Jeżeli kiedykolwiek pisałam, że boję się ludzi, to była to oczywiście najczystsza prawda, jednak teraz lęk ten wzrósł kilkakrotnie. Uwielbiam ludzkie dłonie. Ich delikatny kształt, długie palce i bladość. Biała skóra, musi taka być, bo bez tego stają się niepełne, nie wysublimowane. Muszą być zimne. Muszą takie być, bo bez tego nie będzie dreszczu z ostrzami sopli lodu. Dłoń musi też należeć do osoby martwej. Musi do niej należeć, bo bez tego nie będzie dreszczyku emocji. Cienka linia serca, która powinna wybijać się ponad wyżyny ludzkiej świadomości. Wypełnia mnie słodkawy zapach wspomnień, tych dziecięcych wspomnień, które niestety nie wszystkie są miłe.
Uprzejmy Pan skłonił się lekko przed moją osobą Doprawdy, nie wiedziałam co mam zrobić, zażenowanie wyciekało wręcz moimi uszami i oczami, ale On widział tylko niepohamowaną chęć ucieczki z mojej strony. Myślę, że sprawiłam Mu tym przykrość, ale uśmiechnął się tylko delikatnie i ujął moją dłoń. Tak... była właśnie taka. Spełniała wszystkie moje wymagania. Była niesamowita. Szczupła, blada, zimna, z długimi palcami i martwa. Dopełniał ją Jego uśmiech, a usta miał szkarłatne, oblane krwią z moich warg. Prowadził mnie delikatnie do lasu, drapałam paznokciami korę każdego mijanego drzewa, przez co zdarłam swoje paznokcie u całej prawej ręki. Kiedy spojrzałam na nie ze zdziwieniem, On bardzo głośno się roześmiał. Nie był to ciepły śmiech, raczej kpiący. Ale prowadził mnie dalej, do chatki, która pachniała świeżo wypieczonym chlebem. Czułam czekoladę i pierniki, ale najmocniej wkradł się zapach chleba i kawy. Wprowadził mnie do chatki, zamknął delikatnie stare potężne, drewniane drzwi i usiadł na dużym fotelu. Założył nogę na nogę i zapalił fajkę. Palił, okrywał go dym. Patrzył na mnie przymykając powieki, ale wiedziałam dobrze, że bacznie mnie obserwuje. Czułam to. Zrobiłam to, co do mnie należało, co wołało moje serca - wzięłam zakurzone skrzypce w swoje kruche dłonie i zaczęłam grać. Tego pragnęłam w tamtym momencie najmocniej i nic nie było w stanie odwieść mnie od tego pragnienia. Zaczęłam grać. Tysiące myśli zaczęły zamieniać się w melodie, które poczęły utulać moją postać do snu. Zaczęłam grać, a czarna cienka suknia delikatnie falowała pod wpływem delikatnego wietrzyku, jaki przyleciał posłuchać historii wygranej z marzeń. Zaczęłam grać. Dłoń operująca smyczkiem poruszała się z gracją łabędzia, z drugiej zaś dłoni z opuszków palców płynęła krew z drobinkami leśnymi. Spływała w dół, do łokcia, tworząc nowe szkarłatne żyły, których smakowanie skończyłoby się stopieniem swojej jamy ustnej. Więc... zaczęłam grać.
"Można by powiedzieć, byli z sobą, lecz nie byli razem, jeśli w ogóle jest to kiedykolwiek możliwe. Nie umiałbym wytłumaczyć, co to znaczy być razem, nie doświadczyłem tego, lecz wydaje mi się, że to coś najtrudniejszego, na co stać nielicznych. Mnie nie było na to stać."
~ Wiesław Myśliwski "Ostatnie rozdanie"
Dzień dobry Pani, to znowu ja :)
OdpowiedzUsuńSądzę,że nie powinniśmy otwierać tego słoika. Niech sobie leży w bezpiecznym miejscu. Puszka Pandory już została otwarta. Twój słój śmierci niech jeszcze poczeka. To nie jest jego pora..
Listy są bardzo ekscytującą formą porozumiewania się. Wielka szkoda,że już niewiele osób to robi. Ahh jakże miło byłoby oczekiwać całe tygodnie na list,a następnie siedzieć wieczorami nad odpowiedzią.
~~
Podobno osoby samotne mają zawsze zimne dłonie. Osoby samotne są martwe?
Dlaczego odczuwasz lęk przed ludźmi?
Widzę,że nie tylko u mnie objawia się panika na widok tych pięknych a zarazem niepoliczalnych osobników. Najgorsze są tłumy.Przepychają się, dotykają mnie, chuchają na mnie. Czuję ich nieświeże oddechy. Wtedy jest najgorzej...
Instrumenty strunowe są cudowne. Są one bardzo trudne w opanowaniu. W szczególności skrzypce. Potrzeba tak wiele precyzji i cierpliwości. Jednak gdy już uda się je okiełznać, muzyka wydobywana z nich jest rajem dla słuchacza. Ostatnio mój instrument nie napawał mnie optymizmem, ale dziś chyba po niego sięgnę. Kusi mnie.
Jak Ci minął poniedziałek Leire? Na przemian deszczowo i słonecznie jak u mnie?:)
Całuję Al. xx
Nie wiem co się ze mną dzieje, jednakże... Powoli zapominam o takich prostych rzeczach, które na pozór, są przecież dla mnie ważne - tak jak na przykład ten blog. Niestety zły chochlik powoli wygrywa, być może to tylko moja fantazja, moje przewidzenie, ale chyba urósł... To karygodne, że odpisuje Ci dopiero dzisiaj, za co Cię niezmiernie przepraszam. Jeśli jednak nadal masz ochotę ze mną rozmawiać - bo nie wiem, kiedy zmieni się ta cała ulotna pamięć o tym miejscu, przez co jest mi jeszcze smutniej - więc jeśli chcesz nadal ze mną porozmawiać, to proszę: tutaj masz mój adres e-mail: porcelanowarusalka@o2.pl
OdpowiedzUsuńRaz jeszcze bardzo, bardzo przepraszam, jest mi naprawdę wstyd...