNiesamowita piosenka, automatycznie przenosi daleko, poza rzeczywistość.