Przyglądam się tej śmierci, która rozbrzmiewa wokół mnie, coraz to częściej i coraz to intensywniej - bierze mnie w swoje śliskie od dusz ręce i podrzuca pod sam sufit mojego domu marzeń, a robi to tylko po to, by pogruchotać mi kości. By złamać mocnym uderzeniem mój kręgosłup, bo tak bardzo jej zagrażam. Mówiłeś, że to prawda, że grzebanie w swoich ranach nie tylko je zanieczyści, a doprowadzi do odkrycia smętnych obumarłych wspomnień.
Jak to jest dotykać swoich kości, tak miękko osiadających
w kącikach naszych spękanych ust?
Nigdy tak naprawdę nie chciałam zobaczyć łez człowieka, bo jeśli raz je zobaczysz - już nigdy nie wyzbędziesz się tego wirusa ze swojego umysłu. Czuję, właśnie teraz, jak rozrasta się na moim płacie czołowym, jak rozchodzi się pod skórą, jak wyżera Twój lichy obraz. Tak dawno Cię nie widziałam, dlaczego?
Doprowadziliśmy do tragedii i na nic się zda Twoje zaprzeczenie ruchem głowy - dobrze wiesz, że doprowadziliśmy do tragedii. Nadal bardzo nie rozumiem jeszcze Wnętrza. Jeszcze nie potrafię.
Ostrożniej dobieram słowa, więcej obserwuje i staram się zapisywać w swojej pamięci; ćwiczę ją nieustannie, bo jest to teraz (zwłaszcza teraz) bardzo potrzebne.
Leire, dlaczego dezaktywowałaś konto na ask.fm?
OdpowiedzUsuńTak kochałam czytać Twoje piękne przemyślenia.
Czułam się jakbym muskała najdelikatniejszego motyla na świecie, spijała jego myśli.
Były piękne.
Mam nadzieję, ze znów tam zaczniesz coś skrobać.
Ps: Piękny ten dzisiejszy post.
Ps2: Trzymaj się!
Bo nawet tak skromne i błahe odpowiedzi były dla mnie piękne.
To bardzo miłe, co piszesz... Dziękuję.
UsuńJuż tam wróciłam, choć nie wiem na jak długo. Potrzebowałam po prostu odpoczynku, chwili wytchnienia i odgrodzenia się od tych słów, jakie zostały tam przeze mnie spisane.
Czasami się ich boję, i sprawiam, że znikają - to na jakiś czas względnie mnie uspokaja.
Dziękuję raz jeszcze.
Pozdrawiam Cię serdecznie :)