sobota, 10 listopada 2018

10 listopada, 2018 roku - Samhain

O jakie niebo otarł się ten dym?


Czas płynie nieprzerwanie. Szybko i czasami zbyt boleśnie, aby wycisnąć myśli na kartkę papieru. Czasami tych kartek jest tak niewiele, że dławimy się pustką, jaką pozostawia po sobie rozmowa z samym sobą. Bo gdzie to wszystko zapisać? Maszyna do pisania dawno została rzucona w kąt i nikt jej już nie używa - skrzypi, gdy przez przypadek dotkniesz jej stopą lub ręką. Dziennik splamiły rozdeptane w pośpiechu czarne porzeczki - a teraz, z biegiem czasu przykrywa go coraz grubsza warstwa kurzu. Stos książek czeka, dysząc ciężko i ze zniecierpliwieniem, aż pochwycisz pierwszą powieść - a później wypieścisz każdą z osobna. Tak ciężko jest ci się do tego zabrać, a czasu jest przecież coraz mniej. 

Każdej nocy jest to coraz bardziej żywe w Tobie.
W Niej.

Wszystko w moim życiu uległo przenicowaniu. Każda, nawet ta najmniejsza cząstka została spruta - jak wysłużony, brudny obrus, jak mokry od nocnych potów sweter. Wszystko uległo zmianie. 
Wyjechałam z ukochanego Krakowa do równie pięknej Norwegii, która skrywa w sobie tajemnice nie z tego świata. I mam nadzieję móc je odkrywać. 
Przyjechałam tutaj za Moim D. Za Mężczyzną, którego poznałam niemal rok i trzy miesiące temu. I który od razu wywrócił moje życie do góry nogami. Niczego nie żałuję, bo niemal na pewno po prostu siebie znaleźliśmy. Los daje nam szansę na niesamowite życie - jednak obawy pozostają. Bo tak ciężko jest uspokoić się wewnątrz. Bo przychodzą, wciąż jeszcze zbyt często, chwile pełne lęków. Po kilku latach traktuję je inaczej. Nie przeżywam ich już całą sobą - biorę je, a raczej staram się brać je na zdrowy dystans. Przyglądać się, powoli badać i godzić się z nimi. Eliminować tylko to, co naprawdę sprawia krzywdę.

D. bardzo często przytula mnie i całuje w czółko, by odgonić to, co zdążyło się nazbierać i nawarstwić wewnątrz. I chociaż czasami jeszcze zatęsknię za wspólnym mieszkaniem w tej starej kamienicy, na ostatnim piętrze, to z przyjemnością i ciepłą ekscytacją przyglądam się naszemu nowemu mieszkaniu tutaj, w Norwegii. Wiem też, że będziemy często przyjeżdżać do Krakowa - mamy mnóstwo czasu i zaufania, w Naszym Życiu. 

*

Spokojne wieczory w Norwegii. 
Często zapalamy dużo świeczek - bywa, że płomyki otaczają nas z każdej strony; na stole, półkach, w łazience, wiszące przy oknie. Pijemy małe drinki, opowiadamy Życie lub poznajemy nową osobę, którą z ufnością i spokojem zapraszamy do Naszego małego Azylu. Nasz kot bawi się między nogami lub przytula się z miłością do brzuszka któregoś z nas. D. robi zdjęcia - często potrafi uchwycić najprzyjemniejsze momenty. 

W te szczególne wieczory cały świat za oknem przestaje istnieć. Nie ma nic, prócz tego, co dzieje się przy Nas. 

Nasze okręty zbudowane z mocnego drewna.
Popiół na powiekach, tak często zlizywany.
Samotny człowiek wbijający gałęzie jarzębiny w swoje usta.

W mieszkaniu obok sąsiedzi zapalają światło - praca ich rąk ściąga nam ciemność z twarzy.



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz