Już od bardzo długiego czasu budzą mnie ptasie pieśni.
Kiedy wszystko dopiero jaśnieje, a moje ciało jest jeszcze przetarte w wielu miejscach.
Pościel jest taka zimna, wokół jest jeszcze dużo cieni i tych złych, i tych szkaradnych, i jeszcze wiele innych. Więc wbijam spojrzenie w ciemność, czekam.
-
Spacerowałam ostatnio po cmentarzu, w blasku słońca, które miało mleczne przebłyski. Jabłonie w tym miejscu kwitną bardzo nieśmiało, ale dostojnie. Za kilka dni pokażą swoje ukryte piękno i opowiedzą, pomogą w tym, co wytwarzają nagrobki.
Spacerowałam po cichu, bojąc się zbudzić, wywołać gniew. I w pewnym momencie wytworzyłam w głowie obraz, bardzo wyraźny i bliski. Biegłam przez las, zrywając z nóg popękane trzewiki. Ziemia lepiła się do moich bosych stóp, igliwie raniło. Upadłam między najmocniej rozwiniętymi drzewami, gdzie cienie wiją się i syczą, najbardziej właśnie tam... Przywarłam całym ciałem do pachnącej ziemi, pod którą kryły się rozbudzone robaki. (Robaki robiły w jej głowie przejścia, wyżerały drogę) Sukienka lepiła się, pomagała mi zachować swój zapach, ale w tamtym momencie nie pachniałam, oddałam się całkowicie chwili i dźwiękom w głowie. Skuliłam się, zasłoniłam twarz włosami by nie mogli zobaczyć trwogi, gryzłam ziemie, kruszyłam muszelki w dłoniach, by mogły przejść wraz ze mną. (Otoczyło ją ciepłe matczyne ciepło, jakiego nigdy wcześniej nie doznała. Spojrzenie przysłoniła ciemność, a potem ciepłe złote światło i ten dźwięk - bijące serce zwierzęcia) Leżałam w brzuchu lisa, w mięciutkim kokonie, wokół cienie otulały tylko to, co zostało z dawnych ran. Byłam bezpieczna i rozwijałam się w coś zupełnie nowego. Urodziła mnie lisica, a las przygarnął mnie do siebie.
Tak to zobaczyłam, a potem gładziłam piękne bazie przy grobie pięknej kobiety.
Słyszysz jak noc woła nas do siebie?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz