Z każdą chwilą coraz bardziej. Coś mnie wyżera. Umieram. Mimo tego potrafię się uśmiechnąć do bliskich i grać przed nim niczym nie zmąconą rozkosz. Jakie to piękne. Wypowiadam do nich słowa, bywa nawet, że wykrzykuje im je do ucha. Czy mają je brudne, że nic nie słyszą? Jak to, jak to, jak to tak może być? Zrozumiałam, że nie mówię. Jestem niemową. A ty moją ofiarą. Nie mogę ci nic powiedzieć, ale mogę zadawać ból rękoma, nogami, mogę ugryźć cię do żywego mięsa, chcesz? Bo widzisz, najczęściej rani się słowem, ale kiedy strona raniąca jest niemową, jak w tym przypadku, to może jeszcze dokopać ci ze swych kończyn, i co bardziej będzie cię bolało? Bo mnie bolałoby wszystko. Wszystko mnie boli. Oko mnie boli. Od wczoraj. Nikt mi w nie nie przywalił, nikt je nawet nie dotknął, nawet ja, a mimo to, mam wrażenie, jakby to był jeden wielki zakwas. Nawet mruganie boli. Ty mnie bolisz. Jak to, jak to, jak to tak może być?
***
Spotkałam się z Księżycem na rozstaju dróg. Zaskoczył mnie. Powiedział, że jeżeli w siebie uwierzę, to osiągnę wszystko o czym marze. To zabawne, bo przecież najbardziej chcę Ciebie, więc jak On śmiał tak kłamać. Jednak nie powiedziałam Mu tego. Czekałam cierpliwie aż powie mi co ma do powiedzenia i odejdzie. Ale nie odszedł. Nie. Powiedział też, że zostanie przy mnie bo tego potrzebuje. Bo ja tego potrzebuje. Nie zaprzeczyłam. Każde towarzystwo dla mnie w tym momencie to jak balsam na spalone ramiona. Jak kefir. Patrzyłam na Niego tylko jednym okiem. Tym nie bolącym. Chciałam się uśmiechnąć, ale ktoś uderzył mnie w głowę i straciłam przytomność. Odkąd się obudziłam, czuje, że ktoś przy mnie czuwa. Cały czas. I trwa i patrzy jaka jestem głupia. Uroczo głupia.
Właśnie poczułam delikatny wietrzyk. Nawet nie wiesz, ile taki lekki podmuch sprawił mi radości. Aż oczy zaszły mi łzami. Tymi ze szczęście. Możesz sobie wyobrazić? Po prostu lekki wietrzyk sprawił, że poczułam, że będzie dobrze, że już jest tylko nie potrzebnie dołuje się na siłę. Nie dołuje się na siłę. To bzdura. A może... Nie wiem, ale zamykam oczy patrząc na swoje powieki i widzę cały kosmos. Wszystko. Drogę Mleczną, wszystkie planety. I milion, miliard, nieskończoną ilość gwiazd. Gwiazd, gwiazd, gwiazd... Twinkle, twinke... Kocham swoje włosy, kocham ich zapach. Twój zapach też bym pokochała, gdybyś dała mi szansę. Latam. Miękkość kości. Osad na zębach staje się nieznośny. I twój krzyk rozbrzmiewający jak echo w górach. Nie śmiej się tak histerycznie. Zacznij myśleć. Myśl! Myśl!!! Myślę, myślę, myślę... Nie wymyślę teraz nic. Boli mnie oko. Księżyc jest. Ciebie nie ma. Oko. Powieka. Kości. Kawa. Osad na zębach. Kurz. Zapach piwnicy. Rozlana benzyna. Oszustka waga. Czekolada i sok z całą masą witamin. Wymiociny. Gwiazdy. Księżyc.
Boli mnie oko...
WSZYSTKO CO UCZYNIŁEŚ WRÓCI DO CIEBIE.
Twinkle, twinkle...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz